Rozdział 9

302 22 4
                                    

*Tydzień później, godzina czternasta*

Nareszcie koniec tej nudy. Ten tydzień był tragiczny, choć na szczęście Hidana nie spotkałam ani razu po tym, jak oddałam mu płaszcz. Nikt inny też się mną przesadnie nie interesował, oprócz Sasoriego, któremu spóźniłam się godzinę z dostarczeniem materiałów. Mam wrażenie, że gdyby wiedział, że nawet nie miałabym siły się bronić, zabiłby mnie na miejscu. No cóż, taki już los spóźnialskich w otoczeniu marionetkarza. Tak czy inaczej, chyba jednak przydałoby się w końcu z nimi zaprzyjaźnić na tyle, że nie będę musiała szukać jakiś wymyślnych wymówek, by wyruszyć z nimi na misje, na których docelowo powinni zginąć.

Tak właściwie, jeśli chodzi o ginięcie - podczas czytania jednej z książek, wpadł mi do głowy nienajgorszy pomysł na ich ratowanie za pomocą techniki czasoprzestrzennej. Ale to będę musiała jeszcze przećwiczyć, bo zawsze może skończyć się tak, jak podczas mojego treningu. No a tego przecież chyba nie chcemy. Nie, z pewnością tego nie chcemy.

Zastanawiam się, czy nie powinnam pójść już do lidera, aby przydzielił mi jakąś misję. No, bo przecież ile można maksymalnie siedzieć w jednym miejscu? W każdym razie, mam wrażenie, że ja już ten limit dawno osiągnęłam.

Byłam już ubrana, więc wstałam tylko z łóżka i skierowałam się w stronę gabinetu lidera. Gdy byłam już przed drzwiami zapukałam i, kiedy usłyszałam "Wejść", wykonałam polecenie.
- Siemka, liderze - zaczęłam zaraz po tym, gdy usiałam na fotelu przed drewnianym biurkiem - Przybyłam do ciebie w nadziei, że w końcu będę mogła wykonać jakąś misję. To jak, masz już coś dla mnie?
- Ach, misja, tak? Owszem, mam. Wolisz najpierw udać się do Kraju Wiatru, czy Błyskawicy?
- To chyba bez różnicy. Może do Suny?
- W porządku. W takim razie twoim towarzyszem będzie Sasori.
- Towa... Co? Nie miałam na nią iść sama? - zapytałam z zaskoczeniem.
Nie miałam nic przeciwko wykonywaniu z kimś innym misji, a nawet wręcz przeciwnie. Coś takiego byłoby świetną okazją, by się z kimś poznać. Tyle tylko, że Sasori nie jest zbyt idealnym kompanem na moje początki. A mogłam wybrać te drugie zadanie...
- Nie, przecież nic o czymś takim nie mówiłem. A poza tym pamiętaj, że dopóki w naszych szeregach nie pojawią się braki w ludziach, na wszystkie misje wysyłam w dwójkach.
- Ale przecież po mnie wysłałeś trójkę - skomentowałam uszczypliwie, na co Pain się lekko skrzywił.
- To była wyjątkowa sytuacja, dobra? Wysłałbym także Hidana, ale był... W kawałkach? Rozumiesz chyba.
- Tak, teraz już chyba rozumiem - uśmiechnęłam się lekko - A więc, wracając do misji... Kiedy mamy wyruszyć?
- Hm... Licząc od teraz, to będzie za jakieś... Pół godziny, może kilka minut więcej?
- Że co? - spojrzałam się na niego poważnie - Żartujesz, prawda?
- A wyglądam, jakbym żartował? - Wyglądał równie poważnie, jak ja przed chwilą.
Pokręciłam tylko głową i zerwałam się z fotela. W porę przypomniałam sobie istotną rzecz i zatrzymałam się przed drzwiami.
- Na ile dni jest mniej-więcej ta misja?
- Pięć, może sześć. To zależy od was.

Chwilę później już byłam na korytarzu i szłam szybkim krokiem do swojego pokoju, aby się spakować. W myślach wymieniałam rzeczy, które są mi konieczne, a także takie, które jedynie mogłyby mi się przydać. Gdy byłam już u siebie od razu wzięłam się za układanie potrzebnych rzeczy do plecaka, ponieważ na bawienie się w pieczętowanie ich do zwojów nie miałam czasu. Wzięłam jednak ze sobą gotowy zwój z niezbyt wielką liczbą ubrań, w sam raz na misje.
Po około dwudziestu minutach byłam już w pełni gotowa, więc usiadłam na chwilę na łóżku zastanawiając się, czy niczego nie pominęłam. Stwierdzając, że wszystko co potrzebne jest spakowane, przypięłam do nogi kaburę z nożami, wstałam i zarzuciłam plecak na ramiona. Wyszłam z pokoju zamykając drzwi na klucz, który powiesiłam na sznurku na szyi.
Idąc w stronę wyjścia upewniłam się u Paina, że powinnam spotkać się z Sasorim zaraz przed wyjściem z jaskini.

Aisu w AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz