Rozdział 8

12 2 0
                                    

Przez wiele dni dziewczyna w przetartym, granatowym płaszczyku pojawiała się pod kamienicą. Dni, tygodni, miesięcy. Ludzie mówili, że to wariatka. Ktoś kiedyś kupił jej jedzenie z litości. Po pół roku pojawiała się rzadziej, raczej popołudniami. Czasem płakała. Czasem zaciskała pięści z bezsilności. Czasem podobno mamrotała czyjeś imię. Zawsze ruszała się z miejsca za pewnym chłopakiem. Okoliczni mieszkańcy orzekli, że to on jest powodem obecności dziewczyny i ma na jego punkcie jakąś psychozę. Minął rok albo dwa. Pewnego, letniego wieczoru dziewczyna uznała, że nie jest już potrzebna. Pewnego, letniego poranka już nie pojawiła się pod kamienicą. Pewnego, letniego popołudnia dziewczyna zaczęła nowe życie.

Ziewam przeciągle. Pragnę teraz albo spać dalej albo napić się porządnej kawy. Wyłaniam się z pościeli i wstaję. Krokiem godnym powstałego z martwych trupa przemieszczam się do łazienki. Załatwiam poranne, typowe dla tego pomieszczenia, sprawy i kieruję się do kuchni. Włączam wodę na kawę i otwieram lodówkę. Wyjmuję produkty na swoje śniadanie. Twaróg ze śmietaną i cukrem. Od wczoraj mam na niego ochotę. Do pracy robię sobie kanapkę. Włączam radio i słuchając porannych wiadomości jem posiłek. Po chwili zalewam kawę i idę się ubrać, zamiast czekać aż wystygnie do momentu bycia zdatną do picia. Pracuję w tutejszym gabinecie weterynaryjnym i przyległym do niego schronisku dla zwierząt. To obszar nieco za miastem, więc muszę trochę dojechać. Na szczęście jest tam poprowadzona linia metra. Muszę się przesiąść tylko raz. Jeśli chodzi o moje kwalifikacje zawodowe to wyrobiłam je sobie na zaocznych studiach, na które ciężko pracowałam. Stwierdzono u mnie urojenia i leczę się psychicznie. Już nie wydaję mi się, że jestem Aniołem Stróżem. Mój psychiatra powiedział, że takiej historii jeszcze nie słyszał, ale to przykład urojeń, a biorąc pod uwagę moją przeszłość, nie dziwi mi się, że mam takie problemy. To bardzo miły mężczyzna. Jest cierpliwy. Nie wyśmiał mnie, ale podszedł do mojej opowieści jako do objawu choroby. Uznał to za długofalowe urojenie spowodowane szokiem uratowania siebie z niewoli i chłopaka z wypadku. Powiedział, żebym przeprowadziła się w rejony miasta oddalone od miejsca zamieszkania tego chłopaka i nie pojawiała się pod jego kamienicą. Pierwszy warunek był na razie niemożliwy z powodów finansowych, ale już niedługo przeniosę się bliżej miejsca pracy. Pod kamienicą natomiast już się nie pojawiam, bo i po co? Pamiętam jak się chłopak nazywał, ale w sumie nie wiem po co mi ta wiedza. Przyzwyczajam się też do myśli, że moja rzekoma śmierć i zostanie Aniołem zostały przez mój umysł wyimaginowane pod wpływem ucieczki z niewoli, w której się urodziłam. Napisano o mnie artykuł w gazecie. O mojej historii. Nikt na razie nie potrafił się dowiedzieć, kto mnie przetrzymywał wraz z matką i skąd uciekłam. Sama byłam przesłuchiwana w tej sprawie kilka razy, odkąd wszystko wyszło na jaw. Zgodnie z prawdą mówiłam, że nic nie pamiętam prócz N.I.E.B.O i zostania Aniołem Stróżem. Na tydzień umieszczono mnie w szpitalu psychiatrycznym, ale wypuszczono. Uzyskałam pracę w schronisku i klinice w ramach terapii oraz nakaz wizyt psychiatrycznych do odwołania.  Państwowe instytucje miały ze mną sporo formalnych problemów, bo pierwszy raz spotkano się z takim przypadkiem. Jednak na razie żyję względnie normalnie. Staję na nogi po traumie chorej historii mojego, dotychczasowego życia. Mam też stwierdzone, utajone rozdwojenie jaźni. Czuję wewnętrznie emocje kogoś innego. Na przykład podczas wesołej sytuacji czuję nagły przypływ smutku, żalu, a nawet rozpaczy lub złości. Wcześniej myślałam, że jestem połączona więzią z tym chłopakiem. Teraz wiem, że jestem po prostu chora i leczenie mi pomoże. Na razie mam problemy z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, ale powoli to się zmienia. Już nie boję się do kogokolwiek odezwać. Lubię pracę ze zwierzętami. One jakoś wyjątkowo do mnie lgną. Nawet te najbardziej agresywne, zdziczałe psy. Dają mi się nawet pogłaskać. Wracając do chwili obecnej. Po ubraniu się w jeansy, T-shirt i bluzę, wypijam kawę, wyłączam radio i idę umyć zęby. Po uczesaniu włosów zbieram się do wyjścia do pracy. Po opuszczeniu klatki schodowej wita mnie przytłumione słońce wczesnego poranka, niemal świtu. Uśmiecham się i patrzę w niebo. To będzie wyjątkowy dzień. Mówię tak codziennie, ale wierzę, że tak będzie, bo każdy dzień ma w sobie coś wyjątkowego.

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz