☆Rozdział 4☆

465 44 3
                                    

Siedzę przy stole i smętnie wsuwam w siebie resztki śniadania. Jak można, w tak perfidny sposób, kogoś obudzić? 
Moja mama ponoć nie mogła mnie dziś dobudzić, więc oblała mnie lodowatą wodą.
Mówi się, że zimna woda zdrowia doda, ale ja coś czuję, że jutro będę na antybiotykach.
– Zostaw już tą biedną jajecznicę w spokoju. – do kuchni wszedł tata z gazetą w dłoni. Dopiero teraz zorientowałam się, że widelec, który trzymam w dłoni, maltretuje jajko na talerzu. No, większości jest już poza talerzem.
– Dzięki, uratowałeś te resztki. – powiedziałam odkładając talerz do zmywarki. Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
– Na którą masz do szkoły? – zapytał przeglądając kolejne strony z artykułu. Zerknęłam na zegarek w telefonie. Mam jeszcze pół godziny.
– Piętnaście po ósmej zaczynam pierwszą lekcję. – usiadłam obok niego.
– Może chcesz żebym Cię podwiózł? – spojrzał na mnie znad okularów.
– Jeśli możesz, bo boję się, że na pieszo nie zdążę. – odpowiedziałam przerzucając swoją torbę przez ramię.
– Jasne, czekaj obok auta, ja już idę. – powiedział i wyszedł z kuchni.
Założyłam trampki i wyszłam przed dom. Oparłam się plecami o przednie drzwi i czekałam na tatę.
Przyszedł pięć minut potem, więc zamartwianie się o spóźnienie było niepotrzebne.

Jako że od trzech lat chodzę do tego samego liceum, bez problemu znalazłam odpowiedni gabinet. Cała klasa ucichła, upewniając się, że to nie nauczyciel, i wróciła do dalszych rozmów. Katie siedziała w ostatniej ławce, trzymając dla mnie miejsce koło siebie, a Dylan siedział przed nią. Katie żywo gestykulowała rękami, co oznaczało, że albo się kłócą, albo rozmawiają o czymś ważnym. Jestem pewna, że chodzi o to pierwsze.
– Hej. – przysiadłam się do nich, jednak byli tak zajęci, że mnie nie zauważyli. Westchnęłam cicho i wypakowałam książki na ławkę. Z tego co usłyszałam to sprzeczali się o jakąś dziewczynę z równoległej klasy. Dałam im chwilę na skończenie dość głośnej ,,rozmowy", co nietrwało długo, bo Katie obróciła się obrażona na swoim krześle, a Dylan wydał z siebie jęk rezygnacji.
– Skończyliście? Głowa zaczęła mnie od was boleć. – pomasowałam skronie a oni skierowali swoje spojrzenia na mnie.
– Jak dobrze, że jesteś, bo ten palant mnie zdradza. – wskazała palcem na swojego chłopaka.
– Jak to? – zapytałam zarazem zaskoczona jak i znudzona. Przecież oni i tak się pogodzą. Zawsze tak jest.
– Wcale Cię nie zdradziłem! Jak zwykle wyciągasz błędne wnioski! – warknął zły. Gdyby mój chłopak co chwilę oskarżał mnie o zdrady to też byłabym wściekła.
– To jak wytłumaczysz swoje potajemne spotkania z Pamelą?! Tylko nie kłam, widziałam was razem wiele razy!
– Jesteśmy przyjaciółmi! Pomagałem jej tylko!
– Ciekawe w czym? Robiłeś jej kurs pierwszej pomocy? Nie wiedziała jak się robi usta-usta?!
– Jesteś najbardziej upartą i nieznośną dziewczyną, jaką kiedykolwiek znałem! – wykrzyknął.
– Tak? To idź sobie do tej Pameli, pewnie jest tysiąc razy lepsza! – warknęła odwracając się do niego.
– Nigdzie nie pójdę, a wiesz dlaczego?
– Dlaczego? Znudziła Ci się, tak jak ja?
– Nie, ponieważ Cię kocham. – skończył nachylając się nad nią.
– Ja Ciebie też. – odpowiedziała przyciągając go do siebie.
Przewróciłam oczami przenosząc spojrzenie na tablice.
Ja ich po prostu nie rozumiem. Każda ich kłótnia wygląda dokładnie tak samo. Ech. Dojrzałam znad ramienia Dylana, że Sindy, nasza koleżanka z klasy, wysyła mi jakieś dziwne sygnały migowe. Pokręciłam głową i skierowałam się w stronę jej ławki. Ona od zawsze była jakaś dziwna.
– Co się stało? – zapytałam, siadając obok niej.
– Słyszałaś, że do naszego liceum chodzi nowy trzecio klasista? – zapytała uśmiechając się.
– Nic mi o tym nie wiadomo, tylko zastanawiam się dlaczego mi to mówisz. – to było dość dziwaczne, że chce ze mną o tym pogadać. Nie mam opinie dobrej rozmówczyni.
– Bo nie ma Clarissy, a ja nie mam z kim poplotkować. – burknęła obrażona, zdmuchując włosy z czoła. Co za kobieta.
– Rozumiem. – raz kozie śmierć. – Czyli jak nazywa się nowy uczeń?
– Tego to ja nie wiem, ale chodzi do 3a i ponoć ma niewyobrażalnie piękne oczy! I niewyobrażalnie umięśnione ciało! – zapiszczała z zachwytem.
– Niewyobrażalnie piękne oczy powiadasz? – przymknęłam oczy z irytacji. Domyślam się, kto jest nowym uczniem, ale jeśli mam rację to niech Bóg ma mnie w opiece.
– Panno Kelly, proszę wrócić na swoje miejsce. – powiedziała donośnym głosem nauczycielka. Nawet nie zauważyłam kiedy weszła.
– Nie mam zamiaru się powtarzać. – rzuciła mi szybkie spojrzenie i usiadła za biurkiem.
Kiwnęłam głową do Sindy i wróciłam na swoje miejsce, modląc się żeby nowy chłopak nie okazał się być nim.

Rozdział bardzo krótki moim zdaniem. Nie wiem czy jestem z niego specjalnie zadowolona.
Na razie nic się nie dzieje, ale powoli wszystko nabiera tempa. Cierpliwości!
Pozdrawiam Żabki!
~TiredQueen

(Not) Every Body is PerfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz