Noc w mieście nie należy do przyjemnych. Choć ludzie powinni spać, samochody ciągle się kręcą po ulicach, zewsząd słychać śmiechy pijanych imprezowiczów, a w ciemnych uliczkach kryją się niebezpieczne typy, chcące zrobić krzywdę niewinnym przechodniom, których jedynym grzechem było wyjście ze swojego mieszkania o tej niesprzyjającej wędrówkom porze. Nawet niebo nie chciało patrzeć na to siedlisko zarazy, zasłaniając się chmurami, chowając przed oczami ludzi księżyc i gwiazdy. Zresztą samo miasto nie prosiło o rozkosze, jakie dawało oglądanie fragmentu kosmosu, tworząc nieprzyjemną warstwę spalin nad swoimi wieżowcami.
Wszystko w tym betonowym lesie mówiło, że życie jest nic nie warte. Ludzie spieszyli się każdego dnia do pracy, by zarobić na przyjemności, których ostatecznie nie mogli dostać z powodu braku czasu. Codziennie ginęła tu jakaś anonimowa osoba, o której media mówiły w postaci ,,kolejna ofiara". Nikt więcej. Po prostu szara jednostka, którą może opłacze rodzina. Bo w mieście nie ma szans na współczucie.
Owczy pęd, wyścig szczurów, walka o krzesła - jakkolwiek byś tego nie próbował nazwać, to prawda była taka, że każdy tu dbał tylko o czubek własnego nosa. Żyjesz, by pracować, pracujesz, by żyć. Nie masz czasu dla siebie, swoich bliskich. Po co ci oni? Praca, praca, praca. Twoją wartość jako człowieka wyznacza to, ile masz na koncie, jakim samochodem jeździsz, w jakim towarzystwie się obracasz, w co się ubierasz, jakie masz gadżety. Co kogo obchodzi, że miałeś ciężko w dzieciństwie, nie stać cię na coś, jesteś zdolny, ale nie masz możliwości tego pokazać? To twój problem. Usuń się w cień i nie przeszkadzaj tym, którzy są lepsi od ciebie.
Namjoon zgasił podeszwą papierosa i wyjął z paczki kolejnego. Przyłożył zapalniczkę do końcówki peta i odpalił go, zaciągając się dymem. Kiedyś wstyd było mu się przyznać, że jest jednym z nich, tych ludzi z marginesu, którzy musieli walczyć, by zostać zauważeni, a i tak ci bogatsi deptali cały jego trud, mieszając przy okazji z błotem.
Młody mężczyzna nie powinien się w tej chwili znajdować w tej ślepej uliczce, gdzie chował się przed wzrokiem przyjaciół, by móc w spokoju pielęgnować mały nałóg. Jego przyszłość miała być lepsza. Zaczął studia, znalazł pracę w firmie, która gwarantowała mu rozwój i karierę. Wciągnął w to swojego przyjaciela z liceum - Hoseok'a, by było mu raźniej. W przeciwieństwie do innych, nie widział tylko czubka własnego nosa. I to go zgubiło.
Rok czasu spędził w firmie, pomagając w rozwoju i unowocześnieniu działu, w którym pracował. Tyle wystarczyło, by szefostwo poznało jego możliwości i uzyskał szybki awans, pomimo młodego wieku i krótkiego stażu pracy. Czy spodobało się to jego kolegom, skoro każdy jeden czyhał na jego stanowisko? Odpowiedź jest chyba oczywista. Dlatego z pozoru niewielka intryga wystarczyła, by młody karierowicz zawalił wart kilka milionów dolarów projekt, a co za tym szło, został wyrzucony z firmy. Razem z nim na bruk trafił Hoseok, któremu też szybko znaleziono pretekst do zwolnienia, by nie stał się zagrożeniem, tak jak jego przyjaciel.
To nauczyło Namjoon'a pewnych okrutnych prawd o życiu. Gdy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz stać się taką samą maszyną, jak ludzie z twojego otoczenia. Bezwzględnie musisz niszczyć ich, by oni nie niszczyli ciebie. Musisz. Musisz. Musisz. Inaczej odpadasz.
Jednak, czy jest możliwe, by ktoś posiadający zdrowy rozsądek i trochę emocji, mógł ot tak porzucić swój system wartości i ustawić się grzecznie do szeregu? Czy to było jedyne wyjście z tej sytuacji?
Kim mimo wszystko wierzył, że nie. Dla niego zaprzedanie duszy diabłu nie wchodziło w rachubę. Od zawsze był tym innym. Najinteligentniejsze dziecko z IQ równym 148, miałoby się dopasować do zdalnie sterowanego przez bogaczy świata? Akurat.
CZYTASZ
Bangtan Club
Fiksi PenggemarWitam piękne Panie. Z tej strony Bangtan Club. Ja i moi przyjaciele jesteśmy na każde Wasze skinięcie nawet najmniejszym palcem. Możecie z nami zrobić wszystko, o czym marzycie. No, prawie wszystko. Gotowe przeżyć najlepszą noc swojego życia...