Znajdź sobie własnego Gryfona

1.4K 94 6
                                    

autor: jennavere  tytuł: Get Your Own Gryffindor  zgoda.: w drodze (mam nadzieję)  link: GYOG  rating: R  pairing: HP/DM     Znajdź sobie własnego Gryfona  

Blaise siedział wygodnie na wysokim krześle przy barze. Spoglądał na swojego przyjaciela znad kieliszka z czekoladowym martini.   — Draco — odezwał się z rozmysłem. — Zdajesz sobie sprawę, że „Polowanie na Gryfonów nie jest prawdziwą dyscypliną sportową?   — Bzdura — stwierdził pewnym siebie tonem Draco, dopijając resztkę wściekle różowego drinka. — Oczywiście, że jest.   Policzki blondyna były delikatnie zarumienione, a jego oczy błyszczały odrobinę bardziej niż zazwyczaj. Według obliczeń Zabiniego, przyjaciel właśnie skończył trzeciego drinka. Blaise podejrzewał, że ślizgoński spryt Draco nie pracował na pełnych obrotach — mimo że Malfoy nie był do końca pijany.   — To nie jest sport — powtórzył, jak do małego dziecka. — To tylko coś, co ty robisz, bo lubisz irytować Pottera.   Na wspomnienie Złotego Chłopca, Draco odwrócił się, spoglądając ku stolikowi, przy którym siedział brunet wraz z kilkorgiem przyjaciół z Hogwartu. Spotkali się, by nadrobić zaległości — nie widzieli się już jakiś czas. Blaise był tu tylko dlatego, że Draco ubłagał go, by z nim poszedł i nie zostawiał go na łasce bandy Gryfonów.   — Musisz przyjść, Blaise — jęczał mu Draco dzień wcześniej. — Oni będą pić piwo i rozmawiać o sporcie i obrzydzać mnie swoimi manierami przy stole. Potrzebuję wsparcia duchowego.   Blaise uniósł brew.   — Myślałem, że lubisz męskich facetów.   Draco skrzywił się.   — Jest różnica między męskim a niechlujnym. Poza tym — to ja jestem mężczyzną w tym związku.   Blaise powstrzymał się od komentarza i po prostu zgodził się potulnie na tę uwagę. Siedzieli przy barze, popijając drinki na koszt Pottera, w bezpiecznej odległości od śmiejących się Gryfonów.   Obserwując ich stolik, nawet Blaise musiał przyznać, że tworzą intrygującą grupę. Brakowało im ogłady, ale mieli jaja — zachowywali się głośno i radośnie, nie przejmując się, że zwracają na siebie uwagę.   Potter był wyraźnie w swoim żywiole, otoczony przez przyjaciół i przyszywaną rodzinę Weasleyów. Śmiał się z jakiegoś komentarza bliźniaków, jego zielone oczy błyszczały. Blaise pamiętał, jak chudy, bezbarwny dzieciak nagle rozkwitł na szóstym roku, rozkochując w sobie połowę Hogwartu.   — Ubrałeś dziś Pottera? — spytał, zauważając, jak dobrze pasuje mu kaszmirowy sweter. — Wygląda nieźle.   — Mmm... — To była jedyna odpowiedź Draco, który szklistymi oczami wpatrywał się w swojego chłopaka.   Blaise westchnął.   — Draco?   — Co?   — Ślinisz się.   Blondyn spojrzał na niego ze złością i niechętnie odwrócił wzrok od Pottera.   — Powinieneś sam tego kiedyś spróbować.   — Ślinienia się? Nie, dzięki, robiłem to jak miałem dwa latka.   — Nie, świnio — prychnął Draco. — Chodzi mi o trudną sztukę polowania na Gryfonów.   Blaise przewrócił oczami.   — A co to właściwie jest? Czy to jak polowanie na lisa?   Blondyn zamyślił się.   — Nie do końca — odparł. Jego zamroczony alkoholem mózg najwyraźniej nie wychwycił nutki sarkazmu w głosie przyjaciela. — To raczej jak szturchanie lisa patykiem, zanim nie kłapnie pyskiem.   Blaise spojrzał przelotnie na stolik Gryfonów.   — Myślę, że Potter jest trochę bardziej niebezpieczny niż lis — powiedział powoli, przyglądając się mężczyźnie, który pokonał Czarnego Pana.   Draco wzruszył ramionami.   — To w takim razie jak drażnienie się z lwem.   — Dlaczego niby szanujący się Ślizgon miałby robić coś takiego? Mógłby zostać pożarty.   Tajemniczy uśmieszek zaigrał na ustach Ślizgona.   — Dokładnie — powiedział, znów spoglądając na Pottera. Oblizał usta, wyraźnie rozkoszując się na nowo jakimś wspomnieniem.   Blaise momentalnie poczuł się zaintrygowany. Sądząc po lubieżnej minie blondyna, wspomnienie musiało być dobre.   — Opowiedz mi więcej. Jak mniemam nie rozmawiamy o prawdziwym patyku?   Draco pokręcił głową.   — Pamiętasz, jak Tiara Przydziału rozwodziła się nad gryfońską odwagą i ich rycerskością? — Blaise przytaknął. — Cóż... zapomniała powiedzieć o ich zaborczości. I o tym, że są jak zazdrosne wilki w owczej skórze.   Blaise zamrugał kilkakrotnie.   — Wilki?   — To takie mugolskie powiedzenie — odparł wymijająco. — Rzecz w tym, że Harry ma problem ze swoją zazdrością.   — Ty też — przypomniał mu Blaise z rozbawieniem.   Draco spojrzał na niego zimno.   — Nie wiem, o czym mówisz — stwierdził ostrzegawczo. — Nigdy nie wszcząłem awantury przy barze tylko dlatego, że jakiś koleś flirtował z moim chłopakiem. A Harry to zrobi.   Blaise wpatrywał się w niego z niedowierzaniem.   — Czekaj... Potter siedzi przy stoliku. Nie awanturuje się z nikim.   — Jeszcze nie — stwierdził znacząco Draco. Wskazał na bar. — Widzisz tego faceta?   Przyjaciel spojrzał w tamtym kierunku — w rogu siedział niechlujnie wyglądający, jasnowłosy czarodziej.   — Widzę, i co?   Malfoy wydawał się być zadowolony z siebie.   — Zamierzam z nim trochę poflirtować. Poczekaj, aż zobaczysz, jak Harry się wścieknie.   — Co?! Dlaczego chcesz to zrobić?   — Bo Harry jest naprawdę seksowny, gdy okazuje zazdrość — rzucił blondyn pożądliwie, wstając z krzesła. — Sam się przekonasz.   Blaise spojrzał na Pottera. Potem na pusty kieliszek przyjaciela. I znów na Gryfona.   — Myślę, że nie wpadłbyś na coś takiego, gdybyś wypił tylko jednego drinka, jak ja.   — Oczywiście, że zrobiłbym to — odezwał się radośnie Malfoy. — Teraz patrz.   Zanim Blaise miał szansę go powstrzymać, Draco już rozmawiał z niechlujnym nieznajomym. Pan Niechlujny wyglądał, jakby dostał wczesny prezent gwiazdkowy, gdy dawał Ślizgonowi kolejny kieliszek martini.   Draco nieśmiało popijał drinka. Blaise nie słyszał, o czym rozmawiali, ale nagle zauważył, że Pan Niechlujny przysunął się niepostrzeżenie i objął Ślizgona ramieniem.  Zabini rzucił okiem, by zobaczyć, jak to wszystko przyjął Potter. Jak widać, nie za dobrze. Gryfon był napięty jak struna, gniew z niego emanował. Jego zmrużone oczy wręcz pochłaniały parę przy barze, a dłonie miał zaciśnięte w pięści.   Pan Niechlujny popełnił błąd, kiedy jego ręka ześlizgnęła się z talii Draco na jego pośladek.   Potter poruszył się tak błyskawicznie, że Blaise mógłby przysiąc, że się aportował. W jednej sekundzie siedział przy swoim stoliku, a już w następnej oderwał niechluja od swojego chłopaka z taką siłą, że odrzuciło go na kilka metrów.   Gryfon był niesamowity. Promieniowało od niego coś eleganckiego, pełnego gracji, gdy zbliżał się do starego, dobrego Niechluja, który jednak bez wstydu podwinął ogon i uciekł. Potter był gorący jak cholera.   Draco w podskokach podbiegł do Blaise'a.   — Widziałeś to? — wykrzyknął z radością, nawet nie siadając na stołku. Dopił swoje zdobyczne martini i odłożył pusty kieliszek na blat. — I co, czy on nie jest gorrrący?   — ...to było coś — przyznał Blaise. Jego twarz była rozgrzana, krew tętniła mu w żyłach szybciej niż zazwyczaj. Potter naprawdę był imponujący.   — Wiem, że nie powinienem mu czegoś takiego robić, ale Harry jest taki seksowny, gdy się wkurza — ciągnął Draco, nie zwracając uwagi na otoczenie.   Blaise poruszył się na stołku, powtarzając sobie w myślach, że nie zazdrości przyjacielowi chłopaka.   — Czy Potter nie będzie na ciebie zły?   — Phi, potrafię sobie dać radę z Harrym — stwierdził pogardliwie Draco, wyraźnie się nie przejmując. — On jest jak duży kotek.   Blaise z trudem powstrzymał uśmiech, bo znad ramienia blondyna zauważył Pottera, który właśnie skończył z Panem Niechlujem i zbliżał się w ich stronę ze zdeterminowanym wyrazem twarzy. Nie potrafił znaleźć w nim nic z kotka.   — Uwielbiam, gdy jest taki zazdrosny i emanuje siłą — kontynuował Malfoy. — A poza tym seks dzisiejszej nocy będzie niesamowity.   Blaise słuchał tej radosnej, pijackiej paplaniny, z rozbawieniem obserwując Pottera, który wyglądał jak myśliwy polujący na zwierzynę.   — Jest taki podniecający, gdy robi się zaborczy, wiesz? Nie mogę się doczekać, aż... och! — Draco pisnął głośno, gdy Potter dał mu klapsa w pośladek.   Ślizgon jęknął i przez ramię spojrzał na Złotego Chłopca z oburzeniem.   — Harry! — zaprotestował, ale Potter przycisnął go do siebie, rękę cały czas trzymając ostrzegawczo na jego tyłku.   — Nie myśl, że nie wiem, co planowałeś, Draco Malfoyu. — Głos Pottera był niski, usta miał przyciśnięte bardzo blisko ucha blondyna. Blaise musiał się wysilić, by usłyszeć wszystko, nie chciał niczego pominąć. — Specjalnie chciałeś mnie sprowokować.   — Oczywiście, że nie — zaprzeczył Ślizgon, co jednak zabrzmiało bardzo słabo. Twardy, ostrzegawczy ton głosu Pottera musiał na niego silnie oddziaływać — oddychał ciężko i przenosił ciężar z nogi na nogę. Jego policzki były zaróżowione. Blaise mógł się założyć, że pod szatami był twardy jak skała.   Cholera, on sam był na dobrej drodze do tego, a przecież Potter nawet się nie zwracał do niego.   Draco zamknął oczy, gdy Gryfon znów się odezwał.   — Oczywiście, że tak — powiedział, szczypiąc chłopaka w tyłek. — I zapłacisz za to.   Blondyn zaczął się wiercić.   — Jestem w tarapatach? — spytał, nie mogąc złapać oddechu. Nawet nie próbował ukryć podekscytowania, jakie odczuwał.   — W dużych tarapatach — potwierdził Potter, przygryzając lekko jego ucho. Blondyn zadrżał. — Teraz pójdę pożegnać się z przyjaciółmi. Kiedy wrócę, lepiej żebyś stąd zniknął.   — Z-zniknął? — Głos Ślizgona załamał się lekko.   — Zniknął — powtórzył twardo. — Masz w tej chwili teleportować swój tyłek do domu i poczekać na mnie w naszym łóżku. A kiedy wrócę do domu, lepiej żebyś był już nagi i na czworakach. Inaczej będziesz miał jeszcze większe kłopoty niż teraz.   Ścisnął zaborczo jego pośladek, przez co Draco prawie się rozpłynął. Potem skierował się w stronę stolika.   Cała ta scena sprawiła, że Blaise'owi zrobiło się gorąco.   — Umiesz sobie radzić z Harrym, tak? — Starał się ukryć swoje podniecenie pod powłoką ironii. — Jest jak duży kotek...?   — Zamknij się — powiedział z zażenowaniem Draco. Jego twarz była cała czerwona.   — Wygląda na to, że tej nocy to Potter będzie musiał się zająć tobą — stwierdził, obserwując, jak jego zwykle spokojny i opanowany przyjaciel wierci się niecierpliwie jak jakiś uczniak.   — Chyba tak — powiedział z ekscytacją.   Blaise nagle poczuł zawiść. Nikt inny nie potrafił doprowadzić Malfoya do takiego stanu — oddychał ciężko, tracił głowę i rumienił się. Potter umiał sobie radzić z Draco jak nikt inny. Zazdrościł im tego związku.   — Będzie się z tobą pieprzył do upadłego, prawda? — spytał, starając się ze wszystkich sił brzmieć nonszalancko.   Draco zakładał płaszcz.   — O taaak — przytaknął, na jego twarzy rysowało się gorączkowe wyczekiwanie.   — Szczęśliwy drań — wymruczał Blaise. — Raczej nie będziesz chciał się podzielić Potterem?   — HEJ! — warknął Draco, grożąc mu palcem. — To nie jest śmieszne. Znajdź sobie własnego Gryfona!   Aportował się z głośnym trzaskiem. Zabini westchnął ciężko. Spojrzał na Pottera, który żegnał się z przyjaciółmi, by za chwilę też zniknąć.   Blaise sączył swojego drinka, obserwując Gryfonów. Przy stoliku było teraz wolne krzesło, pomiędzy Seamusem Finniganem a Parvati Patil. Grupa chyba postanowiła zostać dłużej — zaczęli zamawiać następną kolejkę.   Zabini przez moment siedział na swoim miejscu, myśląc o rzeczach takich jak rycerskość, odwaga czy zazdrosna owieczka. W końcu wstał, zabierając ze sobą swoje czekoladowe martini. Ostrożnie zbliżył się do upatrzonego stolika.   — Cześć — zaczął nieśmiało, uśmiechając się uroczo, gdy wszystkie spojrzenia zwróciły się w jego stronę. — Znajdzie się miejsce dla samotnego Ślizgona? _________________

To koniec! Ostatnia część krótkich historyjek.
P.S. Na moim drugim opowiadaniu jutro rozdział.
...

Do wieczora Nowe opowiadanie!

Opowieści życia ~ Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz