vi

394 91 16
                                    

Znałem kiedyś chłopca, który musiał znieść wszystkie krzywdy losu.

Mąż zielonookiego chłopaka zmarł po trzech latach walki z chorobą, która go niszczyła.

Ostatnie tygodnie spędzili w łóżku, w miękkiej pościeli.

Małą Jane pilnowała pani Hemmings.

Mąż nie mógł chodzić, mdlał co chwilę, a z jego blond włosów zostały tylko pojedyncze kępki na poduszkach.

"Kocham cię, Michael, przepraszam cię za wszystko. Zaopiekuj się naszym skarbem i nie martw się. T-Teraz będziecie mieli już tylko z górki. Beze mnie."

Te ostatnie słowa skierowane do czterdziestolatka były przerywane kaszlem.

Kaszlem śmierci, która chciała przez niego przemówić.

Niebieskooki mężczyzna zmarł w trzecie urodziny małej Jane.

Chłopczyku, dlaczego nie podszedłeś do trumny ze swoją córką?

Racja, nie chcesz, by oglądała swojego martwego tatę.

Tobie wystarczy, że on widzi ją z góry, wiesz, że się uśmiecha do was.

Znałem kiedyś chłopca, który opowiadał swojej córce o swoim mężu.

Jane miała już siedem lat i ciągle dopytywała jak to było, że miała dwóch tatusiów.

Zabierałeś ją na cmentarz, gdzie zawsze całowała uprzednio zdezynfekowany grób.

Twierdziła, że jej tata był idealny i teraz jest jeszcze idealniejszy, bo ma piękne, bielutkie piórka.

Jane miała rację.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej wam!

To przedostatni rozdział, czaicie?

Pisałam to ff w (mniej więcej) dwa dni, rozdziały porozdzielałam na siedem, ale i tak wyszło na sześć dni...

Do jutra, do epiloguu!

Miłego wam!

znałem kiedyś chłopca | muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz