Rozdział 7

19 2 0
                                    

Jest ciężko. Od wypadku minął miesiąc. Współlokator Maxa się wyprowadził. Nie. Ja nie zamieszkałam z nim. Udało mi się otrzymać mieszkanie 15 minut drogi piechotą od jego. Jestem teraz realną osobą. Zmartwychwstałą Elizabeth Smith. Jednak wciąż mam misję. Wciąż Max jest moim Podopiecznym. On cierpi. Niejednokrotnie zdążył się upić. Wypalił już kilkanaście paczek papierosów. Prawie wcale nie wychodzi z domu i to nie z powodu złamanej nogi. Dodatkowo utraciłam przymus pozostawania z nim w jedynym pomieszczeniu. Nie wiem czy przypadkiem nie mogłabym zacząć nowego życia. Jednak wciąż jestem Aniołem Stróżem. Dostałam drugą szansę od losu w zamian za opiekę nad Polluxem. Nie mogę tego zlekceważyć. Jak jednak teraz sobie radzę z moim zadaniem? No właśnie sobie nie radzę. Nie mam możliwości wejścia do jego mieszkania. Nie mogę zajrzeć przez okno, bo jest to mieszkanie na piętrze i w dodatku byłoby to dla niego niepokojące, że jakaś obca dziewczyna gapi mu się przez szybę. Pewnie wysłaliby mnie do szpitala psychiatrycznego. Kręcę się więc cały czas w pobliżu jego mieszkania, jak sęp nad padliną. Czekam aż wyjdzie i wtedy idę za nim, śledząc go niczym pierwszej klasy detektyw. Liczy się dla mnie jego bezpieczeństwo. Teraz nie marznę, bo dostałam sporo ubrań z opieki społecznej. Mam też znoszone, ale ciepłe buty i także znoszony oraz nieco przetarty na ramieniu granatowy płaszczyk.  Ludzie niejednokrotnie pytali mnie czemu jestem tu każdego dnia. Zawsze oznajmiałam, że na kogoś czekam, ale nie wiem na ile wystarczy mi ta wymówka. Jakoś sobie radzę. Na razie przyznano mi półroczny zasiłek. Potem mam już znaleźć sobie pracę. Wyznaczono mi także półroczną, przymusową opiekę psychologa. Do tego czasu muszę sobie wszystko poukładać. Jak żyć normalnie, a raczej sprawiać takie pozory i jednocześnie pełnić służbę Anioła Stróża. To nie będzie łatwe o ile w ogóle jest możliwe. Chciałabym być blisko niego. Ukoić choć trochę jego ból. Wszystko mu opowiedzieć. Wszystko mu wyznać. Chciałabym aby zrozumiał i uwierzył. Jednak to logiczne, że to się nie stanie. Nawet jeśli kiedykolwiek zbliżyłabym się do Maxa, nie uwierzyłby w opowieść o Aniele Stróżu. Pozostaje mi pełnić swą misję z ukrycia za pomocą wszystkich możliwych środków jakimi będę dysponowała. Póki co używam środka, którym jest czekanie w okolicach jego mieszkania aż z niego wyjdzie. Pasjonujące zajęcie. Gryzę kanapkę, którą zrobiłam na myśl o koczowaniu tutaj. Teraz mój organizm domaga się wszystkiego tak samo jak u każdego normalnego człowieka. To zabawne, że mi to przeszkadza, a przecież sama byłam żyjącym własnym życiem człowiekiem i to nie aż tak dawno. Może dzieje się tak dlatego, że przez długi okres pilnowałam tylko potrzeb Maxa, bo moje nie istniały. Obecnie muszę dbać o swoje oraz kombinować jak zadbać też o niego i to do tego z dystansem. Póki co nasze kontakty zaczęły i skończyły się na jednym "dzień dobry" w sklepie niedaleko. W głowie wymyślam wciąż tysiące scenariuszy jak zbliżyć się do Maximiliana. Jak zacząć rozmowę i znajomość. Gdyby to się udało, musiałabym się pilnować i sprawiać wrażenie, że nic o nim nie wiem. Nie mogę z tym czekać w nieskończoność. Max sobie nie radzi. Jest z nim coraz gorzej. Chcę mu pomóc. To jedyne czego pragnę, ale osiągnięcie tego na razie przerasta moje możliwości. Pozostaje mi czekać na okazję. Nie poddam się.

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz