II

562 64 26
                                    

W parku jednak długo nie zabawił, bowiem musiał jak najszybciej wszystko gdzieś zobrazować, by nie ześwirować przez natłok pomysłów i wizji w głowie. Bał się nawet, że przez to wszystko może go ona rozboleć. Pierwszy raz miał aż taką wenę twórczą, ale nie narzekał, co to, to na pewno nie. Wręcz przeciwnie, bo gdy przekroczył próg domu, w podskokach dorwał się do stołu kreślarskiego, gdzie miał na wszelki wypadek rozciągnięty papier w formacie A0 oraz rozłożonych kilka ołówków. Gdyby teraz ktoś go obserwował, to zapewne śmiałby się wniebogłosy przez dziecinną radość, którą chłopak emanował.

I właśnie tak spędził praktycznie cały weekend, najpierw rysując poglądowy szkic na papierze, następnie przenosząc go do programu, krok po kroku dopracowując szczegóły. Nie spał za wiele, nie miał czasu na takie błahostki jak sen. Ledwo odciągał się na chwilę, by zjeść jakąś sałatkę czy odmrozić wcześniej przygotowane mięso z warzywami, które co jakiś czas szykował sobie na tak zwaną czarną godzinę, a ta właśnie nadeszła.

Jedynie raz, w sobotę, postanowił zrobić sobie dłuższy odpoczynek, bo oczy go rozbolały od ciągłego wpatrywania się w monitor, a na dodatek zaczęły męczyć go wyrzuty sumienia przez opuszczony trening poprzedniego dnia. Musiał uważnie pilnować swojego planu treningowego, który i tak zaniedbał przez projekt.

Normalnie chodził pięć razy w tygodniu ćwiczyć na siłownię, by w sobotę przebiec się jeszcze z dwanaście lub piętnaście kilometrów. Niedzielę natomiast poświęcając na odpoczynek, dając jeden dzień spokoju organizmowi, by mógł się zregenerować. Niestety, z jego skłonnościami do tycia, naprawdę trzeba było pilnować takich rzecz, bo w końcu lepsze to niż głodówka lub klęczenie przed muszlą i zwracanie zjedzonych posiłków. Co prawda, czasem łapał się na myślach, że i takie formy trzymania linii, by mu nie zaszkodziły, w szczególności, gdy się zapominał podczas wypadów do miasta z paczką przyjaciół czy po całkiem obfitych lunchach z Yoongim. Na jego szczęście, do takich sytuacji dochodziło rzadko, więc nie zadręczał się zbyt często.

Odgonił te myśli, potrząsając lekko głową, aby jednocześnie roztrzepać wilgotne kosmyki, po relaksującym prysznicu, który był wręcz wskazany, po osiemnastu kilometrach biegu w temperaturze ponad dwudziestu stopni. Tym razem jednak wybrał nieco dłuższą drogę, bo dodatkowe kilometry mu nie zaszkodzą i przynajmniej uspokoił cichy głosik w jego głowie, który mówił mu, że stanie się grubą świnią.

Wrócił do salonu, który jednocześnie był jego biurem i dalej pogrążył się w pracy. Jednak opłacało się poświecić tyle czasu, bo efekt zdecydowanie go zadowalał. Ba, spokojnie mógł powiedzieć, że był z niego dumny, dlatego szedł z wysoko uniesiona głową w poniedziałkowy poranek. Wiadomo, również się denerwował, lecz był to pozytywny rodzaj stresu, wywołujący uśmiech na jego ustach, mimo lekkiego ścisku brzucha.

Gdy znalazł się już w firmie, od razu udał się do biura kierownika, by pokazać mu przygotowane projekty, które miał zapisane na pendrive'ie oraz dysku internetowym firmy. Były one jednak zablokowane pod specjalnym hasłem, aby póki co nikt nie miał do nich dostępu.

Przez szklane ściany pokoju Jeona zobaczył, że ten już był w środku, więc po wcześniejszym zapukaniu, przekroczył próg. Uważne, a nawet groźne spojrzenie wyższego przeniosło się znad monitora, lecz momentalnie złagodniało w chwili ujrzenia osoby, która pojawiła się w jego gabinecie.

- Oh, już jesteś? W sumie to dobrze, że pojawiłeś się wcześniej. Mamy więcej czasu, by spokojnie omówić twój projekt, bo mam rozumieć, że go przygotowałeś, prawda? - Uniósł lekko brwi w zdziwieniu na brak jakichkolwiek kartek w rękach starszego.

- Oczywiście, mam go ze sobą. - Podszedł do przełożonego z wyciągniętą przed siebie ręką, w której trzymał małe urządzenie. - Proszę, tutaj jest wszystko, co udało mi się przez ten czas stworzyć.

Jimbunny | YoonMin, JiKook | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz