Śmierć. Czym jest? Szczęściem czy cierpieniem? Chwilą czy wiecznością? Początkiem czy końcem? Wszystkim czy niczym?
Jedyne, co wiadomo na pewno to to, że czeka każdego z nas. A co jest potem? Tego nie wie nikt, póki śmierć sama się o człowieka nie upomni.
Jakkolwiek by jej nie określić, jest ona na pewno obecna w naszej codzienności. Każdego dnia ktoś odchodzi - ludzie nam obcy, znajomi, bliscy. Niezależnie od statusu, majątku, wieku, doświadczeń, liczby znajomych - wszyscy bez wyjątku.
Boimy się śmierci. Dlaczego? Bo nie wiemy o niej nic. Bo nie chcemy odejść. Bo nie wyobrażamy sobie, by przestać istnieć. Bo obawiamy się zostawić najbliższych. Wymówki się mnożą i mnożą.
Liczni autorzy o niej wspominają. Starają się w jakiś sposób nakierować swojego bohatera na pogodzenie się z nią. Mówią wiele mądrych słów na jej temat. ,,Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie pokonany", ,,Śmierć jest największą z przygód" i wiele wiele innych. Ale co po tym osobom, które utraciły najbliższych? Jak wytłumaczyć matce, że jej córka udusiła się w pokoju obok, bo się zaczadziła? Jak wyjaśnić żonie, że jej mąż przegrał chorobę z rakiem? Jak powiedzieć dziecku, że ukochany dziadek już nigdy nie będzie się z nim bawił?
Namjoon'owi też nie dało się nic wytłumaczyć. Przecież zaledwie kilka godzin wcześniej przytulał Seokjin'a, całował go i obiecał, że znajdą jego brata, że będzie bezpieczny i już nigdy nie pozwolą nikomu go skrzywdzić. W pewnym sensie te słowa się spełniły. Taehyung leżał w sali szpitalnej pod narkozą, odpoczywając po operacjach, które miały naprawić to, co jego oprawcy zniszczyli. Hoseok czuwał przy nim, nie puszczając dłoni ukochanego, szepcząc do niego słowa, które miały uspokoić przede wszystkim jego samego.
Jeongguk również miał zabieg, w czasie którego złamano mu źle zrastającą się nogę, by nastawić ją odpowiednio. Jimin ani myślał odstępować teraz od jego łóżka, mimo całej tragicznej sytuacji ciesząc się po prostu z odzyskania osoby, którą mocno kochał.
A Namjoon? Właśnie kończył palić ostatniego papierosa z paczki, którą rozpoczął trzy godziny wcześniej. Siedział w męskiej toalecie w szpitalu, zadymiając całe pomieszczenie i topił kolejne wypalone pety w sedesie. Gdyby Yoongi nie skombinował kartki na drzwiach informujących o awarii, pewnie już dawno zostałby stamtąd wyrzucony. Rozwalony czujnik dymu też nie miał szans go zdradzić. Jego stres był ogromny, a nie potrafił sobie poradzić w żaden inny sposób.
- Myślałem, że skończyłeś się już dusić.
- Właśnie miałem dzwonić, byś poszedł mi kupić nową paczkę hyung.
Yoongi oparł się o ścianę, patrząc z góry na swojego szefa. Nigdy nie widział go w tak złym stanie. Zawsze to on był tym najsilniejszym, nic nie mogło go złamać. Był głosem rozsądku, hamującym głupie pomysły najmłodszych, doradcą dla starszych. Wiernym przyjacielem, który się o nich troszczył. Wizjonerem, który miał wielkie plany, traktujący obecną pracę jako chwilowy epizod na swojej drodze. A teraz patrzył na wrak człowieka, który mierzył się ze stratą najbliższej sobie osoby. Na zaledwie cień tego, kim zawsze był. Choć minęło ledwo kilka godzin, Namjoon już przypominał zabytek, który mógł wzbudzać podziw, ale lata świetności miał dawno za sobą. Starszy nie mógł patrzeć na taki obrót spraw. Za bardzo szanował swojego szefa, by być świadkiem jego powolnego upadku.
- Wystarczająco już wypaliłeś. Hyung byłby zły, gdyby cię teraz widział.
Kim roześmiał się, jednak ten dźwięk nie miał w sobie nic z radości. Brzmiał jak wołanie o pomoc, przemieszane z tęsknotą. To stanowczo był najbardziej rozpaczliwy dźwięk, jaki Min słyszał.

CZYTASZ
Bangtan Club
FanficWitam piękne Panie. Z tej strony Bangtan Club. Ja i moi przyjaciele jesteśmy na każde Wasze skinięcie nawet najmniejszym palcem. Możecie z nami zrobić wszystko, o czym marzycie. No, prawie wszystko. Gotowe przeżyć najlepszą noc swojego życia...