Po zniknięciu Toma, Marco spędził resztę dnia na kompletnym nicnierobieniu. Ponieważ był już wieczór, a o 19 nadawano jego ulubiony serial, chciał zjeść lody przed telewizorem zanim położy się spać, ale zabandażowane ręce znacznie utrudniały mu posługiwanie się łyżeczką. Zwłaszcza, że rany były świeże i ból jeszcze całkowicie nie zniknął, a lody były twarde jak kamień. Po kolejnej nieudanej próbie wygrzebania ich z pojemnika, westchnął męczeńsko i skierował swoje kroki do lodówki. „Szkoda, że nie ma tu Star..."- narzekał w myślach - „Ona na pewno wymyśliłaby jakiś sposób, by obejść się bez sztućców..." - i w tym momencie, w głowie chłopaka narodziła się nowa, genialna myśl. Już otwierał drzwiczki zamrażarki, by włożyć do niej z powrotem pudełko, jednak rozmyślił się w połowie drogi.
- No właśnie...co zrobiłaby Star?
Marco rozejrzał się po kuchni. W zlewie leżał już stosik brudnych naczyń, które obiecywał sobie, że pozmywa jutro (zazwyczaj robili to z blondynką na zmianę, ale cóż, trzeba było sobie jakoś radzić). Niedaleko niego na ziemi stało pięć miseczek z karmą dla psów, które aktualnie ganiały po ogrodzie robiąc dziury w płocie sąsiadów za pomocą laserów w oczach. Marco pamiętał jak byli młodsi i Star wyczarowała w domu szczeniaki, przy okazji zaopatrując je w pewną... dodatkową funkcję. Rodzice bruneta, którzy mieszkali w tej chwili na słonecznej Majorce i co tydzień wysyłali masę prezentów i widniejących w tej chwili na lodówce pocztówek, byli nimi zachwyceni, lecz chłopak niekoniecznie. To na niego spadł obowiązek wychodzenia z szczeniakami na spacery, regularnego karmienia i drapania po brzuszku, który utrzymywał się właściwie do tej pory. Mimo ogromu obowiązków, jaki wiązał się z posiadaniem piątki laserowych psów, były one jego wiernymi towarzyszami. Nagle wzrok chłopaka spoczął na stojącej koło lodówki mikrofalówce. Jego twarz rozjaśniła się, jakby wstąpiło na nią światło z niebios i czym prędzej, przekonany o genialności swojego pomysłu, wrzucił lody do urządzenia nastawiając je przy okazji na 2 minuty.
- Dzięki ci natchnieniu!
Gratulując sobie w myślach sprytu, z niecierpliwością czekał na rezultaty. O tym, dlaczego nie powinno się rozmrażać lodów w mikrofalówce przekonał się już po chwili. Gdy rozległo się jego upragnione „dyń!", otworzył z impetem drzwiczki i wyjąwszy usztywnionymi rękami pudełko, udał się z powrotem na kanapę. Jego serial akurat się zaczął, więc nie odrywając wzroku od ekranu, nabrał na łyżeczkę dużą porcję lodów i włożył je do buzi. Wypluł je jeszcze przed zniknięciem początkowych napisów na ekranie. Otarł buzię wierzchem dłoni i z pretensją spojrzał na trzymane przez siebie pudełko. Jego lody wyglądały jak wodnista, żółta i na dodatek klejąca się breja, która pływała na wierzchu pudełka, podczas gdy lody pod spodem nadal pozostawały skamieniałe. Marco westchnął i wrzucił nienadające się do spożycia lody do śmietnika.
- Teraz mi się przypomniało, dlaczego nigdy nie szedłem za radami Star...
Zakopał się w kocu po same uszy i narzekając w myślach na swoją głupotę i kalectwo, spróbował skoncentrować się na filmie.
Było gdzieś koło północy, gdy zaczęły lecieć napisy końcowe, a Marco już od półgodziny spał płytkim, nieprzyjemnym snem. Przez wydarzenia dzisiejszego dnia był doszczętnie wykończony, zasnął stosunkowo szybko, chociaż co chwila krzywił się lub przewracał z boku na bok. Nie miał siły iść na górę do łóżka, toteż zasnął tak jak siedział, w dżinsach, białej koszulce i z kocem naciągniętym na głowę na salonowej kanapie. Ręce nadal go piekły i co jakiś czas ból mocniej dawał o sobie znać, przez co chłopak nie mógł zasnąć całkowicie. Wybudzany przez nagłe dreszcze, otwierał oczy, by po chwili znów je zacisnąć i ze stęknięciem szczelniej owijał się kocem. Było mu niesamowicie zimno, jednak zmęczenie zwyciężało i nie pozwalało mu wstać po dodatkową warstwę okrycia.
CZYTASZ
Mój terapeuta
FanfictionStar widocznie miała dość wybuchowej natury demona i po spektakularnym zerwaniu, postanawia wrócić do rodziców na Mewnię na kilka dni. W zaistniałej sytuacji Tom postanowił nauczyć się panować nad agresją, jednak wiedział, że nie obejdzie się bez p...