6

7 0 0
                                    

Ledwo weszłam na podest zostałam skuta. Biskup cieszył się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę.

-Widzicie, ludzie?! Czarownica!-Krzyknął.

Wybuchnęłam śmiechem. To było idiotyczne. Czarownica? Jeden ze strażników uderzył mnie w twarz. Chyba moja reakcja wydawała mu się nie na miejscu. Biskup też był wyraźnie zdegustowany.

-A co mi się zarzuca?-Zapytałam kpiącym tonem.

-Czary, oczywiście!

-Nie masz dowodów. Nikt ich nie ma!

-A twoje włosy?

Ten argument był najbardziej absurdalną rzeczą, którą usłyszałam w życiu. Rude włosy miałyby wskazywać na moją winę? Nie są.... Cholera, faktycznie. Pamiętam, że w jednej ze wsi w której byliśmy na festynie odczytywano dokument inkwizycyjny dotyczący rozpoznawania czarownic. I była tam mowa o rudych włosach... Zaiste, dziwne to czasy w których za kolor włosów można skazać drugiego człowieka na śmierć. Biskup widząc, że nie wyglądam już na tak pewną siebie kazał puścić Blair, a mnie, Aeda i Lunna zaprowadzić do lochów pod jego rezydencją.  Czemu nie do lochów miejskich? Wydawało się to podejrzane. Nawet bardzo. I czemu wypuścił Blair?! Niestety, nic się nie wyjaśniło. Zostaliśmy zawleczeni tam, gdzie kazał biskup i zamknięci w niewielkich celach. Osobno.

-Lunn! Co oni ci zrobili?-Wsunęłam rękę między kraty. Udało mi się dosięgnąć jego ramienia.

-Nie widzisz?-Mruknął Aed.-Z nami wszystkimi to zrobią. Oprócz Blair... Jak ona mogła?

Westchnęłam i cofnęłam rękę. Nie wiem, jak mogła. Zawsze trzymaliśmy się razem, jedno za wszystkich... A teraz? Sprzedała mnie. I odeszła. Pewnie jeszcze, o ile doczekamy się procesu będzie zeznawać przeciwko nam...


HerezjaWhere stories live. Discover now