Oczami Jack'a
Nie zastanawiając się ani chwili, wpadłem do pokoju Sky. Kiedy rozejrzałem się dookoła z przerażeniem stwierdziłem, że jest pusty.
- Nie ma jej! – krzyknąłem w stronę bruneta, stojącego za mną.
- Co się właściwie stało? – spytał oglądając się za siebie. Pewnie przyglądał się Bob'owi, który stał na dole, przeciągle ziewając. Słysząc nasze krzyki na pewno się obudził.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Tysiące myśli kołatało mi się w głowie. Każda starała się przekrzyczeć tą drugą, ale w końcu posłuchałem jednej z nich.
Wyminąłem bruneta i zbiegłem ze schodów, blondyn był tak zaskoczony moją nagłą reakcją, że nawet nie zdążył się odsunąć i musiałem go popchnąć ramieniem by przejść.
- Jack co jest grane? –spytał jeszcze zanim wybiegłem na zewnątrz.
Na zewnątrz było zupełnie ciemno i tylko księżyc w towarzystwie pięknych gwiazd, które mrugały w moją stronę, rozświetlały tę noc.
Ruszyłem pędem przed siebie. Miałem nadzieję, że brunet nie uciekł daleko i Sky jest cała i zdrowa. Chciałem być tylko przewrażliwionym i cholernie zazdrosnym chłopakiem, który przejmuje się najmniejszymi drobiazgami. Wydawało mi się, że Bryan w przeciwieństwie do mnie był opanowany i sądził, że dziewczyna dobrowolnie udała się gdzieś z Shane'm. Mimo, że ruszył za mną niczym torpeda to jego twarz wydawała się spokojna. Ewidentnie bagatelizował sprawę kiedy mi do głowy przychodziły najgorsze scenariusze.
- Ruszaj się Bryan! – warknąłem gdy udało mu się dotrzymać mi tempa.
- O co ci właściwie chodzi !? Przecież... Nic się nie stało – wychrypiał brunet zwalniając odrobinę.
- Mam nadzieję, że masz rację i wszystko będzie dobrze. – Modliłem się w myślach aby tak było.
Kiedy przebiegliśmy już kilkanaście metrów ujrzeliśmy srebrną hondę, która była zaparkowana za gęstymi krzakami przez co ledwo ją dostrzegliśmy.
- Zobacz! – Wskazałem samochód od razu ruszając w jego stronę.
Kiedy byłem już wystarczająco blisko ujrzałem Shane'a w kapturze zamykającego bagażnik.
- Gdzie jest Sky!? – warknąłem zaciskając pięści.
Brunet uśmiechnął się szyderczo unosząc pistolet w moją stronę.
- Co teraz zrobisz Jack? Rzucisz się na mnie, a może zabierzesz mi broń? Jesteś zabawny wiesz?– prychnął - Wydaje ci się, że jesteś jakimś pieprzonym bohaterem? Nie, nie jesteś, a to co się za chwilę stanie będzie na to kolejnym dowodem – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zacząłem powolnym krokiem zmierzać w stronę bruneta. Nie mogłem uwierzyć, że kiedyś uważałem go za swojego przyjaciela. Był jedną z niewielu osób, którym myślałem, że mogę zaufać. Życie bywa zaskakujące. Jednego dnia jesteśmy szczęśliwi a kolejnego wszystko trafia szlag.
Nie wiedziałem gdzie jest Bryan. Jeszcze niedawno był tuż obok mnie, ale potem zdawało mi się, że byłem tam zupełnie sam. Nie rozumiałem co się stało i dlaczego brunet uciekł. Czy mógłby zostawić mnie samemu w takim momencie?
Kiedy już zacząłem wątpić, że chłopak jest tam ze mną, on niespodziewanie wyskoczył zza pobliskiego drzewa i rzucił się na bruneta. Ten zaskoczony takim obrotem akcji nawet się nie zdążył się obronić i padł na ziemię tym samym oddając strzał w moją stronę.
![](https://img.wattpad.com/cover/78007003-288-k324989.jpg)
YOU ARE READING
Iluzja TOM II
FantasyDruga część "Intuicji". Jeśli nie czytałeś/aś poprzedniej części, zrób to zanim zaczniesz czytać TOM II !!! To się jeszcze nie skończyło. Manipulant wciąż gdzieś jest, a jego marionetki szykują się do prawdziwej wojny. Świat gdzie...