Rozdział 2

498 31 10
                                    


Mam już szesnaśce lat i jestem po siedmiu latach treningu z Alexem. Tydzień temu powiedział, że muszę podróżować po wioskach, by się nauczyć jeszcze większej ilości technik. Było mi trochę smutno. W końcu się do niego przywiązałam. Przynajmniej trochę mnie pocieszył mówiąc, że mogę go odwiedzić. Dzięki niemu wiem bardzo dużo o historii tego świata, ale zawsze mogą się zdarzyć luki w wiedzy, co nie? Aktualnie chodzę po Wiosce Rzeki. Naprawdę, urocze miasteczko. Tylko nie wiem co by tu porobić dla zabicia nudy. Hmmm... O! Już mam! Pójdę nad jezioro! Jest akurat pełnia księżyca i nawet nie wyobrażam sobie jak tam może być pięknie. No więc załatwione, idę nad jeziorko. Przeszłam przez mury wioski i idąc przez las pod górkę dotarłam na polanę, na której był mały wodospad i okrągłe jeziorko, nad którym pochylały się drzewa wiśni. Nie myśląc wiele, zrzuciłam wierzchnie ubrania i wskoczyłam do niego. Woda była lodowata, ale co to dla mnie za problem? Pare pieczęci i słów i już miałam gorące źródła. Pływałam z godzinkę, wyszłam, przebrałam się i usiadłam na najniższej gałęzi jednego z drzew, obserwując okolicę. Nagle poczułam ogromną ilość chakry. Nie była sama. Były z nią jeszcze dwie. No pięknie, gratuluję ci, Aisu! Zapomniałam jak Alex mówił, że właśnie w tych dniach pojawi się tu trójka z Akatsuki. Mam przerąbane. Pomyślicie: Skoro jestem na poziomie trochę wyższym od mocy dwóch Kage bez Mocy Pięciu Żywiołów, to z nią powinnam się nawet nie zmęczyć walcząc z nimi? No właśnie... Tak by było, tyle, że po ostatnim treningu z senseiem nie mogę używać tej mocy przez dwa tygodnie. W sumie to jestem i tak zdziwiona, że wyczułam ich chakrę, ponieważ moje zmysły również przez ten czas nie są tak znakomite jak być powinny. Z jednym powinnam sobie raczej dać radę, ale jest jeszcze pozostała dwójka... No kurcze. Muszę przestać gadać do siebie w myślach, bo tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam kiedy ich chakra zniknęła. W krzakach coś się poruszyło i wyszły z nich trzy postacie. Przy dość jasnym świetle księżyca mogę stwierdzić, że to z pewnością byli Kisame, Itachi i Kakuzu. No super. Może mnie nie zauważą...
- Złaź stamtąd!
No i plan poszedł się pieprzyć... No ale trudno się mówi. Raz kozie śmierć! Złażę.
- Kim jesteś? - zapytał chyba Kisame
- Człowiekiem - skoro i tak pewnie zginę, albo będą mnie torturować, to się trochę pobawię.
- Nie jestem pewny, ale spróbuję ci uwierzyć na słowo. Powiedz nam, gdzie znajdziemy dziewczynę o imieniu Aisu, to puścimy cię wolno.
Oho, szukają mnie, ale zresztą powiedzieli, że puszczą mnie wolno...
- Na pewno mnie puścicie? - Okej, plan "B" - powiedzieć kim jestem i spieprzać gdzie się da.
- Jasne, a teraz gadaj.
- Hmmm... No więc to jest...
- No mów! - Uuu... Kakuzu się niecierpliwi...
- ...Em ja! Nara!
- Uff... Trochę się chyba zdziwili, bo dobre pięć sekund już biegnę, a oni nic.
- Na co się gapicie? To chyba ona, inaczej by nie uciekała, za nią!
- Itachi... Nie lubię cię - pomyślałam i zanim się zorientowałam już siedziałam na tyłku, a oni dziesięć metrów za mną. Ale jak?! Wiem, że potrafię się wywalić na prostej i gładkiej drodze, ale tym razem tak nie było! Oh, coś mi się w nogę wbija. Aha, okej. Kakuzu - ciebie też nie lubię.
-No, no, no, uciec się chciało co?
- Oszuści! Mieliście mi dać odejść! Nie rozmawiam z kłamcami! - Fochnę się, to może za mocno nie oberwę - foch zawsze skutkuje na facetów.
- Oj, a myślałem, że będziemy mieli z tobą nie mały problem, a tu o: cóż za niespodzianka! - Itachi, coraz bardziej cię nie lubię!
- Po co liderowi taki śmieć? - Itachi... już nie żyjesz!
- Śmieć?! Walcz ze mną w takim razie, tchórzu! - hehe, przynajmniej się zamknął.
- Proszę bardzo. Kakuzu rozwiąż ją
I znów się bawi w człeka bez serca... No dobra, jak mu skopie tyłek, to zobaczymy, czy też się będzie tak zachowywał...
- Dobra zaczynaj Wielki Panie Uchiha
- Ups, mała, lepiej nie zaczynaj do niego z takimi tekstami, bo jesteś liderowi potrzebna.
- Oho, to dlatego tu są...
- Spoko, Kisame nie bój się, nie zginę - pomachałam mu drwiąco ręką.
- Huh? Skąd mnie znasz? Że znasz jego - wskazał głową na Itachiego - to się nie dziwię, ale...
- Ja mam z nią walczyć, a nie ty sobie urządzać pogawędki - powiedział z lodowatyn spojrzeniem Uchiha, po czym rzucił we mnie wieloma kunaiami, które dla mnie nie były żadnym problemem.
Walka zaczęła się na dobre. Używaliśmy głównie taijutsu. Mi szło lepiej, co nie uszło uwadze pozostałej dwójki. Gdy za którymś już razem posłałam bruneta na ziemię, zaczeli szeptać między sobą, a Itachi słysząc to od razu się podniósł i tym razem to on miał prowadzenie. Byliśmy już wykończeni, więc chciałam to jak najszybciej zakończyć. Zanim Kisame  i Kakuzu zdążyli zareagować, siedziałam na Itachim okrakiem z kunaiem przy jego szyi.
- Poruszycie się to on zginie - powiedziałam przysuwając kunai jeszcze bliżej jego gardła - Macie cholerne szczęście, że nie jestem w formie i mam przytępione zmysły, bo bym skopała tyłki wam wszystkim. Prawdopodobnie. A teraz porozmawiajmy na spokojnie.
- Ej, ty tak serio? Pokonałaś Itachiego nie będąc w formie? - powiedział Kisame z lekkim, ale to naprawdę lekkim zdziwieniem
- Ta, ale dobra. To po co mnie szukaliście?
- No więc nasz plan był taki: mieliśmy się kogoś spytać gdzie się znajdujesz, znaleźć, ogłuszyć i zaciągnąć do bazy. - czy jedynie Kisame potrafi jakoś rozmawiać? A no tak... Kakuzu nie jest zbytnio rozmowny, a Itachiemu z kunaiem przy szyi źle by się gadało...
- A po co mieliście mnie tam zaciągnąć?
- Lider coś gadał, że chce cię w organizacji, że na pewno się zgodzisz, a jak nie to żeby cię ogłuszyć i zaciągnąć do bazy, ale my woleliśmy nie pytać, tylko od razu tę drugą opcję wybraliśmy - powiedział po czym uśmiechnął się nieznacznie.
- Haha, serio myślicie, że z wami pójdę? Serio?!
- Tak - odpowiedział poważnie
- No dobra, to gdzie idziemy? - spytałam wstając z Uchihy.
- Serio idziesz? - tym razem odezwał się Kakuzu
- No przecież mówiliście, że jesteście pewni, że pójdę.
- Aha, świetnie, lider się ucieszy, że przystąpiłaś do Akatsuki - chyba trochę się rozluźnił, bo nie będzie słuchał, jak lider się drze przez nieudaną misję.
- Ej, ej, ej! Kto powiedział, że do was dołączę?!
- Ty? - hahaha... Kisame, ciebie lubię za poczucie humoru.
- Ja powiedziałam, że z wami idę, a nie, że do was dołączam.
- Teraz nie masz z nami szans, i możemy ciebie po prostu tam zaciągnąć... Hmm... jakby tak pomyśleć to mogę dołączyć, tylko się Alexa spytam co o ty myśli...
- W sumie, mogę dołączyć, ale jest jeden warunek, żebym tam z wami polazła...
- Jaki?
- Zanim dołączę do was, idziemy do mojego senseia, bo muszę się go spytać o zdanie. Uprzedzając wasze kolejne pytanie nie, nie wyda mnie, on nie należy do żadnej z wiosek, a mieszka na północnym zachodzie kraju ognia.
- No dobrze. Tylko musimy iść do lidera mu o tym powiedzieć. - Oznajmił rybopodobny
- A nie lepiej, żeby Itachi wysłał jakiegoś kruka czy cokolwiek? Nie chce mi się tak łazić.
- Skąd wiesz, że mogę coś takiego zrobić? - zapytał brunet z podejżliwością
- Ja wiem więcej niż wam się wydaje... - powiedziałam mrocznym głosem i zaśmiałam się
- Ha ha, dobra, zostajemy tu do końca nocy - Itachi mówiąc to usiadł pod drzewem, a ja nic nie mówiąc wskoczyłam na grubszą gałąź i usnęłam.

Piszcie co sądzicie o tym rozdziale. Według mnie jest za mało opisów, ale niezbyt potrafoę to zmienić. Mam nadzieję, że dalibyście temu rozdziałowi chociaż takie 2/10 :D

Aisu w AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz