Pokój Wspólny

3.5K 171 18
                                    

Trzasnęłam drzwiami do Salonu Ślizgonów i rzuciłam się na kanapę.
Patrzyłam ze złością w ogień. Wyjęłam różdżkę i wypowiedziałam zaklęcie: Aquamenti, przez co woda zalała ogień, a ten zgasł.

Poczułam coraz większą ochotę wyrzycia się na czymś lub na kimś.

Nagle drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich Malfoy. Nie może widzieć, że mi zależy, dlatego szybko przybrałam swoją maskę obojętności i usiadłam na kanapie patrząc w kominek.

-Uspokuj się już - stęknął.
-To ja mam się uspokoić? - Nie patrząc na niego zacisnęłam zęby.
- Nie przeproszę Cię.
-Nie oczekuję tego - Popatrzyłam na niego.
-Więc czego?
-Masz wytłumaczyć każdemu kto będzie mnie pytał co się stało.
-I co ja mam im niby powiedzieć?
-Najlepiej prawdę, jednak wiem, że tego robić nie potrafisz, dlatego daje ci wolną rękę - uśmiechnęłam się.
-Muszę?
-Oczywiście, że nie. Ale możesz.
-A jak nie chcę?
-To musisz mnie przeprosić - po tych słowach chłopak przysunął się do mnie.
-W jaki sposób? - zniżył głos, przez co stał się lekko zachrypnięty.
Nie zawstydzał mnie tym. Inne dziewczyny od razu rzuciłyby się na niego gdyby były na moim miejscu, ale on nie działał na mnie tak jak na nie.

Przysunęłam swoje usta do jego ucha i powiedziałam cicho, robiąc mu nadzieję.
-Najlepiej słowami - po czym uśmiechnięta poszłam do sypialni, zostawiając go w osłupieniu.

Po sekundzie ktoś zapukał, a po otworzeniu drzwi ujrzałam w nich znajomą blond czuprynę.

-Przepraszam - uśmiechał się patrząc mi w oczy.

Stał blisko.
Stał za blisko.

Nastała tępa cisza, w której można było usłyszeć jedynie cichy oddech Dracona.

Jego twarz zbliżała się co raz bardziej.
Mój oddech stał się ciężki.
Patrzył mi głęboko w oczy. Jego szare tęczówki wyrażały coś jak...
Zadowolenie.
Zrobiłam szybki krok do tyłu.

Przecież to Malfoy.
On rozkochuje w sobie każdą dziewczynę, a potem niszczy. Nie raz widziałam takie sytuacje, kiedy jakieś naiwne dziewczyny płakały przez niego. Ja jestem jedną z niewielu, które nie poddały się mu. Uważam że same zrobiły sobie krzywdę, zakochując się w nim.

Nagle usłyszałam znajomy, zimny głos.
-Malfoy.
Draco zrobił zirytowaną minę i szepnął tak cicho, że tylko ja to usłyszałam.
-Znowu?
Po czym odwrócił się i wyszedł najpierw z mojego pokoju, a potem z Pokoju Wspólnego.

Ojciec podszedł do mnie.

-Czy możemy porozmawiać?
-Oczywiście.
-Nie tutaj. Zapraszam Cię do mojego gabinetu.
To brzmi tak oficjalnie, jakby był moim pracodawcą i zapraszał na rozmowę kwalifikacyjną.
Poszłam za nim.

W gabinecie usiadłam na znanym mi krześle naprzeciwko ojca.
Ten patrzył na mnie zimnym wzrokiem.
-Chciałbym Ci przypomnieć, Astio, iż jestem twoim ojcem.
Nie chce abyś się z nim - ostatnie słowo wypowiedział z największą pogardą, na jaką mógł sobie pozwolić. - spotykała. To nie jest chłopak dla Ciebie.
-Nie spotykam się z nim. Po prostu rozmawialiśmy - moje opanowanie sprawiało, że ta rozmowa wyglądała bardzo sztucznie.
-W twoim pokoju? Tak blisko Ciebie?
-Wszedł tam, jak miałam go wyprosić, skoro zrobiłeś to za mnie? - zaczęłam się irytować.
-Nie tym tonem - skarcił mnie.
-Od kiedy w ogóle Cię interesuje? Nagle zaczynasz ingerować w moje życie, podczas gdy przez szesnaście lat byłam dla ciebie powietrzem. Nie znaczyłam dla ciebie nic i nadal nie znaczę! - wybuchnęłam. - Jak możesz mnie pouczać? Nigdy nie było Cię w moim życiu. Przez cały czas nie liczyłam się!
-Dość! - uderzył pięścią o blat biurka.
-Nawet nie wiesz jak się czułam - jęknęłam już ciszej. - Nie masz pojęcia jak bardzo mnie to bolało i boli do teraz - z ogromnym trudem powstrzymywałam łzy. - Tak strasznie zazdrościłam wszystkim, którzy opowiadali mi jak wspaniale spędzili z ojcem wakacje, wypady do HogsMade albo na Pokątną. Tak strasznie chciałam mieć takiego ojca. Tak bardzo pragnęłam móc się przytulić - juz płakałam. Nie zwracałam na to uwagi. - Ale nigdy nie miałam do kogo. Okłamywałam sama siebie, że mi na tym nie zależy, że tego nie chcę. I nagle z dnia na dzień pojawia się w tobie miłość do mnie? Nie wiem co chcesz tym osiągnąć, nawet mnie to nie obchodzi! Ale nie zależy mi już na twoich uczuciach. Jestem juz dużą dziewczynką i potrafię sama o siebie zadbać. Nie potrzebuje ciebie i twojej "miłości", wiec skończ juz ten teatrzyk - moje mokre od łez oczy pokazywały złość, jednak w środku czułam się strasznie.

Szczątki serca, które mi pozostały, kruszyły się na co raz mniejsze części. Czekałam tylko aż zamienią się w pył i niesione przez wiatr znikną całkowicie.

Ojciec chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił dobrać słów, przez co kilka razy otwierał i zamykał usta.
Wyszłam, nie mogąc słuchać tej dobijającej mnie ciszy.
Jest środek pierwszej lekcji, dlatego nikogo nie ma na korytarzu, poza nielicznymi, którzy biegną do sal, mając nadzieję, że zdążą oraz starszych roczników, które zrywają się z nudnych dla nich zajęć.

Poszłam do Salonu Ślizgonów i rozsiadłam się w dużym, ciemnym fotelu, ustawionym  do wejścia, przez co, gdy się skuliłam osoba, która wchodziła nie mogła mnie zobaczyć. Nie zamierzam dziś iść na lekcje. Powinnam pójść na zaklęcia, bo z materiałem, który teraz omawiamy mam problemy, jednak nie zamierzam wysłuchiwać szeptów małolatów, które nie potrafią obrazić mnie patrząc mi w oczy.

To będą moje pierwsze wagary. To dziwne, zważając na to, że jestem Ślizgonką.

Nagle drzwi otworzyły się na oścież i do środka wbiegła Sofie. Ruszyła do naszej sypialni i otwierając drzwi krzyknęła.
- Astia! - chwila przerwy - Snape!
Dziewczyna podeszła do mnie.
-Chcesz żebym z tobą została? - widziała moje opuchnięte oczy.
Nic nie odpowiedziałam, tylko pokiwałam energicznie  głową. Dziewczyna usiadła obok mnie na fotelu i przytuliła mnie.
Nie odzywała się,  ale sama jej obecność sprawiała, że czułam się lepiej.

☆☆☆☆

Hej!
Jestem znów! Kolejne rozdziały będę wstawiać co 2-3 dni, więc zapraszam! 😙

Liars |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz