Rozdział 8

31 4 0
                                    

Kolejny dzień. Obudziłam się o godzinie 10:00.

- O nie! - Spojrzałam na budzik. - Jestem już spóźniona!!! Wstałam i czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zrobiłam co do mnie należało i szybkim krokiem zeszłam na dół do kuchni. Ciocia była już w stadninie. Zapewne nie obudziła mnie, bo spieszyła się tak jak ja. Wczoraj mówiła, że ma dzisiaj ważną sprawę do załatwienia. Ciekawe co to? Z resztą zaraz się przekonam, bo właśnie tam idę.

Droga jak zawsze mnie nużyła. Monotonne i wciąż te same drzewa, pola i domy. Mogło by stać się w tym naszej skromnej  wsi coś fajnego. Nawet festyn w parku jest co roku taki sam więc gdy ukończyłam 9 lat skończyłam na niego chodzić.

Szłam tak i rozmyślałam o różnych ,,ważnych'' sprawach, gdy nagle usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Widać było z daleka, że wiezie ze sobą konia. Pędził jakby był uciekającym złoczyńcą, którego goni FBI. Jak w amerykańskim filmie akcji. Gdy przejechał obok mnie usłyszałam tylko jak powtarzał ciągle: ,, Jestem już spóźniony! '' no cóż ... Ja w sumie też już byłam. Oto przypadek pracoholika, który obawia się konsekwencji. To właśnie pieniądze robią z ludźmi. Trudny temat...

W reszcie doszłam do stadniny i od razu pobiegłam w stronę cioci, która stała przy tym samochodzie z przyczepą, który mnie mijał.

- Czyżby przywieźli nowego konia? - Pomyślałam głośno. Za głośno, bo ciocia to usłyszała i odpowiedziała mi:

- Owszem. I to MOJEGO konia. - Powiedziała dumnie i zaakcentowała przed ostatnie słowo.

- Jak to TWOJEGO? - Tak samo to podkreśliłam.

- Kupiłam go dwa dni temu. Czystej krwi piękny izabelowaty Arab. - Z ust cioci niosły się słowa radości. Wyglądała tak jak małe dziecko, które dostanie nową zabawkę. Tylko, że to była ciocia, a jej nowym prezentem był koń.

- Nic nie rozumiem. Myślałam, że już nigdy nie pogodzisz się ze stratą twojej poprzedniej klaczy ciociu. - Zwróciłam jej uwagę przypominając o niedawnej śmierci klaczy.

- Tak naprawdę nie jest on całkiem mój. - Powiedziała ciocia już ciszej.

- Jak to? - Już nic nie rozumiałam.

- No cóż. To miała być niespodzianka, ale... Skoro już tak pytasz to... - Zaczęła niepewnie tłumaczyć.

- Ten koń miał być prezentem dla ciebie na urodziny. - Po tych słowach zamarłam. Całkowicie nie spodziewałam się takiego zwrotu wydarzeń.


Hejka :) Kolejny rozdział. Dzięki za czytanie :) N.F

Galopem do marzeńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz