Rozdział 13

577 48 4
                                    

- Orły, w szerego zbiórka! - Zawołał pan Mateusz, więc wstałam i ustawiłam sie jak kazał. - Dobra, wszyscy są?
- Nie ma Pawła. Ale zaraz przyjdzie. - Powiedział Karol.
- Już jestem! Już jestem. - Przybiegł i wydusił ostatnie słowa.
- Co ty robiłeś, żeś taki umęczony? - Zapytał zaciekawiony opiekun. Nie dziwię mu się, też byłam ciekawa, bo z tego co wiem, sport albo ruch nie jest zgodny z Pawłem.
- Szkoda gadać. Goniłem wiewiórkę, która ukradła mi orzecha.
- I złapałeś ją?
- Byłem blisko, ale nie. Przewróciłem się, a gdy wstałem była daleko.
- Ojeju. Wiewiórka cię przechytrzyła. A zająca chociaż złapałeś?
- Eee... Nie?
- To dziesięć okrążeń. Pięć za wiewiórkę i pięć za zająca.
- Co?!
- Żartuję, ale więcej bez takich wygłupów.
- Ale to działo się naprawdę!
- Tak tak Pawle. - Pawła mina, bezcenna. Wszyscy zaczęliśmy chichotać. Nasz pan to jednak żartowniś.
- Spokój już!!! - Usłyszeliśmy jakieś krzyczenie kobiety. Jakby po drugiej stronie jeziora.
- O! Pani Cicha znów wkroczyła na swe tory. - Roześmiał się Ante.
- Ojeju. No widzicie lub słyszycie. Wszystko tam jedno. Jeżeli będziecie sobie żartować jak Paweł, albo mnie się nie słuchać to też będę tak krzyczał na was. A teraz rozciągamy się.
- A później? - Zapytałam.
- A później to się zobaczy. No już do roboty, bo będę wrzeszczał jak pani Ludmiła.
Rozciągaliśmy się osobno, ale i też w grupie. Dziewczyny osobno i chłopaki osobno. Niektórych postaw nie umiałam zrobić, tak jak Zuza, bądź Lori. Ale i tak było fajnie. Tyle ile umiałam, tyle zrobiłam.
- Już proszę pana! - Wykrzyknęłyśmy.
- No dobra, a chłopacy? - Odwróciłyśmy wzrok na nich. Oni sobie leżeli, gadali i wszystko inne oprócz ćwiczeń. - No chłopaki!
- Zrobiliśmy wszystkie ćwiczenia. Skłony, przysiady, różne i dziwne rozciągnięcia, a nawet pomki.
- No to dawaj Paweł. Sto pompek i szpagat. - Zaśmiał się pan.
- Po pierwsze jestem zmęczony, a po drugie nie umiem szpagatu.
- To jak wszystkie, jak nie wszystkie?
- No bo robiłem swoje.
- No to zrób swoje panie "nic nie robiący". - Paweł najpierw popatrzył się na pana. Jakby nie wierzył, że to powiedział. - No, rób rób. - Popędzał go pan i gdy próbował... - Dobra dość! Ty się do tego nie nadajesz.
- To po co pan mi rozkazał, żebym to zrobił?
- Tak o. Dobra, nie wiem co by tu z wami zrobić. Hm... Trochę tam nie radzicie sobie ze siatkówką, więc ustalić sobie grupy i będziemy grać. Ale jeszcze ćwiczenia. Dobrać się w trójki... Chociaż będzie trochę źle... To jedna będzie odbijać do dwóch. Dobra, już? Okey, to robimy...
Minęły już trzy godziny i właśnie kończymy. Jak zawsze na początku nie udawała się mi zagrywka, ale jakoś poszło. Przy pomocy pana, pod koniec była prawie idealna. Widać, że panu zależy na wygranej lub na nas, byśmy lepiej grali i bardziej się rozwijali.
Gdy tylko trafiłam do domku, pobiegłam na tyle sił, ile mi zostało i położyłam się na łóżku. Tak jeszcze nigdy nie byłam zmęczona, choć mogło być gorzej. Zasnęłam.

ObózOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz