3. Najważniejsze jest w środku

316 35 11
                                    

Na zewnątrz był wyraźnie wyczuwalny dym papierosowy. Nie musiałam długo domyślać się kto stał tutaj przede mną.
Jasno oświetlony budynek szpitala zaczął znikać wraz z tempem mojego chodu, który powoli zamieniał się w bieg.
Lęk przed ciemnościami dopiero się zacznie.
Zewsząd szumiały trawy, latarnie iskrzyły się oślepiając rozgwieżdżone niebo. Czyżbym znów na własne życzenie chciała zaprzepaścić to lato ?

Do domu wróciłam najszybciej jak mogłam. Mojej mamy już tam nie było. Niechętnie spoglądając na zegarek, zorientowałam się, że pozostało mi tylko kilka godzin snu. Szybko zajęło mi wyszykowanie starego munduru oraz przypięcie odznaki w dawne miejsce.
Starając się nie rozmyślać za dużo bezczynnie leżąc, szybko zmusiłam się do zaśnięcia.

Cholera jasna. Kiedy usłyszałam, iż pod mój domu przyjechał samochód  z drożdżówkami, uświadomiłam sobie, że zostało mi może piętnaście minut na wyszykowanie się, zjedzenie śniadania i dojście do pizzerii. Wyskoczyłam z łóżka jak narwana i pobiegłam pędem do kuchni. Rezygnując z naleśników, na które ciasto zdążyła przygotować mi mama, chwyciłam tosta z serem w zęby i zaczęłam szybko nakładać na siebie kolejne części munduru.
W moim plecaku tradycyjnie wylądował paralizator, latarka, kilka nabojów do wiatrówki i gaz pieprzowy.
Idiotko, animatroniki mają oczy ze stali. Dużo tym nie zdziałasz.
Mimo wszystko nie było już czasu na poprawki i przepakowywanie. Przy wyjściu przeczesałam dwa razy włosy i wyskoczyłam pędem z domu. Zdawało mi się, że o czymś zapomniałam, ale z pewnością nie miałam już zamiaru i chęci się wracać.
Biegłam chodnikiem przy głównej alei mojego miasteczka. Prosta droga po pokonaniu niewielkiego zakrętu prowadziła do Freddy Fazbear's Pizza. Z oddali widziałam, że bus osobowy już tam czekał. Miał przetransportować mnie jak i innych stróżów z okolicy do kolejno dwunastu pizzerii. Do tych, gdzie zabójstwa miały miejsce jak i tych, gdzie po prostu wyczuwalny był zapach trupa. Mieliśmy robić za swego rodzaju policjantów, detektywów i patologów w jednym...O ile dobrze zrozumiałam co miał na myśli szef.
Podczas biegu o mało co nie staranowałam małe ratlerki przechadzające się wzdłuż chodnika. Kiedy oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę nareszcie dobiegłam na miejsce. Dyszałam niczym stara lokomotywa.
Szybko przeleciałam wzrokiem po wszystkich tu obecnych. Oprócz szefa oraz jego dwóch niewiele młodszych asystentów, którzy często kręcili się obok niego, dostrzegłam jednego tajniaka w ciemnych okularach przypominającego ochroniarza oraz kogoś nowego. Stał tam chłopak ubrany jak ja i Mike. Miał jasną cerę, jasne oczy i włosy. Jego mina wskazywała na to, jakby nie miał pojęcia co tutaj właściwie robi.
Poranna mgła jeszcze długo oplatała powierzchnię ziemi i uniemożliwiała widoczność. Jednak to nie przeszkadzało bym dostrzegła stojącego kilka metrów od busa Mike'a opartego o swój motocykl. Mężczyzna miał nałożony kaptur na głowę i wyglądał jakby przed chwilą ktoś go rozzłościł.
Albo mnie zobaczył.

- Ona dostała maskę? - odezwał się jeden z podwładnych szefa.
Drugi z mężczyzn bez słowa ofiarował mi białe nakrycie na usta, które zabrałam i schowałam do plecaka.
Wyglądałam wśród nich niczym Kubuś Puchatek szykujący się na wojnę w Afganistanie. Nie miałam pojęcia jakie właściwie jest moje miejsce w całej grupie lub co mam ze sobą zrobić gdy dotrę na miejsce. Zdawało się, że moje wycofanie było jasno wyczuwalne, ale wierzyłam, że moja obecność nie jest przypadkiem. Czułam, że skoro sam szef oczekiwał ode mnie pomocy w tak ważnej sprawie to powinnam się postarać. Dać z siebie wszystko pomijając fakt, że do zaoferowania mam niewiele.
- Dojedziemy tam objazdem w około dwadzieścia minut... - mówił "ochroniarz" uważnie przeglądając jak mniemam mapę - Porozstawiamy was na około, a do środka wchodzą tylko ci z odznaką. Żadnych zdjęć, żadnych połączeń, żadnego kontaktu z policją - mężczyzna wywierał wręcz gigantyczny akcent na słowo "żadnych"
- Szkoda, że nie ma Fitzgerald'a. To on tam zazwyczaj siedział po nocach. - powiedział jeden z nich.
Wśród nas tylko trzy osoby posiadały odznaki. Mike stał naprawdę daleko więc niemożliwym był fakt, aby  usłyszał cokolwiek z tego co mówili. Na chwilę spojrzał na mnie by pokrótce znów przenieść wzrok na ekran telefonu.
Czy chociaż trochę interesują go obowiązki?
Ktoś uruchomił busa i wszyscy po kolei zaczęli wsiadać do środka.
- Przypominam, że to raczej miejsce do osób o mocnych nerwach - powiedział tajniak. Starał się chyba by zabrzmiało to żartobliwie, jednak średnio wyszło.
W tym momencie poczułam jak spojrzenia absolutnie każdego lądują na mnie.
- To ja może jeszcze się namyślę... - zabrzmiał znacząco cichy, męski głos. Powiedział to ten nowy stróż nocny, który zapewne przyjechał w sprawie szkolenia lub po prostu ktoś go zmusił.
Taki zawód...
W jego zachowaniu dało się wyczuć narastającą obawę. Byliśmy w podobnej sytuacji.
- Może ja też - dopowiedziałam. Chłopak spojrzał na mnie. Wszyscy już prawie ruszyli z miejsca więc również wsiadłam do busa.
- Dziewczyna ? Chad jestem - przedstawił się.
- Adeline - odpowiedziałam i usiadłam na siedzeniu pod szybą.
Mike, który wciąż znajdował się na zewnątrz miał już nałożony na głowie kask. O poranku było zimno, więc miał na sobie również skórzane rękawiczki i ciemną kurtkę z kapturem.
Pamiętną kurtkę, którą znalazłam kiedyś we Fazbear's Fright podczas nocnej służby. Wtedy lało, dach w pizzerii przeciekał a rozwścieczony animatronik grasował po budynku.
Szkoda tylko, że nie mogę już przypomnieć sobie tego zapachu.
Mężczyzna pozwolił ryknąć motocyklowi dając taki popis, że obejrzał się za nim chyba każdy z zgromadzonych.
Odjechał dużo szybciej niż bus.
Drogę chciałam spędzić na słuchaniu muzyki klasycznej z mojego iPhone, ale mój wzrok wylądował na nowo poznanym białowłosym. Ta cera i karnacja podchodziła mi pod albinizm, jednak jego policzki mimo wszystko rumieniły się lekko. Przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Mam wrażenie, że widziałem cię kiedyś - powiedział bardzo cicho.
- To sekret?
Odchrząknął i dosunął sobie suwak w bluzie do końca.
- Nie szepczę, to mój normalny ton - rzeczywiście nie wyglądał na osobę, która potrafiłaby krzyczeć. Miał niezwykle delikatny typ urody.
- Jeśli jesteś tą dziewczyną, która przychodziła do Horror Atracttion na nocne zmiany to oznacza, że pracowaliśmy razem.

Tomorrow is another trapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz