Hoseok leżał na kanapie głową w dół i próbował w ten sposób razem z Jimin'em grać w wyścigówkę, którą niedawno kupili. Obaj śmiali się co chwilę jeden z drugiego, gdy wirtualny samochodzik kolejny raz wjeżdżał w ogrodzenie, a kolorowa postać krzyczała na swojego kierowcę, niezadowolona z ponownej straty prowadzenia. Ale to nie była wina chłopaków, że ciągle zapominali, iż powinni skręcać w przeciwną stronę, niż podpowiadał im wzrok. Jednak taka rozrywka wydawała im się na pewno dużo przyjemniejsza, niż zwyczajny wyścig.
- Wygrałem! - wrzasnął starszy z nich, zrywając się na równe nogi. A przynajmniej próbując to zrobić, bo jedyne, co mu się udało to przekoziołkowanie z kanapy na dywan. Cudem nic sobie nie uszkodził.
- Hobi hyung, uważaj trochę, bo jak się połamiesz, to dostaniemy szlaban od Jin hyung'a - zauważył Jimin, próbując już usiąść na kanapie, jak należy.
- Jeśli się połamię, to nie będę musiał sprzątać przez miesiąc. A wtedy ty kluseczko przejmiesz moje obowiązki.
Młodszy jęknął, a gdy zobaczył śmiejącego się mężczyznę, natychmiast złapał leżącą w pobliżu poduszkę i rzucił w niego z całej siły. Zaskoczona ofiara znów padła na dywan.
- Kluseczko! Coś ty narobił?! - krzyknął łapiąc się za twarz. - Moja piękna buźka! Złamałeś mi nos! Widzę gwiazdy! Czy ja umieram? O nie!
Park śmiał się i patrzył, jak jego przyjaciel czołga się w jego stronę, wyciągając do niego rękę.
- Jestem za młody, żeby umierać! Nie, kluseczko! Ja widzę światło! Babciu, czy to ty? Kluseczko, powiedz Tae... że go kochałem...
Starszy padł znów na podłogę, a rozśmieszony tym przedstawieniem Jimin, rzucił w niego pozostałymi trzema poduszkami, co w ich przypadku oznaczało już tylko wojnę. Czerwonowłosy natychmiast zerwał się na równe nogi, piszcząc głośniej niż niejedna kobieta w horrorze i popędził korytarzem, próbując ukryć się w swoim pokoju. Na jego nieszczęście wybrał dłuższą drogę, więc Hoseok z łatwością dogonił go już na pierwszym zakręcie, łapiąc pod pachami.
- Co tu się dzieje? - zapytał Yoongi, wychodząc z łazienki.
Młodsi natychmiast od siebie odskoczyli wystraszeni nagłym pojawieniem się swojego hyung'a.
- Znowu się bijecie? - zapytał Min, krzyżując ręce na piersi, ale jego groźna postawa została zepsuta przez uśmiech.
- Nie hyung. Jesteśmy grzeczni - stwierdził natychmiast Hoseok, kreśląc palcem okrąg nad swoją głową, mający imitować aureolę. - Jak dwa aniołki.
- W to nie wątpię. Nie biegajcie po korytarzu, bo znowu coś rozbijecie.
Mogłoby się wydawać, że upominanie o takie rzeczy dwudziestoparolatków to głupota, lecz w przypadku Bangtanów, którzy po pracy zachowywali się jak stado przedszkolaków, takie nagany były całkowicie zasadne. Zwłaszcza po tym, jak przez przypadek stłukli stolik między narożnikami a telewizorem. Hobi musiał wtedy jechać do szpitala na szycie ręki.
- Hyung, co robisz? - zapytał Jimin, szybko podchodząc do Min'a i posłał mu swój uroczy uśmiech.
- Idę spać. Coś się stało Jiminnie?
- Nie, tak tylko pytam. Odpocznij hyung.
Młodszy już chciał wrócić do Jung'a, gdy Yoongi złapał go za ramię i odwrócił w swoją stronę. Bez słowa postukał palcem w policzek, na co czerwonowłosy roześmiał się i szybko przyłożył usta do miejsca, które wcześniej wskazał jego chłopak.
- Teraz będziesz lepiej spał?
- Z pewnością. Bawcie się dobrze. Obudź mnie, gdy będziecie głodni. Dzisiaj moja kolej na gotowanie, skoro Seokjin hyung sprząta.

CZYTASZ
Bangtan Club
FanfictionWitam piękne Panie. Z tej strony Bangtan Club. Ja i moi przyjaciele jesteśmy na każde Wasze skinięcie nawet najmniejszym palcem. Możecie z nami zrobić wszystko, o czym marzycie. No, prawie wszystko. Gotowe przeżyć najlepszą noc swojego życia...