Rozdział 11 - Za późno

74 9 28
                                    

To co widzicie powyżej to "obojętny Bryan" XD Wpadłam na to przez przypadek i mi się spodobało XD

Oczami Sky

Minęło kilka dni odkąd Jack zostawił po sobie ślad w postaci pięści w kuchni. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Shane i blondyn przestali rozmawiać, co do niedawna mogłoby być uznawane za coś dziwnego, a ja starałam się z nim spotykać tylko w razie konieczności.

Ostatnim razem, gdy oboje staliśmy na zewnątrz, a deszcz moczył nasze ubrania zachowywał się naprawdę dziwnie. Bałam się nawet, że mógł być jednym z nich. Nigdy nie podnosił na mnie głosu i nie wyzywał bruneta od najgorszych. Tylko w jednej kwestii miał rację. Faktycznie nie podobało mi się gdy Shane to zrobił. Był dla mnie tylko i wyłącznie przyjacielem i nie chciałam tego zmieniać.

Pierwszy raz, kiedy od dłuższego czasu zobaczyłam Jack'a pomyślałam, że to kolejna marionetka manipulanta, która była bardzo podobna do chłopaka, który był moim przyjacielem. Żałowałam, ze wtedy celowałam do niego z broni. Pewnie i tak bym nie strzeliła, bo nie potrafiłam obchodzić się z bronią i bałam się jej używać, ale blondyn wystraszył się nie na żarty.

Pamiętam, że gdy go przytuliłam poczułam jak serce bije mi mocniej. Byłam taka szczęśliwa, a nawet miałam wrażenie, że znaczy dla mnie coś więcej. Może faktycznie tak było, bo przy nim czułam się bezpieczna, aż do tego pamiętnego dnia, kiedy swoim wybuchem złości wszystko popsuł.

- Gdzie jest Shane? – spytał Bob, opierając się łokciami o stół.

- Nie wiem. Szukałam go już wszędzie i wygląda jakby wyparował, zresztą Victorii też nie ma, ale ona pewnie poszła do miasta na swoje „polowania" – wypowiedziałam ostatnie słowo nakreślając w powietrzu cudzysłów.

- Myślicie, że mogło się coś stać? – spytał Bryan.

Wtedy do pomieszczenia wszedł Jack. Od razu było widać, że niedawno wstał. Przetarł oczy i niepewnym krokiem podszedł do mnie.

- Sky. Chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział poprawiając wciąż nieułożone włosy.

- Nie mamy teraz czasu, Shane zniknął – odpowiedziałam starając się unikać jego wzroku.

Chłopak przygryzł wargę. Od razu było widać, że się denerwuje, a na temat bruneta nie chce słyszeć ani słowa.

- Może poszedł razem z Victorią? – brunet głośno myślał.

Wszystkie oczy w pomieszczeniu automatycznie skierowały się w jego stronę.

- Mógłbym pojechać tam samochodem i ich poszukać – zadeklarował się.

Wszyscy uznaliśmy, że to dobry pomysł. Wszyscy oprócz Jack'a. Jego nie interesowało to co się stanie z brunetem. Denerwowała mnie jego obojętność na los chłopaka.

- To ja zabieram się do działania – powiedział Bryan wychodząc z pomieszczenia.

Oczami Bryan'a

To prawda obiecałem, że poszukam Shane'a i Vctorii, ale miałem do zrobienia coś ważniejszego, a poza tym wierzyłem, że są cali i zdrowi i niebawem wrócą do naszego domku.

Ponadto ta sprawa nie dawała mi spokoju. Musiałem wiedzieć czy moje przypuszczenia są prawdziwe, a jeśli okazałoby się, że tak to wiele by to zmieniło w moim dotychczasowym życiu.

Zaparkowałem samochód pod białym domem z czerwonym dachem i wziąłem głęboki oddech.

Wyszedłem ze środka, zamknąłem brudną toyotę i czym prędzej ruszyłem w jego stronę. Nie zamierzałem marnować czasu na głupoty i od razu zabrałem się do działania.

Iluzja TOM IIWhere stories live. Discover now