Chmury

3.2K 163 32
                                    

O 5.00 rano robi się już jasno, więc to wspaniały czas, aby wybrać się na Błonia.
Jednak dziś nie miałam ochoty siedzieć pod drzewem.

Wychodząc z pokoju zabrałam swoją błyskawicę.

Jestem ścigającą drużyny Slytherinu. Jednocześnie proponowano mi posadę  kapitana, jednak nie zamierzałam skupiać się na dostosowaniu wszystkich treningów do uczniów i przeprowadzaniu castingów.
Z resztą nie nadaję się na kapitana. Jestem zbyt wybuchowa. Poza tym znam się tylko na roli ścigającego. Nie potrafiłabym doradzić pałkarzom czy szukającemu.
Z resztą szukający Slytherinu z pewnością nie słuchałby moich rad. Przecież wielki pan Malfoy nie będzie słuchał nikogo, a tym bardziej dziewczyny, z którą nie za bardzo się lubi.

Mknęłam na miotle wraz z wiatrem, który roznosi wokół mnie szare liście. Powoli zbliżała się zima.

Nagle zauważyłam kogoś idącego od strony zamku na boisko.
Krew zaczęła mi szumieć w uszach, a serce zaczęło mi szybciej bić.
Zleciałam szybko między trybuny Puchonów, modląc się,  aby nie był to żaden nauczyciel.

Nagle na boisko ktoś wszedł.

-Czy ty mnie śledzisz człowieku?!
Malfoy  podskoczył i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu źródła dźwięku.
Wyciągnęłam lewą rękę i moja miotła natychmiast się w niej znalazła.

Poleciałam do niego. Chłopak  spojrzał na mnie z uśmiechem. Ani ja ani on nic nie mówiliśmy.

-Skoro już tu jesteśmy, to co powiesz na mały wyścig?

Zgodziłam się. To nie oczywisty wybór, kto z nas jest szybszy. Ja jako ścigająca i on jako szukający.

Zawsze się o to sprzeczaliśmy, a teraz los dał mi szansę pokazać, że jestem od niego lepsza.

Ruszyliśmy. Leciałam tak szybko, że moje związane w koka włosy rozplątały się i kosmyki zaczęły cisnąć mi się do oczu. Jednak nie mogłam zwolnić, bo wtedy Malfoy z łatwością by mnie wyprzedził.

Lecieliśmy na równi,  a przy samej mecie oboje wyciągnęliśmy ręce tak, że w tym samym momencie złapaliśmy wyczarowaną przeze mnie wstęgę.

Malfoy uśmiechnął się do mnie.
-Zrobiłem to specjalnie.
-Uważasz, że to była moja pełna prędkość?  - zagrałam nie czysto.
Malfoy zrobił zakłopotaną minę. Jednak za chwile wrócił do starego wyrazu twarzy.
-Jesteś taka pewna?- popatrzył mi w oczy i jednym zwinnym ruchem  złapał mój szalik, z którym pognał na miotle wysoko w górę.
-Oczywiście, że tak.
Natychmiast poleciałam za nim i wyścig rozpoczął się od nowa. Chłopak czekał na mnie nad ciężkimi  chmurami ze szczerym, "przyjacielskim" uśmiechem i moim szalikiem w lewej ręce. Nie miałam już ochoty go gonić,  ale  uciekania nie wykluczam.
-Draco, proszę cię. Zimno mi - udawałam, chciałam po prostu odebrać swoją własność.
-Nie oszukasz mnie. Jesteś dobrą aktorką,  ale mnie na to nie złapiesz.
-To co mam jeszcze zrobić?
-Przyznać, że jestem lepszy.
-Ale nie muszę.
-Ale  możesz - uśmiechnął się i podleciał bliżej.
Zrobiłam głęboki wdech.
-Jesteś lepszy,  Draco - wymamrotałam przez zaciśnięte zęby.
Chłopak uśmiechnął się i ułożył szalik wokół mojej szyi, cały czas patrząc mi w oczy.
Nagle na jego nosie zauważyłam mały, biały okruszek.

Popatrzyłam w górę.
-Śnieg...
Głowa Draco powędrowała za moją i szepnął.
-Ślicznie tu.
Popatrzyłam na niego, a po chwili Draco zrobił to samo.

Wiszenie  między chmurami, kiedy pada pierwszy śnieg jest niesamowite.

Malfoy złapał mnie za rękę.
-Leć za mną.
-Ale po co?
-Muszę ci coś pokazać - uśmiechnął się tajemniczo, po czym poleciał jeszcze wyżej.
Ruszyłam za nim.

Kiedy przelatywałam przez jedną z gęstych,  zimnych chmur, ktoś złapał moją lewą dłoń i pociągnął do siebie.
Popatrzyłam Draconowi w oczy, a ten uśmiechnął się, nadal trzymając moją rękę.
Jego oczy błysnęły i przyciągnął mnie do siebie.
Był zdecydowanie za blisko.

Prawą ręką złapał delikatnie mój podbródek i bardzo powoli zaczął się
przysuwać, po czym szepnął mi na ucho.
-Spójrz.
Rozejrzałam się i zrobiłam głęboki wdech. To co zobaczyłam było niesamowite.

Unosiliśmy się w chmurami, jednak między nimi można było dostrzec przepięknie widoki. Jezioro i zamek Hogwartu wyglądały ślicznie,  gdy były lekko oprószone białym pyłem. Nad zakazanym lasem roznosiła się mgła.

Ten krajobraz pozostanie długo w moim sercu.

-Wiedziałeś, że tu jestem - zwróciłam się do Draco.
-Zgadywałem - uśmiechnął się razem ze mną.
Popatrzyłam mu w oczy.
-Dziękuję - szepnęłam.

Twarz Dracona znajdowała się jakieś dwa cale od mojej. Nie przeszkadzało mi to, nie zamierzałam uciekać.

-To ja dziękuję - szepnął tak cicho, że ledwo usłyszałam.

W tym momencie jego usta delikatnie dotknęły moich,wcale nie stawiałam oporu.

Dałam się pocałować.
Nie wiem dlaczego. 
Nie wiem po co.
Ale wiem jedno.
Było warto.

Dłonie Draco oplotły mnie w tali, przysuwając mnie jeszcze bliżej. Nagle poczułam,  że się unoszę.
Chłopak przeniósł mnie na swoją miotłę, aby odległość, która była między nami praktycznie zniknęła.

Moje ręce powędrowały za głowę Dracona, wplatając moje palce w jego włosy, nie pozwalając mu odejść.

Poczułam delikatny ścisk w żołądku,  jednak po chwili znów skupiłam się na ustach chłopaka.

Śnieg cały czas delikatnie padał,  osypując nas białymi drobinkami.

Dlaczego ja to robię?!
Szczerze, nie znam odpowiedzi i mam gdzieś to, jaka ona jest.
Wiem tylko, że chciałabym zatrzymać tę chwilę jak najdłużej.

❄❄❄❄

Obecna!
Mam nadzieję, że wam się podoba, bo mi tak.

Jak zawsze proszę o zostawienie swojego zdania w komentarzu 😉

No i przypominam o propozycjach (jeśli nie wiesz, o co chodzi, sprawdź poprzedni rozdział)

Liars |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz