Rozdział 1

257K 8.9K 1.7K
                                    

Lucille's POV

- narazie Bella!
Powiedziałam do swojej współpracowniczki zawieszając fartuch na wieszaku przytwierdzonym do ściany. Gdy opuściłam pomieszczenie wychodząc na dwór poczułam chłodny wiatr zderzający sie z moją twarzą. Uwielbiałam to uczucie. Odetchnęłam i ruszyłam spacerkiem w stronę swojego domu. Jak codzień kończyłam swoją zmianę o 22 w Yummy's Cafe.
Nienawidziłam wracać nocą, zawsze było tak pusto i mrocznie ale co mogłam zrobić? Moja mama i ja posiadałyśmy tylko jeden samochód który ona najcześciej używała jadąc nim do pracy więc mi pozostały moje własne nogi.
Krocząc ulicami widziałam pijanego mężczyznę sikającego na hydrant. Przyłapałam nawet parę robiącą to w ciemniej uliczce. Ew. Jak można robić coś takiego publicznie? Wiele rzeczy można zobaczyć o takiej porze, ja ciesze się, że jeszcze nikt mnie nie napadł i nie zgwałcił. Wszystko o takiej porze jest możliwe.
Mieszkam sama z mamą, mój tata zmarł gdy miałam 10 lat, straciłam go w wypadku samochodowym gdy wjechał w niego pijany kierowca. Wszystko się zawaliło i we dwie byłyśmy zdane tylko na siebie. Po śmierci taty przeprowadziłyśmy sie do Kalifornii. Mama dostała propozycje pracy, a że nie mogła dalej sobie z tym poradzić iż taty nie ma wsród nas, to ciotki zdecydowały byśmy się tam wyprowadziły i zaczęły nowe życie. Jednak jest to do bani kiedy twoja cała rodzina mieszka w innym stanie.
I do bani jest rownież to, że nie znam tutaj zbyt dużo ludzi. Zawsze miałam problem z zawieraniem nowych znajomości, a szczególnie tutaj po przeprowadzce, mimo tego iż minęło już 7 lat odkąd tu mieszkamy. Po prostu trzymam dystans do ludzi. Moja jedyna przyjaciółka, April, rownież mieszka tysiące kilometrów stąd gdzie i reszta mojej rodziny.
Wyciągnęłam telefon by sprawdzić godzinę, marzyłam o tym by znaleźć się w końcu w domu po długim dniu. Postanowiłam przyspieszyć kroku, uniosłam głowę gdy zauważyłam cień człowieka z niewielkiej odległości. Szedł z czymś wycelowanym w moją stronę. Podszedł bliżej i wtedy ujrzałam. Nóż, to był cholerny nóż. Chyba ta myśl o napaści lub zabójstwie była zbyt szybka, huh? Przystanęłam w pół kroku patrząc na niego z przerażeniem w oczach. To był ten powód dla którego nienawidziłam wracać sama wieczorami.
- błagam nie krzywdź mnie - wydusiłam
- Dawaj kase! - syknął. Cały czas się na niego patrzyłam nie wiedząc co robić. Jeden niewłaściwy ruch i mógłby zrobić mi krzywdę - powiedziałem, dawaj kasę! -  uniósł głos zbliżając się do mnie o krok z wycelowanym nożem w moje ciało. Automatycznie zrobiłam krok w tył.
- Dobrze dobrze, proszę nie krzywdź mnie - wyszeptałam i drżącymi dłońmi sięgnęłam do torebki w poszukiwaniu pieniędzy. Nie mogłam nie na niczym skupić, jedyne o czym myślałam to, a co jeśli mnie zabije? Moja mama zostanie sama. Nie poradziłaby sobie, potrzebuje mnie.
Nie mogłam znaleźć pieniędzy lecz dłonią wyczułam coś innego, gaz pieprzowy. Zawsze miałam go przy sobie. Kupiłam go na takie momenty jak te, bo nigdy nie wiesz co się może zdarzyć.
- nie mogę ich znaleźć - powiedziałam szybko na jednym wdechu. On jedynie spojrzał na mnie groźnie.
- Nie okłamuj mnie. Dawaj torbę! - podszedł bliżej i przyciągnął moją torbę do siebie. O nie.. Nie mogłam mu pozwolić by ją zabrał. Zaczęłam się z nim szarpać walcząc o torebkę aż do momentu gdy udało mi się wyciągnąć sprej. Odsunęłam się nieco i rozpyliłam gaz w stronę jego twarzy.
- Ty szmato - warknął zakrywając ręką oczy i pocierając je. Gaz pieprzowy na długo nie zadziałał ponieważ zbyt szybko sobie poradził ocierając twarz i rzucił się w moją stronę z nożem. Nie mogłam się ruszyć, byłam przerażona i spraliżowana strachem.
Nagle znikąd z cienia wyłoniła się kolejna postać rzucając się na zbrodniarza i powalając go na ziemię. Patrzyłam się na niego z szeroko otwartymi oczami. Wyglądał znajomo. Gdzieś już go widziałam. Ale gdzie go widziałam? To Ethan. Przyglądałam się całej sytuacji jak dociska faceta do ziemi i go bije. Po wyrwaniu mu z ręki noża uderzył po raz kolejny w jego twarz prawdopodobnie łamiąc mu przy tym nos gdyż słyszałam chrząknięcie.
- następnym razem postaraj się nie być takim mięczakiem - Mruknął prostując się i puszczając mężczyznę. Z tymi słowami tamten zerwał się z ziemi i uciekł z zakrwawioną twarzą. Ethan spojrzał na nóż w swojej dłoni i wyrzucił go do pobliskiego kosza. Następnie podniósł wzrok by znowu na mnie spojrzeć.
- Nic ci nie jest? - spytał. Nie odezwałam sie, tylko stałam cała się trzęsąc.
- Halo, Spytałem czy nic ci nie jest? - powtórzył. Otrząsnęłam się i na potwierdzeni przytaknęłam głową.
- To dobrze - powiedział i uśmiechnął się do mnie. O mój Boże ten uśmiech. Przez ten uśmiech wszystkie dziewczyny w szkole dostawały ślinotku a nogi robiły im się jak z waty. 
- Dlaczego wracasz sama o takiej porze? Może potrzebujesz podwózki?
Patrzyłam na niego jak na nowy okaz. Ethan mnie uratował. Najpopularniejszy chłopak w całej szkole. Dziewczyny gadały o nim dzień i noc, zawsze i wszędzie. A on po prostu mnie uratował..
- Hej! - usłyszałam go po raz kolejny.
- Hm? - podniosłam wzrok wracając myślami na ziemie.
- Powiedziałem, że mogę cię podwieźć do domu. Gdzie mieszkasz? - powtórzył pytanie na które wcześniej nie zwróciłam uwagi.
Ethan chce mnie podwieźć do domu? O mój Boże.. Ten Ethan chce mnie podwieźć do domu. To sen.
- N-nie jest w porządku.. D-dziękuje ze mi pomogłeś - wydukałam nerwowo i odwróciłam się idąc w innym kierunku. Poczułam delikatnie szarpnięcie za ramie które spowodowało, ze odwróciłam się znowu w jego stronę.
- Szczerze mówiąc, nie chciałbym być świadkiem gdy ktoś znowu postanowi cię napaść, więc może pozwolisz bym cię podwiózł? - uśmiechnął się słodko. Odetchnęłam cicho i przytaknęłam idąc z nim w stronę jego auta.
Przez całą naszą podróż siedziałam ze spuszczoną głową patrząc na swoje dłonie które wciąż drżały. Nie wiedziałam czy to dlatego, że ktoś przed chwilą chciał mnie zabić, czy dlatego ze siedziałam w jednym samochodzie z Ethanem.
- Więc - zaczął. Podniosłam powoli wzrok by napotkać się z jego który patrzył dokładnie w moją stronę - jak masz na imię? - spytał.
No tak, przecież nie wie kim jestem. Zrobiło mi się trochę smutno ale w sumie skąd miałby to wiedzieć?
On to Ethan Collins. A ja? Cóż, jestem po prostu Lucille James.
- wyglądasz znajomo. Nie chodzisz przypadkiem do Norwalk High School? - zadał kolejne pytanie. Po prostu przytaknęłam - wow, jesteś niemową? - zaśmiał się cicho. Na szczęście podjechaliśmy pod mój dom zanim zdążyłam odpowiedzieć na pytanie.
- To tutaj? - spytał. Pokiwałam twierdząco głowa chyba po raz tysięczny tego wieczoru i wyszłam z auta. Zanim zamknęłam drzwi odwróciłam sie do niego.
- Lucille - odpowiedziałam. Spojrzał na mnie dziwnie zaskoczony nagła odpowiedzią - to moje imię.. Dziękuje jeszcze raz. Do zobaczenia jutro w szkole - dokończyłam zanim zamknęłam drzwi i posłałam mu delikatny uśmiech. Chwile pózniej odjechał.

Szalona noc..

________________________________
       Jeśli podoba wam sie rozdział dajcie łapki w górę.
Jest to moje pierwsze tłumaczenie ale opowiadanie wydawało się warte przetłumaczenia je na nasz język.
Wkrótce dodam następny rozdział, bądźcie cierpliwi ;)

To proste. Ja wykorzystam ciebie. Ty wykorzystasz mnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz