Dziewczyna o imieniu Carrie jest słabą psychicznie i fizycznie 10 -latką. Do najchudszysz nie należy, jest zupełnym przeciwieństwem, dziewczyna ma dość sporą nadwagę. Jest dręczona przez to w szkole, pewnego deszczowego dnia Carrie nie wytrzymuję, i...
Dziś wyszlam ze szpitala. Nareszcie, dzisiaj się pakujemy i wyjeżdżamy. Mam nadzieję że wszystko się pouklada. Chcę być normalnym dzieckiem, mieć normalne dzieciństwo i możliwe, że teraz tak będzie. Jestem już spakowana, nie mam za dużo rzeczy, mam jedną walizkę i plecak. Za dwadzieścia minut przyjedzie po nas taksówka i ruszamy. Przez ten czas wlączylam sobie moją ulubioną piosenke jak do tej pory. Sluchalam jej przez dluższy czas aż w końcu rodzice nie zawolali mnie bym zeszla już na dól. Zeszlam i podeszlam do mamy; -Już jedziemy?-zapytalam -Tak kochanie, wyjdź już przed dom, dobrze? -Tak, już ide -uśmiechnęlam się do niej i wyszlam. Czekalam może z cztery minuty? I rodzice już wyszli, przyjechala taksówka i zawiozla nas na lotnisko. Czekamy na odprawę, a ja już nie mogę doczekać się mojego nowego domu. W końcu wsiedliśmy w samolot i już lecieliśmy do Los Angeles, zapowiada się dluga noc. Wlączylam play liste i zasnęlam.
**************
Poczulam jak ktoś szarpie mnie za ramię, obrócilam się i zobaczylam moją mame; -Carrie, zaraz lądujemy. -Dobrze mamo. -Zapnij pas.-zapięlam pas tak jak kazala. -Już.-odpowiedzialam. -Dobrze. Chwilę później, wylądowaliśmy. No w końcu, mama ponoć zalatwila mi już dietetyka. Cieszę się, że wreszcie będzie inaczej. Tu zaczynam nowe życie, nowy rozdzial, a wraz z tym pojawie się nowa JA.
*************
Nie cale pięć lat później. (Z góry przepraszam, że w Los Angeles nie będzie się nic dzialo, no tak wyszlo~autorka) Mama stwierdzila że na moje piętnaste urodziny wrócimy do Port Talbot. Nie chcę, po co mamy tam wracać? Mama chce odwiedzić swoją kuzynke, i musimy tam jechać wszyscy. Ciocia Ellie jest nawt spoko, da się z nią pogadać i wogóle, często razem spędzalyśmy czas, w sumie sama. Chcialabym ją zobaczyć, ale mam zle wspomnienia z tym miejscem. No cóż. Wylatujemy za tydzień. Przez te pięć lat zmienilam się i to strasznie, schudlam, zmienilam kolor wlosów. Zmienilam styl ubierania się, zmienilam wszystko. Wyglądam teraz tak;
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Powiem szczerze, dupy nie urywa, ale wyglądam oooo wiele lepiej niż pare lat temu. To na pewno. Nie znalazlam żadnych przyjaciól, jakoś nie rwę się dotego żeby ich znaleźć. Bylo już dosyć późno, więc poszlam się polożyć.
**************
Tydzień później. (Kurna Natalia jak ty zapierniczasz z tym dniami, no nie powiem szok xD~autorka😂) Przed chwilą wlaśnie dolecieliśmy do Port Talbot. Ciocia ma nas odebrać z lotniska. Tak też się stalo, gdy wyszliśmy z samolotu odrazu podeszla do nas ciocia i nas przywitala. -Carrie! Ale wuroslaś, wyladnialaś, schudlaś! No, no mamy dużo do obgadania kochanie! -powiedziala ciocia przytulając mnie. -Też się cieszę, że Cię widzę Ciociu. Tęsknilam.-powiedzialam oddając przytulasa. -Chodźcie, nie będziemy tak stać! -powiedziala ciocia. Ruszyliśmy za nią do jej czarnego BMW pojechaliśmy do domu i gdy weszlam do środka, odrazu zaczęlam plakać, zza mega dużej kanpy wyskoczyli Amanda, Oscar (moi kuzyni starsi o trzy lata) wujek, babcia i dzidek krzycząc; -Niespodzianka! -O mój Boziu! - rzucilam się na wszystkich przytulając ich.-Dziękuję wam, nie trzeba bylo. -Oj trzeba trzeba, zaslużylaś sobie-Powiedzial Oscar, za sobą uslyszalam jak ktoś śpiewa sto lat, obrócilam się i ujrzalam ciocie wjeżdżającą z pięknym dużym tortem z napisem Najlepszego hot 15! Jezzuuu, ale oni są kochani! Wszyscy zaczęli śpiewać mi sto lat, no lepszych urodzin to ja sobie wymarzyć nie moglam. Zaczęlam im dziękować, zjedliśmy po kawku torta i podszedl do mnie Oscar z Amandą; -Najlepszego Carrie-powiedzial wręczając mi duże ladnie opakowane pudlo. Otworzylam je i zobaczylam mega cudną deskę. -Jeny, nie musieliście!-powiedzialam -Noe przesadzaj, haha- powiedziala Amanda. -Boże, kocham was! Dziękuję!-przytulilam ich. -No dobra dzieciaki, teraz my-powiedziala ciocia ipodeszla do mnie wraz z wujkiem. -Kochanie życzymy Ci wszystkiego co najlepsze!-ucalowala mnie w polik a wujek przytuli i wręczyli mi male pudeleczko, otworzylam je i zobaczyla piękny wisiorek ze znakiem nieskończoności; -Woah, jest...jest cudny. Dziękuję wam! -Proszę. -powiedzieli równocześnie, podeszli do mnie jeszcze dziadkowie wręczając mi śliczny sweter i bluzę z napisem Angel. -Proszę kochanie-powiedzial dziadek. -Mam nadzieję, że Ci się podoba -powiedziala babcia. -Podoba i jest mój ulubiony kolor, czarny, dziękuję.-Ich także przytulilam. -Też dla Ciebie prezent, ale dostaniesz go później, dobrze?-wtrącila mama. -Nie musialas, wiesz o tym, prawda? -Wiem, wiem, ale chcialam.
Pogadaliśmy jeszcze jakąś godzinkę, pośmialiśmy się i wogóle. -Mamo, moglabym wyjść do skateparku? -zapytalam -Tak, ale nie bądź dlugo, baw się dobrze.-powiedziala. Wzięlam deskorolkę i wyszlam, doszlam do skateparku, pojeździlam z godzinę i stwierdzilam, że wrócę już do domu. Poszlam szybszą drogą, czyli lasem, trochę się już zciemnilo i nie bylo za dużo widać. Szlam dalej, na wprost zobaczylam jakąś grupkę ludzi, popatrzyli na mnie, a ja szlam dalej w ich kierunku, bo tylko tak moglam dojść do domu, a zawracać mi się nie chce.
*Leondre*
Stalem z moją paczką paląc papierosy. Nagle odezwal się Lukas; -Ey, tam idzie jakaś laska-obrócilem się i zobaczylem dziewczynę, kogoś mi przypominala. -Japierdole, ja ją znam-zacząlem się śmiać. -Kto to? -zapytal Beau. -To jest ta sam dziewczyna co ją kiedyś dręczyliśmy, ta co skoczyla z mostu hahahahahah -dalej się śmialem. -Nie pierdol! Schudla i wyladniala. -Zack poryszal zabawnke brwiami, wtedy wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a ta Carrie byla coraz bliżej nas. -Mike, Zack, Lukas, bierzcie ją-powiedzialem już poważnie. -Sie robi-powiedzial Lukas i ruszyli w stronę dziewczyny.
*Carrie*
Szlam spokojnie, aż w końcu z tej grupki odeszlo trzech chlopaków. O cholera, ja ich znam, to Lukas, Mike i Zack, no pięknie czyli Leondre też tam jest. Napięcie zawrócilam i zaczęlam i iść w powrotną stronę. Za sobą uslyszalam glos; -Gdzie się panienka wybiera? Może byś się przywitala?- zaczęlam biec, ale Mike mnie zlapal za ręce, obrócil do siebie przodem, puścil jedną moją ręke, ale zlapal za nią Zack, unieśli mnie do góry i zaczęli nieść w stronę tej grupki; -Puśćcie mnie, ja was nie znam, nic wam nie zrobilam! Puszczaj!- wyrywalam się na każdy możliwy sposób, mówilam że ich nie znam, ale to na nic. -Spokojnie, nie wierć się bo będzie bolalo. -odezwal sie Zack.Donieśli mnie do stojącej przy dużych drzewach grupy i postawili, nadal trzymając mnie za ręce bym nie zwiala. Naprzeciwko mnie stanąl nie kto inny jak sam Leondre Devries. -Hey, gdzie to się bylo przez pięć lat co?-zapytal zbliżając się do mojej twarzy dmuchając mi dymem prosto w oczy. -Gówno.Cię.To.Obchodzi!-wycedzilam przez zaciśnięte zęby. -Ouu, wyciągamy pazurki, tak? Zmienilaś się, schudlaś, wyladnialaś.-mówiąc to zacząl calować mój obojczyk, odepchnelam go jak tylko moglam, to bylo obrzydliwe. -Czyli tak się bawimy? Okay kurwa sama tego chcialaś!-uderzyl mnie z pięści w brzuch. Upadlam. Kucnąl przy mnie i popchnął tak bym leżała. Siadl na mnie okrakiem trzymając moje ręce jedną ręką, drugą podwinął mi bluze i zaczął jeździć nią po brzuchu. W takich momentach powinnam czuć podniecenie, zabawę i czułość, a nedyne co czuje to strach i obrzydzenie. Do niego, jak i do siebie. -No co kochanie, nie mów, że Ci się nie podoba- uśmiechnął się i zaczął całować mój brzuch, próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. Lekko podniósł, się do góry tak że mogłam uderzyć go w czuły punkt kolanem; To moja szansa, teraz albo nigdy! Uderzyłam go z całej siły w jego czuły punkt i zaczęłam wiać, usłyszałam za sobą tylko słowa Leondre; -Łapcie ją do kurwy!
Woah! Meeega długi rozdział xD No nic, cieszycie się, że już szkoła bo ja nie bardzo. Miłego dnia i nie zapominajcie o gwiazde i komentarzu! 😏😏😁😍😘🙈🙈💞💕💘⭐👽 Rozdział nie sprawdzony, więc na pewno są błędy!