Max siedzi w wannie. Ja jak zwykle usadowiona jestem na łazienkowym dywaniku, tyłem do niego, przodem do drzwi bawiąc się brązowymi włosami. Chłopak szoruje się już dobre pół godziny. Zaraz sobie skórę wydrapie, żeby tylko pachnieć na każdym centymetrze swojego ciała. Na szafie już wiszą czarne jeansy, niebieska koszula i szara marynarka. Przymierzał ten strój jakieś 10 razy zanim stwierdził, że jest odpowiedni. Niemiłosiernie się chłopak stresuje. Wcale mu się nie dziwię. Dziś jeden z najważniejszych dni w jego życiu.
***kilka godzin później***
Zgodziła się. Nie wiem, co świeżutcy narzeczeni teraz robią, ale mogę się tylko domyślać. Dobra wiadomo.co robią. Tego nie da się pomylić z niczym innym. Znaczy ja siedzę w części kuchennej, a oni są na kanapie w salono-jadalnio-kuchni mieszkania Alicii. Po pikniku nad dzikim jeziorem za miastem i uroczej kolacji w altance, którą przygotowała pewna, starsza pani w zmowie z Maxem, mój Podopieczny oświadczył się swojej wybrance. Nie wyglądało to, jak z filmu. Głos mu dygotał, trząsł się jak osika, a wyglądał jakby miał zaraz walczyć z potworem, a nie oświadczać się swojej ukochanej. Jednak ona ze szklistymi oczyma wydukała "Tak". Potem musiałam się odwrócić, bo zaczęły się namiętne pocałunki. Teraz też siedzę tyłem, ale uszu nie zatykam. Słyszę ich i wcale mi się to nie uśmiecha. Jednak niech się cieszą sobą. Ja się raduję razem z nimi. Alicia jest odpowiednią kandydatką na żonę dla Maxa. Uspokaja jego ryzykowne zapędy. Nie robi mu awantur o byle co, choć ten tak twierdzi. Max zwykle nie pokazuje większego zainteresowania normami społecznymi czy zachowaniami z gatunku "wypada, nie wypada". Podejrzewam, że to przez dzieciństwo pod wychowawczym okiem babci. Wiadomo, że babcie rozpieszczają wnuki i ciężko im przyjąć postawę dyscyplinującą. Jednak twierdzę, że póki co moje anielskie zadanie jest nudne. Nie musiałam ratować Maximiliana z żadnej opresji fizycznej. Nie miał wypadku, bójki ani nie był w innej sytuacji zagrażającej jego zdrowiu fizycznemu. Jego psychika też ma się dobrze na moje. W tym momencie pewnie ma się cudownie.
- Litości, kochacie się na tej kanapie już godzinę. -jęczę uderzając głową w swoje kolana.***kilka tygodni później***
Życie Maximiliana zmienia się teraz dynamicznie. Jest zmuszony podejmować ważne decyzje. Dlaczego? On i Alicia wpadli jak śliwka w kompot. Dokładnie. Urodzi im się potomek. Rodzice dziewczyny są wściekli. To tradycjonaliści. Nalegają na ślub. Moje zadanie jest nudne. Czuję się jak w filmie. Miałam jednak okazję wykazać się swoimi umiejętnościami. Kilka dni temu, Max prawie wylał na siebie wrzącą herbatę. Jakimś dziwnym sposobem, z niebywałym refleksem odepchnęłam kubek w locie, a swoją sukienkę podstawiłam pod płyn. Trochę się tylko oparzyłam. Dla mnie w tamtym momencie czas jakby zwolnił. Nie planowałam tego. Po prostu zareagowałam. To było jak instynkt. Widocznie tak to wszystko działa. Moja podświadomość i odruchy robią wszystko za mnie, jeśli istnieje realne ryzyko krzywdy u Maxa? Teraz tematem nr 1 w życiu mojego Podopiecznego są przygotowania do ślubu z Alicią. Chłopak ma jednak wątpliwości. Źle sypia. Gdy jest naprawdę beznadziejnie, podchodzę i przytulam go. Jakby to miało jakoś pomóc? Jemu pewnie nie pomaga, ale ja czuję się lepiej ze świadomością, że może czuje choć delikatne ukojenie. To złudzenie pozwala mi myśleć, że jestem mu potrzebna. Kolejne tygodnie sprawiają, że zaczynam się wahać czy rzeczywiście tak bardzo pasuje mi ich związek. Co mam mówić? Przebywanie z Maxem sprawia, że czuję się z nim związana. To niezwykła więź, ale niestety dla niego niewidoczna. Tak, jestem zazdrosna o Alicię. Czasem wrzeszczę na Maximiliana. Chcę, aby mnie zauważył. Tłukę pięściami w jego plecy, gdy robi coś, co mi się nie podoba. Jednak dla jego dobra wytrzymuję ten ból. Z nią będzie szczęśliwy. Ze mną nie. Mnie nie ma. Dla niego ktoś taki jak ja nie istnieje. Dla świata Elizabeth Smith nie istnieje. Nie ma jej. Jestem gdzieś po za światem, gdzieś w jego niematerialnej powłoce. Samotna, ale mam misję i ją wykonam. Misję ochrony i opieki nad Maxem oraz jego przyszłą rodziną.
CZYTASZ
Druga szansa
RomanceMiałam go chronić. Był moim Podopiecznym. To nie miało tak wyglądać. Kilka łez znaczy łazienkowe kafelki koło moich stóp, zakończających podkulone pod brodę nogi. - Och Max, co myśmy zrobili?