,,A wszystko przez te włosy" ROZDZIAŁ 4 (OSTATNI)

1K 98 5
                                    

— Uch, nie wiem, jak ojciec sobie z tym radził — jęknął Draco z łazienki.
Harry nie miał
pojęcia, o czym mowa, więc zajrzał do środka.
Draco usilnie próbował rozczesać grzebieniem kołtuny z tyłu głowy.
— Cóż, wydaje mi się, że twój ojciec mniej czasu niż ty spędzał leżąc na plecach. —
Harry uśmiechnął się złośliwie.
— Och, nie byłbym tego taki pewien. — Draco uniósł jedną brew. — Moja matka potrafi
być bardzo dominującą kobietą.
— Fuj.
— Ale to już po prostu przesada — mruknął Draco, ignorując go i krytycznie przyglądając
się swojemu odbiciu w lustrze. — I chyba rozdwajają mi się końcówki — wymamrotał,
wychodząc z łazienki.
Harry wpatrywał się w jego włosy ze zdumieniem. Nie potrafił sobie wyobrazić, żeby
można je było nazwać inaczej niż perfekcyjne, a myśl o rozdwajających się końcówkach, rujnujących ich piękno, sprawiła, że poczuł się trochę słabo.
— W każdym razie, mam spotkanie, więc do zobaczenia w biurze koło południa. — Draco
pocałował go lekko i skierował się do kominka, jedną ręką przeczesując włosy. — Może
po prostu je zetnę.
— Co? — wrzasnął Harry. Draco odwrócił się i uniósł brew. — Nie możesz ich ściąć! —
zawodził Harry, wczepiając się w koszulę Draco i ledwo powstrzymując się od
potrząśnięcia blondynem.
— Czemu nie?
— Bo kocham twoje włosy — praktycznie wyszlochał Harry.
— Ale to nie jest jedyny powód, dla którego mnie kochasz, prawda? — Draco brzmiał na
nieprzekonanego.
— Oczywiście, że nie — zaprzeczył Harry z oburzeniem. — Kocham w tobie masę rzeczy.
— Na przykład co?
— No wiesz… um. — Harry nienawidził bycia stawianym w takich sytuacjach.
Jego mózg zawsze wtedy odmawiał współpracy i kończyło się na tym, że mówił najgorszą
rzecz, jaką tylko mógł. — Jesteś świetny w łóżku — wyrzucił z siebie.
Cholera. Znowu to samo.
Draco wyrwał się z jego uścisku.
— Tylko na tyle cię stać? — zapytał z niedowierzaniem.
— No co, przecież jesteś — odparł Harry obronnym tonem.
— To nie ma znaczenia. — Draco pociągnął nosem.— Nie mogę uwierzyć, że jesteś ze
mną tylko dlatego, bo lubisz moje włosy i jestem dobry w łóżku. — Ze złością wziął garść
proszku Fiuu i rzucił nim w ogień z o wiele większą siłą niż zwykle. — I właśnie dlatego
może je zetnę — warknął, wchodząc w płomienie.
— Nie! — zawołał Harry, rzucając się za nim, ale było już za późno.
Draco zniknął.
To straszne, pomyślał spanikowany Harry. Wrzucił kolejną garść proszku w ogień i chwilę
później wyszedł z kominka w salonie Hermiony.
— Fuj! — krzyknął, natychmiast zasłaniając rękami oczy.
Ron i Hermiona pisnęli jednocześnie, zrywając się na nogi z kanapy, na której właśnie
namiętnie się całowali.
— Harry! — zbeształa go Hermiona, odzyskując panowanie nad sobą. — Ile razy mam ci
to powtarzać? Dzwoń, zanim złożysz nam wizytę.
— Nie miałem na to czasu! Moje życie rozpada się właśnie na kawałki! — załkał Harry. —
A poza tym jest dziewiąta rano! Normalni ludzie nie obściskują się w salonie o dziewiątej
rano!
— Och, jakbyś właśnie ty miał prawo oceniać normalność innych ludzi — parsknął Ron.
Harry go zignorował.
— Hermiono, potrzebuję twojej pomocy — jęknął żałośnie.
— Nie powinieneś być w pracy? — zapytał Ron.
— Nie mam czasu na pracę! Przechodzę kryzys!
— Co się stało? — zapytała Hermiona, której udało się jakoś, pomimo okoliczności,
zdobyć na współczujący ton.
— Draco chce obciąć włosy!
— Och, na miłość boską — powiedział Ron i pobiegł na górę.
— A jemu co się stało?
— Nie mam pojęcia. — Hermiona przewróciła oczami.
— Nieważne. Hermiono, musisz mi pomóc. — Harry rzucił się na kanapę, unikając
miejsca, gdzie wcześniej znajdowały się splątane ciała jego przyjaciół. — Moje życie
straci sens, jeśli Draco zetnie włosy!
— Jak to straci sens? — Hermiona popatrzyła na niego surowo, opierając ręce na
biodrach. — Masz niezłą pracę, wspaniałych przyjaciół i ładne mieszkanie. Udało ci się
rozszyfrować swoją orientację seksualną i to zaledwie dekadę później niż zrobili to inni
ludzie. Masz miłego, atrakcyjnego chłopaka, który z jakiegoś powodu jest w stanie
tolerować cię na tyle, żeby spędzać każdą noc w twoim mieszkaniu. Nie widzę żadnego
powodu, z jakiego obcięcie włosów miałoby cokolwiek zmienić.
— Najwyraźniej w ogóle nie mnie nie rozumiesz — naburmuszył się Harry. — Kocham te
włosy. Są najlepszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła w całym moim życiu i nie pozwolę jej � zniknąć bez walki!
— Naprawdę czasami się o ciebie martwię, Harry. Po ostatecznej bitwie z Voldemortem
nie jesteś już takim samym człowiekiem.
— Hermiono, możemy porozmawiać o moim potencjalnym traceniu zmysłów innym
razem? Teraz musimy omówić coś ważniejszego.
— Cóż, co niby mam z tym zrobić?
— Może mogłabyś z nim porozmawiać? — zasugerował Harry z nadzieją. — No wiesz,
taka miła, dziewczęca pogawędka, i wspomnij, jak bardzo piękne są jego włosy.
— Harry, zdajesz sobie sprawę, że Draco nie jest dziewczyną, prawda? — zapytała
Hermiona ostrożnie.
— To zależy kogo spytasz — prychnął Harry. Hermiona zaczęła masować skronie.
— Jeśli obiecam, że z nim porozmawiam, wrócisz do swojego mieszkania?
— Tak.
— Dobra. Porozmawiam z nim jeszcze dzisiaj — zgodziła się Hermiona z desperacją.
— Fantastycznie. Na pewnie cię posłucha — powiedział Harry z przekonaniem. — Do
zobaczenia, stary — krzyknął do Rona.
— Jasne, kiedy tylko zechcesz — odkrzyknął Ron.
~*~
Po popołudniu, kiedy Harry w końcu zdobył się na to, żeby pojawić się w biurze, Draco
podszedł, aby spotkać się z nim przy windzie. Jednak zamiast tradycyjnego pocałunku,
Harry dostał w twarz.
— Czyli rozmawiałeś z Hermioną, tak? — zapytał pogodnie. Draco ledwie zaszczycił go
spojrzeniem i wszedł do windy. Zanim drzwi się zasunęły, Harry widział, jak gwałtownie
wciska guziki.
— Rozumiem, że pogawędka nie poszła zbyt dobrze? — zapytał Hermiony tego wieczoru.
Ron, znowu, dąsał się na górze. To nie była wina Harry’ego, że cały czas robili to przed
kominkiem, prawda?
— Po prostu cieszę się, że mnie też nie uderzył.
— Co mu powiedziałaś? — spytał Harry oskarżycielskim tonem.
— Cóż, z pewnością nie miałam zamiaru udawać, że chciałam z nim porozmawiać tylko
po to, żeby powiedzieć mu, jakie ma piękne włosy — fuknęła. — Powiedziałam mu, że
naprawdę nie chcesz, żeby je ściął, a biorąc pod uwagę, że jesteś psychicznie
niezrównoważony, jego obowiązkiem wobec czarodziejskiego świata jest zapewnienie ci
szczęścia.
— To w sumie całkiem niezła strategia — powiedział Harry z rozwagą. Hermiona
wyglądała na zadowoloną.
— Też tak pomyślałam. Ale nie zadziałało, prawda? Zaczął tylko krzyczeć, że myślał, że
żartowałeś rano z tymi włosami, ale najwyraźniej zależy ci tylko na jego wyglądzie. A
potem się rozłączył.
— Ach.
— Harry, on ma rację. Czy zależy ci na Draco tylko ze względu na to, jak wygląda?
— Nie, oczywiście, że nie — warknął Harry. — Po prostu bardzo lubię jego włosy. Są
źródłem wyjątkowo przyjemnych wspomnień o tym, jak zdecydowaliśmy się być razem.
— Nie jestem pewna, czy potrzebujesz już przyjemnych wspomnień — prychnęła
Hermiona. — Spotykacie się dopiero miesiąc.
— Nie wszyscy mogą być częścią ohydnie nudnej pary, która jest ze sobą od jedenastego
roku życia.
— Po pierwsze, fakt, że Ron i ja naprawdę potrafimy zbudować stabilny związek, który
nie opiera się tylko na naszych fryzurach, nie świadczy o tym, że jesteśmy nudni. Po
drugie, dobrze wiesz, że nie byliśmy razem aż do wojny.
— Och, proszę cię. Między waszą dwójką było tyle nierozładowanego napięcia
seksualnego, ile tylko możliwe w przypadku jedenastolatków. Nawet kiedy spotykaliście
się z innymi ludźmi, byliście praktycznie jak stare małżeństwo. Tak jak teraz.
— Nie jestem ani stara ani nudna, Harry Potterze.
— Śpisz we flanelowej piżamie — przypomniał jej�
— Bo jest wygodna. — Chwila ciszy. — A ty skąd o tym wiesz?
Harry tylko uśmiechnął się złośliwie, z radością patrząc, jak dziewczyna robi się
czerwona.
— Ronaldzie Weasley, masz poważne kłopoty — wrzasnęła Hermiona w kierunku
schodów. Harry był całkiem pewien, że w odpowiedzi usłyszał pisk.
~*~
Harry był nieszczęśliwy. I samotny. Jasne, miał faceta w swoim łóżku, ale był nim Ron
Weasley. Spał w łóżku Harry’ego, bo żona wykopała go z jego własnego. I jakimś cudem
winę za to Ron zwalił na Harry’ego, więc teraz Harry spał na kanapie, a jego najlepszy
przyjaciel chrapał smacznie w jego łóżku. Harry warknął z niezadowoleniem. Cała ta
sytuacja była po prostu nie fair.
— Ron? — zawołał, wchodząc do sypialni. — Ron? — Szturchnął przyjaciela lekko.
— Hermiona? — spytał Ron sennie, wyciągając ręce.
— Dobry Boże, nie! — wrzasnął Harry, odskakując na bok.
— Harry? Co robisz w mojej sypialni? — burknął Ron.
— To ty jesteś w mojej sypialni, kretynie. I chcę z tobą porozmawiać.
— Teraz? — Ron otworzył jedno oko i utkwił wzrok w Harrym. — Mam ci przypomnieć, że
spędziliśmy razem już cały dzień w biurze i najwyraźniej będziemy zmuszeni do
mieszkania ze sobą, skoro zostałem wygnany z własnego domy? Wcale nie musimy
rozmawiać o… — spojrzał na stojący obok budzik — czwartej nad ranem.
— Odkąd to ja śpię na tej cholernie niewygodnej kanapie, będę decydował, o której
godzinie rozmawiamy — powiedział Harry, wspinając się na łóżko i sadowiąc obok
przyjaciela. Ron pisnął. — Och, daj spokój. Jesteś dla mnie stanowczo za rudy.
— A Ginny nie była?
— Ginny miała piękną duszę. Ty natomiast jesteś tylko moim rudym, piegowatym
najlepszym przyjacielem.
— Ach — uśmiechnął się Ron z pobłażaniem.
— Wymyśliłem, co zrobić z Draco — ogłosił Harry.
— Beze mnie i Hermiony? — upewnił się Ron z niedowierzaniem.
— Tak. Potrafię sam rozwiązywać niektóre moje problemy, dzięki.
— Jaaaaaasne.
— W każdym razie zrozumiałem, że muszę przekonać Draco, że kocham go za inne
rzeczy, a nie tylko za jego włosy.
— No tak, rzeczywiście. — Ron brzmiał na zaskoczonego. — Dokładnie to musisz zrobić.
— I wtedy, kiedy będę miał go z powrotem, rzucę zaklęcie ochronne na jego włosy, żeby
nigdy nie mógł ich ściąć.
— O, świetnie — powiedział Ron szczerze.
— Co?
— Przez chwilę bałem się, że naprawdę udało ci się zrozumieć podstawy funkcjonowania
normalnego związku i pojąć co nieco, jak działa realny świat. Ale wygląda na to, że nie
mam się czym martwić.
— Czemu wybrałem sobie takich podłych przyjaciół? — zastanowił się Harry. — Jest masa
sympatycznych ludzi, którzy mogliby nimi zostać. Romilda Vane na przykład. Zawsze była
dla mnie wyjątkowo miła.
— Harry, Romilda przyłączyła się do Voldemorta, kiedy nie chciałeś się z nią umówić.
Próbowała cię zabić niezliczoną ilość razy.
— Ale przedtem była naprawdę fajna — upierał się Harry.
— Możemy, proszę, wrócić do tego, w jaki sposób masz zamiar odzyskać Malfoya? To
znaczy, gdybym brał pod uwagę jego szczęście, powinienem po prostu powiedzieć ci,
żebyś zapomniał o nim raz na zawsze. Ale, na twoje szczęście, nigdy nie przejmowałem
się zbytnio dobrym samopoczuciem Malfoya.
— Tak, na moje szczęście.
— No dobra, udzielę ci kilku opatentowanych staro-małżeńskich rad odnośnie
romantyzmu — powiedział Ron, zapalając światło. — Chyba będziesz chciał to sobie
zapisać� ~*~
Następnego dnia Harry wcielił w życie swój plan. Kiedy Draco pojawił się w pracy, jego
biurko, krzesło, a nawet kwiatek w doniczce pokryte były samoprzylepnymi karteczkami z
napisami:
Kocham Twój uśmiech.
Kocham, że bezgłośnie płuczesz gardło, bo nie chcesz zabrzmieć nieelegancko.
Kocham, że przygryzasz końcówki piór, mimo że zawsze potem się nimi krztusisz.
Kocham to, że ze względu na mnie jesteś miły dla Rona.
Kocham cię za to, że dałeś mi figowca na naszą miesięczną rocznicę.
Kocham cię za to, że jesteś jedyną znaną mi osobą, która jest tak mądra jak Hermiona.
Kocham cię za to, że nigdy nie przyznasz się do tego, że chrapiesz.
Kocham to, że uwielbiasz mugolską piłkę nożną.
Kocham sposób, w jaki unosisz jedną brew, kiedy uważasz, że zachowuję się głupio, czyli
przez cały czas.
Kocham, jak wyglądasz, kiedy śpisz.
Kocham, jak wyglądasz, kiedy się budzisz.
Kocham Cię.
— Harry! — krzyknął Draco, zbierając karteczki. Harry skradał się bojaźliwie w kierunku
jego gabinetu. Czy Draco był wściekły? Ron obiecał, że tego rodzaju „gesty” zawsze
działają. — Harry Potterze, jesteś najbardziej nieznośną osobą, jaką kiedykolwiek
spotkałem — ogłosił Draco. Harry skrzywił się. — Ale to wynagradza mi wszystko w
zupełności, a nawet jeszcze bardziej.
Draco przyciągnął go do pocałunku i Harry wczepił się w niego, zdziwiony ulgą, jaką
odczuwał. Nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo bał się, że spędzi resztę życia bez Draco.
Oderwał się od niego i spojrzał mu głęboko w oczy.
— A teraz możemy porozmawiać o twoich włosach? — zapytał.
— Będę udawał, że tego nie słyszałem — prychnął Draco, ponownie go całując.
KONIEC

Następne opowiadanie wprowadzam dzisiaj po południu. Jakbyście mogli proszę o polecenie mojej książki xDDD.

Opowieści życia ~ Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz