☆Rozdział 15☆

255 27 11
                                    

Johnny

Pierwszą moją myślą były cholernie, miękkie usta, a drugą cholernie, piekący policzek.

Z niechęcią oderwałem się od niej i złapałem za bolące miejsce.

Jej wygląd zwalał z nóg. Włosy w kompletnym nieładzie, a na polikach solidne rumieńce. Oczy świeciły i razem z opuchniętymi wargami tworzyły niesamowity efekt.

Jednak było coś, co absolutnie nie pasowało do tego uroczego obrazka.
Przeszywała mnie wzrokiem ostrym jak brzytwa, a jej ciało ułożyło się w pozycje  bojową.

Nie miałem wątpliwości, że mogłaby mi przyłożyć po raz drugi.

Obserwowałem jak zaciska powieki i unosi jeden palec w górę.
Po chwili jednak, jakby zrezygnowała, zacisnęła pięści i odwróciła się na pięcie.

Doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jak zachowam bezpieczną odległość.
Nie do końca wiedziałam czy zaraz nie wybuchnie.
Jednak, kiedy zobaczyłem znak z nazwą ulicy nad moją głową, musiałem coś powiedzieć.

- Gwen... — zacząłem spokojnie.

- Nawet nie próbuj.

- Ale czekaj...

- Skończ.

- No bo ale...

- Johnny! — krzyknęła odwracając się w moją stronę. Zamilkłem przyglądając się jak mruży oczy. — Mógłbyś się zamknąć i nie pogarszać swoje, i tak już, beznadziejnej sytuacji?

Uniosłem w górę obie ręce.
Kiwnęła głową i znów zaczęła maszerować.

Rozglądała się i wciąż zaciskała dłonie. Nie miałem zamiaru się więcej wtrącać.
Jeśli zauważy, że idzie w złą stronę, to się odezwie.

Szedłem za nią, kiedy starała się uciec jak najdalej.
Niektórzy ludzie, czasami, mają mnie dość.
Ponoć jestem strasznie irytującą osobą bez uczuć.
Nie wiem, skąd to się wzięło, ale to absolutnie nie prawda.
Irytujący może jestem, ale uczucia mam.

Z tą myślą przyśpieszyłem wyrównując z nią krok.

Spojrzała na mnie kątem oka i sapnęła oburzona.

- Nie obrażaj się. — nie spuszczałem z niej wzroku oglądając, co dzieje się na jej twarzy.

Gwen była jedyną osobą jaką znałem, której twarz mogła wyrażać tyle, emocji naraz.
Był na niej gniew, frustracja, zawstydzenie.

- Naprawdę. Nie warto marnować życie na takie bzdury. Stało się i okej, niech będzie. Ja niczego nie żałuję.

Prychnęła, sapnęła albo westchnęła.
Nie byłem w stanie stwierdzić.

- Johnny, do jasnej cholery, kto dał ci prawo mnie całować?

Warczała jak wściekły pies.
Nie miałem pojęcia, co zrobić żeby przestała.
Chociaż tak właściwie, to chyba nie chcę żeby przestawała.
Tym razem rumieniec przybrał kolor połączenia jabłek i malin.

Wzruszyłem ramionami wkładając ręce w kieszeń.

- Myślę, że to ja sam sobie pozwoliłem.

Pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Zachowujesz się jak rozkapryszony dzieciak.

- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie. Tylko, że ty jesteś obrażalską księżniczką.

Stanęła o mało co, nie potykając się o własne nogi.
Ponownie wymierzyła we mnie palcem.

- Nie będziesz tak do mnie mówił! Nie jestem obrażalska ani, tym bardziej, rozkapryszona!
To ty mnie pocałowałeś i czuję się teraz cholernie dziwnie!

(Not) Every Body is PerfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz