Wychodzimy z apartamentowca. Ku mojej frustracji ulicę dalej Max odpala papierosa. Kombinuję już w głowie, co mogę z tym zrobić, ale w końcu to jego wybór i nie wiem czy mam prawo jakkolwiek na to wpływać. Po chwili uświadamiam sobie, że mam go chronić od uszczerbków na zdrowiu fizycznym. To chyba zalicza się do momentów, gdy on krzwydzi sam siebie. Myślę nad tym, jak sprawić, aby przestał. Zanim jednak zdołałam cokolwiek wykminić, on gasi niedopałek tego ohydztwa. Idzie kawałek, a po chwili klnie i kieruje się gdzieś szybko. Drepczę za nim prędko. W końcu Max wchodzi do kwiaciarni. Czyżby nadszedł czas na wybulenie pieniędzy na wielki bukiet dla Alicii? Bingo! Po chwili mój Podopieczny wychodzi z kwiaciarni z wiązanką białych i czerwonych róż w liczbie 7 z każdego koloru. Kwiaty są nieduże, ale razem formują konkretny bukiet przewiązany elegancką białą wstążką. Max się stara. Widać to po nim, że zależy mu na tej blondynce. Chłopak niemal w podskokach wraca do apartamentowca. Portier tylko kiwa głową z lekkim uśmiechem. Zdaję się, że to nie pierwsza taka sytuacja. Za moment znów jesteśmy pod drzwiami z numerem 1515. Zerkam na zegarek na nadgarstku Maxa. Jest 7 30. Tak wcześnie? Nie rozumiem. Jak nastolatek może wstawać przed 6, żeby zdążyć przeprosić swoją dziewczynę przed szkołą? To już musi być miłość, bo jak to nią nie jest, to ja nie wiem co jest. Ja, jako żywa osoba, szybciej niż o 6 30 nie wstałam ani razu w ciągu swojego stosunkowo krótkiego życia. Alicia otwiera drzwi, po tym jak Max w nie zapukał. Chłopak chowa bukiet za plecami.
- Czego tu znowu chcesz? Powiedziałam, że masz spadać.- warczy Alicia w mundurku szkolnym. Ma granatową spódniczkę, białą koszulę z herbem szkoły i niebieski krawat. Blond włosy upięte na czubku głowy, a wolno puszczone kosmyki przy głowie lekko się kręcą na końcach.
- Alicia...wybacz mi błagam. Jestem durniem i chamem. Wiem o tym. Jednak kocham cię ponad wszystko i ty wiesz o tym.- zaczyna Max. Dziewczynie złagodniał nieco wyraz twarzy, ale wciąż wygląda na nieprzekonaną. Mam wrażenie, że Max padnie zaraz przed nią na kolana.
- Ali, jesteś dla mnie wszystkim. Wybacz mi błagam. Chciałem...chcę cię dziś zabrać gdzieś. Proszę daj mi szansę.- błaga.
- Która to już szansa Max?- mówi zrezygnowana dziewczyna.
- Ostatnia.- odpowiada Max z nadzieją w głosie i wyciąga bukiet przed siebie ze zwieszoną głową jak zbity pies. Alicia patrzy na niego, po czym podchodzi i lekko całuje go w policzek.
- Jesteś największym idiotą tego świata.- mówi z uśmiechem na twarzy.
- Wiem.- wzdycha z ulgą Max.
- Moim idiotą.- dodaje blondynka, wzbudzając na ustach mojego Podopiecznego uśmiech z gatunku tych zarezerwowanych dla zakochanych facetów. Zaczynają się czule całować i wchodzą do mieszkania. Wywracam oczami zniesmaczona i ignorując ich amory, realizuję swój misterny plan związany z papierosami Maxa. Znajdują sie w zewnętrznej, czyli najmniejszej kieszeni plecaka. Chłopak rzucił go przed chwilą przy drzwiach zajęty swoją dziewczyną. Na szczęście salon, w którym usiedli na kanapie i przyssali się do siebie, jest połączonym pomieszczeniem z korytarzem. Nie grozi mi więc teleportacja tuż na dwoje, miziających się młodych ludzi. Odpinam cicho plecak, wyciągam paczkę papierosów i zapalniczkę, po czym zamykam równie cicho. Część pierwsza planu wykonana. Teraz jak się tego pozbyć. Do śmietnika Alici nie wrzucę, bo jeszcze któreś się pokapuje. Poczekam aż wyjdziemy. Kilka minut mija. Przysiadam na szafce na buty, słuchając ich słodkich słówek. Teatralnie wyrażam swoje obrzydzenie pokazując palcem w głąb buzi i imitując odruch wymiotny. Tak naprawdę to cieszę się szczęściem Maxa mimo iż opiekuję się nim pierwszy dzień. To wrodzona cecha Aniołów Stróży według mnie. Muszę połapać się w realiach jego życia żeby wiedzieć przed czym mam go chronić.W końcu parka wstaje z kanapy. Max łapie plecak, Alicia idzie po torbę do pokoju. Wychodzimy z mieszkania. Dziewczyna zamyka drzwi kluczem i kieruje się, ciągnąc Maxa za rękę, do windy. Ja podążam za nimi. W sumie bycie Aniołem Stróżem to życie egzystencją swojego Podopiecznego. Jest to trochę jak wieczne oglądanie filmu z jednym bohaterem. Ten moment, gdy błagasz producentów filmowych żeby włos z głowy nie spadł twojej ukochanej filmowej postaci. Jako Anioł Stróż to ty dbasz o to, aby mu włos z głowy nie spadł, a po za tym możesz obserwować życie Podopiecznego opychając się popcornem ( o ile sobie go zdobędziesz jakimś cudem) niczym w kinie. To ciekawa perspektywa na życie po śmierci. Po drodze na stację metra wyhaczam uliczny kosz na śmieci, do którego wrzucam zabrane Maxowi papierosy wraz z zapalniczką. I po krzyku. Spisałam się na medal, nie ma co. Najwyżej trochę się chłopak powścieka, że zgubił albo go okradli. Będę tak robić z każdą paczką. Na samą myśl się uśmiecham. Skuteczny plan.
CZYTASZ
Druga szansa
RomanceMiałam go chronić. Był moim Podopiecznym. To nie miało tak wyglądać. Kilka łez znaczy łazienkowe kafelki koło moich stóp, zakończających podkulone pod brodę nogi. - Och Max, co myśmy zrobili?