Rozdział 11

556 54 2
                                    

Ranek mijał jak wczoraj. Wstałam, umyłam się, poszłam zjeść śniadanie. Dzisiaj nasz pan zapowidział, że będziemy cały dzień spędzać aktywnie. Po śniadaniu była rozgrzewka, graliśmy w zbijaka, później w siatkówkę. Następnie dał nam odpoczynek. Z Lori chodziłyśmy w kółko po obozie. Później usiadłyśmy koło ogniska. Ciekawe kiedy usiądziemy wkoło płonącego ogniska. Później przyszedł Kuba. Rozmawialiśmy o wszystkim. Na początku rozmwawialiśmy o kaczkach, stworzeniach, ciastach, o babci Kuby, która robi nalepsze ciasta. Jednych z powodów, które je robiła (Zdaniem Kuby), szykowała je dla swojego męża. Rok temu zmarł. Bardzo im współczuję, to co słyszałam był miłym, spokojnym, pomocnym i kochającym dziadkiem. Za okrągły miesiąc byłyby jego urodziny. Razem z Kubą obliczaliśmy ile miałby wtedy lat. Ja i obliczanie dużych liczb w pamięci nie wchodzi w gre. Tak więc wygrał Kuba. Z niego to jest matematyk. Trochę później zaczęłam rozmyślać o panie Mateuszu. Nie widzę go od półtora godziny, ani nas nie wzywa na trening, ani nic. Jakby go nie było. A jednak o wilku mowa. Szedł z lasu do nas i trzymał cztery kłody. Lori zaproponowała mu pomoc, a ja nie miałam nic przeciwko. Podbiegliśmy do pana i każdy wziął po jednej kłodzie.
- Dziękuję wam. - Powiedział kładąc ją za głównym domem (gdzie są obiady).
- Proszę bardzo. - Odpowiedział Kuba. Położyliśmy kawałki drewna tam gdzie nasz wychowawca.
Niedługo potem poszłam się przejść obok jeziora. Usiadłam, głowę podpierałam o kolana. Właśnie wtedy rozmyślałam jak to by było, gdybym się tu nie znajdowała. Gdybym nie przyjechała na ten obóz. Popatrzyłam się na wodę, na trawę, którą rozwiewa wiatr. Czuję, że tu należę, że mogę tu wiele zdziałać i że znajdę tu prawdziwą siebie.
Usłyszałam kroki za mną, ktoś podchodzi. Nie odwracam głowy, jestem zbyt rozmyślona, by przejmować się kimś. Pewnie go i tak usłyszę, zobaczę. Obok mnie usiadł Ante, popatrzył się chwilę na mnie, a następnie w tamtym kierunku co ja, na obóz Węży.
- Em... Nie przeszkadzam?
- Nie, tylko tak rozmyślałam o...o tym jakby mnie tutaj nie było.
- Trochę nudno. - Uśmiechnął się zadziornie, westchnął, a następnie znów popatrzył się na mnie. On ode mnie czegoś chce, ale co? Później usiadł przede mną. - Posłuchaj, muszę zadać ci kilka pytań, na które mi odpowiesz, bo to zagraża mojemu życiu i zdrowiu, ok?
- No dobrze. - No to się zaczyna zabawa w pytania.

Witam, jak widzicie wstawiłam kolejny rozdział Obozu. Trochę osób prosiło o to, więc no...wstawiłam. Mam nadzieję, że się cieszycie. Jak coś, mam już napisany kolejny, więc...
Do następnego ;*

ObózOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz