5.

10K 391 10
                                    

Usiadłam na pobliskiej ławce cały czas przyglądając się Luke'owi. Prawie w ogóle się nie zmienił, nadal miał włosy postawione do góry, nadal nosił rurki, miał te swoje dołeczki i piękne błękitne oczy, na które leciały wszystkie laski, a no i jeszcze ten jego czarny kolczyk w wardze, który jako jedyny mi się w nim podobał.

Nagle z budynku wyszedł jakiś łysy, napakowany facet, który miał coś koło 40-50 lat. Podszedł do blondyna i zaczął z nim rozmawiać co jakiś czas spoglądając na mnie.
Po chwili podszedł do mnie i usiadł koło mnie.
Od razu przesunęłam się na skraj siedzenia, na co ten tylko prychnął.

- Jestem Mark - wyciągnął rękę w moją stronę, ale nie zwróciłam na nią uwagi. - Słyszałem, że zostajesz u nas - ciągnął dalej. - Wiesz, jak będziesz się dobrze sprawować i klienci będą zadowoleni to przejdziesz na wyższy poziom - uśmiechnął się.
O czym on w ogóle mówił, ja wcale nie mówiłam, że u nich zostaje. No tak ja nie mówiłam, ale Luke to co innego.

- Hemmings - warknęłam, wstając. - Coś ty mu naopowiadał? - stanęłam naprzeciwko niego.
- Ale o co Ci chodzi? Przecież mówiłaś, że to cudowne miejsce - zaśmiał się, wkładając ręce do kieszeni.
- Ale nie wiedziałam, że to burdel! - podniosłam głos.

- Ej, mała nie burdel, tylko agencja towarzyska - wtrącił się Mark.
- Ty się lepiej nie odzywaj - syknęłam w stronę mężczyzny.
- Destiny, nie pyskuj - upomniał mnie blondyn.
- A ty nie kłam, że chcę tu zostać - krzyknęłam.
- Po pierwsze nie krzycz, a po drugie rozumiem, że chcesz zostać ze mną? - uniósł do góry brwi, przygryzając wargę.

Nie powiem mu, że tak, ale nie powiem mu też, że nie. Nie chcę być prostytutką, ale czy chcę zostawać z Lukiem?

- Chce wrócić do domu - szepnęłam.
- Wybacz, ale nie ma takiej możliwości - uśmiechnął się.

Nie ma takiej możliwości?
On chyba sobie ze mnie żartuje, wrócę do domu czy będzie taka możliwość czy nie. Za niedługo pewnie mnie gdzieś zostawią, albo z kimś na przykład takim jak Ashton, który nie zwraca na mnie uwagi, więc będę miała jak uciec i wrócić do domu.

- A teraz chodź - złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wejścia.
- Nie czekamy na chłopaków? - spytałam lekko zdziwiona.
- A co stęskniłaś się za nimi?
- Nie po prostu myślałam, że... Że, dobra nie ważne.

Weszliśmy przez duże drzwi do jakiegoś holu w którym było kilka kanap, jakiś stolik do kawy, jakieś drzwi i oczywiście recepcja, do której od razu podeszliśmy.

- Dzień dobry panie Hemmings - uśmiechnęła się rudowłosa dziewczyna.
- Tak, tak hej, daj mi klucz i nie przeciągaj - rozkazał i wyciągnął rękę w jej stronę.
- Tak jest panie Hemmings - wstała i zaczęła go szukać w szufladzie.
- Szybciej - pogonił ją.

Dlaczego on jest dla niej taki nie miły? Okej to jest Luke Hemmings, ale to nie znaczy, że może wszystko. Ona jest dla niego taka miła, stara się, a on jest dla niej taki chamski.
Zdziwiło mnie również to, że taka miła i uprzejma dziewczyna pracuje w takim miejscu jak to.

- Proszę - podała mu pęczek kluczy i uśmiechnęła się ciepło.
Blondyn zabrał je i poszedł w stronę jakiś drzwi.
- Destiny, chodź - odwrócił się.
- Nie - powiedziałam, siadając na jednej z kanap.
- Nie?
- Nie, nigdzie nie idę - powiedziałam odważnie.
- Pilnuj jej - zwrócił się do Marka. -  A my pogadamy w domu - spojrzał na mnie morderczym spojrzeniem, po czym wszedł przez drzwi.

Siedziałam tak jeszcze przez chwilę, ale zachciało mi się pić, a nigdzie w pobliżu nie widziałam żadnego automatu z wodą czy kawą.
Wstałam i skierowałam się do recepcji. Oparłam się o blat, spojrzałam na dziewczynę i lekko się do niej uśmiechnęłam, co ta od razu odwzajemniła.

- Pomóc Ci w czymś? - spytała.
- Jest tu jakaś kafejka czy coś żeby można było się napić?
- Tak, kafejka jest za tymi drzwiami, prosto i w prawo - wskazała na drzwi, które były na przeciw tych którymi wyszedł Luke.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i ruszyłam w wyznaczoną stronę.

Gdy byłam już przy drzwiach poczułam na ramieniu mocny uścisk, który pociągnął mnie do tyłu.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział Mark.
- Ale pić mi się chce - oburzyłam się.
- Nie interesuje mnie to. Mam pilnować ciebie i wejścia, więc nigdzie nie idziesz - pociągnął mnie za rękę i z powrotem posadził na kanapie.
Ja jednak wstałam, ale nie poszłam w stronę kafejki tylko znowu na recepcję.
Znów oparłam się o blat, ale tym razem o nic nie spytałam.

- Mogę się coś ciebie spytać? - spytała po chwili dziewczyna.
- Jasne pytaj - uśmiechnęłam się.
- Kim jesteś dla Luke'a?

Co jej miałam odpowiedzieć? Że mnie porwał i w sumie sama nie wiem co dalej ze mną będzie? Że nie wiem czy w ogóle przeżyje?

- Nikim, chyba, ale raczej tak.
- Wiem tyle, że porwał jakąś dziewczynę i po prostu chciałam wiedzieć czy to ty - tak jakby się uśmiechnęła.
- Czyli ty wiesz o tym? No to tak to chyba ja - westchnęłam.
- A wiesz dlaczego Cię porwał?
- Właśnie, to jest ten problem, nie wiem, ale bardzo bym chciała wiedzieć.
- W tym Ci nie pomogę, ale tak w ogóle to jestem Lydia, a ty?
- Destiny, Destiny Clark - uśmiechnęłam się.
- Clark? Tak jak Ana Clark? - zdziwiła się.
- Tak to moja mama.
- Wiesz co, chyba jednak wiem dlaczego Cię porwał - zrobiła poważną minę.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Jeżeli przeczytałeś to proszę daj 🌟i skomentuj, bo to mnie motywuje do dalszego pisania.

Dług || L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz