23.

4.8K 224 16
                                    

Upewnijcie się, że przeczytaliście poprzednie, ponieważ były z nimi lekkie problemy.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co powiedzieć. Byłem w szoku, wielkim. Nie codziennie otrzymuje się wiadomość tego typu.

Całe życie chodziłem z Harrym do tych samych szkół, jak i klas, jednak wmawiałem sobie, że był to jedynie przypadek lub jakieś fatum, które prześladuje mnie przez całe życie. Prawda była jednak inna.

Harry Styles jest moim bratem, a w zasadzie to był, bo już nie żyje.

Jednak to jest jeszcze bardziej absurdalne, niż to, że przez całe życie wierzyłem w pecha. Ale ja i Styles nawet nie byliśmy do siebie podobni, tak samo mój ojciec. Miał ze mną wspólne cechy wyglądu, za to z Harrym żadnej.

- Żartujesz? - spytałem po chwili, czując, że po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Tak - zaśmiał się. - Przecież nawet podobni nie jesteśmy - zakpił. - Jesteś tak naiwny jak twoja matka, która wierzyła mi we wszystko, nawet w to, że się zmieniłem - był tak żałosny, że nie mogłem na niego patrzeć, jednak przez emocje, które buzowały we mnie, zostałem, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. 

Patrzyłem na niego, jednak po chwili usłyszałem znajomy mi dźwięk. Syrena policyjna

Westchnąłem głośno, przymykając oczy. Wiedziałem, co mnie czeka. Byłem już na tyle zdolny do normalnego funkcjonowania, aby mogli mnie stąd zabrać i przenieść do aresztu, w którym spędzę pewnie resztę życia, ponieważ zabójstw, których dokonałem było za dużo, aby je wszystkie obliczyć.

- Luke Hemmings? - usłyszałem, otwierając leniwie oczy. Ojca już nie było... Uciekł. Zaśmiałem się bezdźwięcznie, nie wierząc w to, że mamy wspólne geny. Odwróciłem się na pięcie, dostrzegając o głowę ode mnie niższego funkcjonariusza, który patrzył na mnie z kamienną twarzą.

- Tak, to ja - odpowiedziałem po chwili, wsadzając ręce do kieszeni spodni od piżamy. Teraz nie liczyły się maniery czy kultura, teraz nic się nie liczyło. Wszystko się spieprzyło, ale najgorsze jest to, że nie mam na kogo zwalić winy, ponieważ to wszystko i wyłącznie moja wina.

- Z powodu, iż czuje się Pan już lepiej, pojedziemy na komisariat, gdzie omówimy dalsze działania względem Pana, jednak przed tym - tu się zatrzymał, a ja poczułem iskierkę nadziei, która twierdziła, że może nie będzie tak źle. - Ktoś bardzo chce się z Panem zobaczyć - odsunął się, ukazując przede mną piękną blondynkę, którą była Destiny.

Tutaj ojciec miał akurat rację, faktycznie byłem naiwny, ponieważ uwierzyłem mu, że Clark nadal jest w siedzibie Harry'ego, a ona zamiast tego stała przede mną i pięknie się uśmiechała. 

Podszedłem do niej i wpiłem się w jej usta. Całowałem ją powoli, jednak z wielka pasją, tak jakbym już nigdy więcej nie mógł posmakować jej ust. Ręce, które trzymałem na policzkach dziewczyny przeniosłem na jej kark, bardziej ją do siebie przysuwając. Dłonie zielonookiej spoczywały na moim torsie, jednak po chwili splotły się na moim karku, przez co podniosłem ją, chwytając za jej pośladki.

- Radzę wam się pośpieszyć, ponieważ nie mamy całego dnia - oderwałem się od blondynki, odwracając się do policjanta, który zwrócił nam uwagę. Lekko kiwnąłem głową, przygryzając wargę. Z powrotem spojrzałem na dziewczynę, dokładnie się jej przyjrzałem, przez co moja mina jeszcze bardziej zrzedła. Destiny była... Odświeżona?

Nie miała worów pod oczami i była pomalowana. Przyzwyczaiłem się już do naturalnej Clark, jednak teraz wyglądała bardziej dojrzale. Nie miała na sobie już za dużej bluzy należącej do Caluma, tylko zwykłe czarne rurki oraz krótką bluzkę, która pewnie ma jakąś swoją nazwę, jednak mój słownik modowych słów był bardzo, ale to bardzo ubogi.

Dziewczyna wyczuła, że jest coś nie tak, ponieważ przygryzła wargę tak, jakby chciała coś powiedzieć. Nie myliłem się, ponieważ zaraz po tym odezwała się:

- Byłam w domu... - zaczęła. Widziałem, że się denerwuje, gdyż spuściła wzrok, unikając mojego spojrzenia. - Przebrałam się i pomalowałam, ale nikomu nie powiedziałam, że... - zatrzymała się, patrząc się na mnie na chwilę. Widziałem w jej oczach pewien niepokój, jednak nie mogłem stwierdzić tego jednoznacznie. Nie wiedziała, jak nazwać, to co stało się między nami wszystkimi - Że wróciłam, ale - znów się zatrzymała, przełykając ślinę.

- Policja sama cię znalazła - dokończyłem za nią, a blondynka lekko kiwnęła głową.

Wiedziałem, że nie chciała, aby to wszystko się tak potoczyło, jednak ja wiedziałem, że i tak prędzej czy później to wszystko się wydarzy.

- Luke, ja przepraszam, nie chciałam Ci zaszkodzić, miałam zostać w domu, bo ojca nie było, ale musiałam pójść kupić coś do jedzenia, przepraszam naprawdę - zaczęła się tłumaczyć, a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy.
Uśmiechnąłem się na wieść, że wkopała się przez jedzenie, jednak widziałem, że jej nie było do śmiechu. Naprawdę było jej przykro, jednak nie do końca wiedziałem dlaczego.

- Nie płacz, kochanie... - szepnąłem, cmokając ją w nos. - Dzięki temu, że mnie złapią, będziesz mogła wrócić do swojego normalnego życia - spojrzałem jej prosto w oczy, widząc, że kilka łez spłynęło po policzkach blondynki, niszcząc jej makijaż.
Postawiłem ją na ziemię, chwytając ją za policzki. Wytarłem kciukami czarne ścieżki, które zostawił jej make-up.

- Tylko, że ja nie chcę wracać do swojego starego życia... - szepnęła, wtulajac się w moją rękę. - Kocham Cię, Luke.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Witajcie kochani w tą piękną sobotę, a w zasadzie jej końcówkę, hahah

Mam dla was dwie wiadomości, dobrą i złą.

Dobra jest taka, że powracam razem z moją weną, która w ostatnim czasie zrobiła już sobie wakacje, które są już za nie całe dwa miesiące 😍

Ale jest też zła wiadomość... Wielkimi krokami zbliża się koniec tego fanfiction :((
Jest mi bardzo przykro z tego powodu, ponieważ bardzo się z wami, jak i z tym ff, zżyłam.
No ale nie wszystko trwa wiecznie, jednak mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca ❤️

Do następnego x

Dług || L.H Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz