- Wracam do siebie.
- Hę?
Marco przestał wpatrywać się w zajadające się karmą psiaki i spojrzał lekko zbity z tropu na stojącego w progu Toma.
- Mówię - demon zapiął ostatnie dwa guziki koszuli i poprawił kołnierz – że idę już do siebie.
Zaczął zbierać resztę swoich rzeczy z podłogi, jakby naprawdę szykował się do wyjścia. Dopiero wtedy sens tych słów dotarł do bruneta i udał się pośpiesznie za nim do salonu.
- Ale... jak to idziesz? Już? Dlaczego?
Różowowłosy uklęknął na jedno kolano, by zawiązać sznurówki buta i podniósł na niego wzrok.
- Późno już, no nie? Chyba powinienem się zbierać, ty raczej o tej porze chodzisz spać.
Marco zerknął na okno. Faktycznie, musiał być już środek nocy, ale przez to wszystko jakoś umknął mu moment, w którym zaszło słońce. Zwrócił się ponownie do demona.
- No niby tak, ale co to za problem... przecież możesz tutaj zostać.
Powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język. Zerknął na chłopaka z obawą, że jego propozycja okazała się zbyt śmiała. Ten uniósł wysoko brwi i wyprostował się powoli, wyraźnie zaskoczony.
- Co masz namyśli?
Spytał podejrzliwie, przez co jego ton zabrzmiał nieco chłodniej niż zazwyczaj. Marco podrapał się po karku i zjechał zmieszanym wzorkiem gdzieś w bok, żałując, że nie zdążył powstrzymać swoich słów na czas. Starając się nie patrzeć demona zaczął niezgrabnie tłumaczyć.
- Pomyślałem tylko... że wcale nie musisz sobie iść, nikt cię nie wygania przecież, a to żaden problem, gdybyś jednak postanowił zostać...
Z trudem wydobywał z siebie słowa, co wprawiało go w jeszcze większe zakłopotanie. Jakaś część jego umysłu obawiała się, że Toma mogło rzeczywiście urazić całe to zajście i przez to chce wracać tak szybko. Czuł, że jeśli mu na to pozwoli, to nie wiadomo kiedy go znowu zobaczy, a nie zniósłby by chyba, gdyby tak wyglądało ich ostatnie spotkanie. Zerknął na niego ukradkiem, ciekaw jego reakcji.
- A chcesz żebym został?
Demon zrobił dwa kroki w jego stronę na co Marco, jakby odpychany przez magnez o tym samym zwrocie, uskoczył na dwa kroki do tyłu.
- Mówię tylko, że nie miałbym nic przeciwko.
Odparł wymijająco i znów czmychnął jak najdalej od zbliżającego się chłopaka.
- Nie pytam, czynie masz nic przeciwko. Pytam, czy chcesz, żebym został.
Powtórzył Tom,dając mu do zrozumienia, że oczekuje konkretnej odpowiedzi. Marco przełknął cicho ślinę i zaczął gorączkowo zastanawiać się, co powinien w takiej sytuacji zrobić.
- A jak powiem, że chcę?
Spytał niepewnie, spoglądając na demona. Teraz stali już tak blisko siebie, że ich klatki piersiowe prawie się stykały, a Tom przyglądał mu się z góry z lekko podniesionym czołem, zgrabnie maskując nasuwający mu się na usta uśmiech.
- To zostanę.
Marco zassał dolną wargę od środka i po przerzuceniu wzroku z jednego na drugi koniec pokoju, podjął decyzję.
- Więc chcę. -Zaraz jednak pomyślał o swoim porannym postanowieniu – Ale ja na kanapie nie będę znowu spać. - Wskazał nagle oskarżycielsko na sofę – Kark mnie do tej pory boli i nie chcę, żeby to się pogłębiło.
CZYTASZ
Mój terapeuta
FanfictionStar widocznie miała dość wybuchowej natury demona i po spektakularnym zerwaniu, postanawia wrócić do rodziców na Mewnię na kilka dni. W zaistniałej sytuacji Tom postanowił nauczyć się panować nad agresją, jednak wiedział, że nie obejdzie się bez p...