Rozdział 7

382 24 14
                                    

Powodzenia czytającym :') Tylko nie bijcie ;-;

- Hidan, przestań w końcu mnie gonić! Biegamy tak od trzech godzin! - wykrzyczałam skacząc po kolejnych gałęziach
- Nie, do cholery! Złapię cię, a później wytłumaczysz mi, co takiego ze mną zrobiłaś!
- A nie możemy pominąć łapanie? I tłumaczenie? Nie zrobiłam ci nic oprócz drobnego zmienienia snu, nie rozumiesz? Tylko tyle! - krzyknęłam przed siebie
- Jeśli zmieniłabyś go tylko trochę, nie byłoby w nim takich rzeczy, jakie były!
- To twój problem, że nie myślałeś o niczym konkretnym. Wystarczyło minimalne zmienienie przepływu twoich myśli i bum! Masz siebie klejącego się do Kakuzu!
Chyba tylko wkurzyłam go jeszcze bardziej, bo pomimo tak długiego biegu bez przerwy, jeszcze przyśpieszył. Będzie trzeba w końcu przestać, bo chcę jeszcze dziś dać znać Painowi o moim treningu. Eh, im szybciej, tym lepiej.
- Hidan, proszę, zatrzymaj się! Obiecuję, że zrobię lub powiem ci co chcesz, ale naprawdę nic więcej z tobą nie zrobiłam! Weź to przemyśl! O! Mogę nawet iść za ciebie na dwie misje! - miałam wrażenie, więc zwolnił, więc również to zrobiłam.
- To, co chcę i dwie misje - podkreślił głośno i zatrzymał się.
- Jakiś sukces jest - pomyślałam i również się zatrzymałam utrzymując kilka metrów odstępu między nami
- Tak, co chcesz i dwie misje.
- W takim razie zgadzam się, ale nie licz, że nie mam zamiaru się zemścić. To tylko zmienia brutalność tego odwetu.
- Rozumiem. Skoro wszysto zostało już pokojowo załatwione, to wracam do bazy. Muszę omówić kilka ważnych spraw z liderem - powiedziałam i zniknęłam z pola widzenia Hidana.
Pojawiłam się przed wejściem do jaskini, gdzie wcześniej złożyłam swoją pieczęć. Mój niedoszły kat pewnie jest aktualnie strasznie wkurzony, że zostawiłam go samego. No ale cóż - nikt mu nie kazał mnie tak długo gonić.
Z maleńkimi wyrzutami sumienia weszłam do jaskini i podążyłam w stronę drzwi, którymi weszłam na korytarz. Mijając drzwi do magazynów poprawiłam swoje włosy i ubrania, które po trzygodzinnym biegu nie były w najlepszym stanie. Po dotarciu do drzwi lidera zapukałam w nie i po chwili ciszy wkroczyłam do środka. Przywitał mnie wzrok Paina mówiący "Czy ty masz jakieś przesłyszenia? Nie powiedziałem, że możesz wejść" oraz Zetsu, który najwyraźniej wrócił z jakiejś misji. Jako, że czekanie, aż skończą rozmawiać, nie wydawało mi się zachęcające, a także chciałam mieć z głowy przedstawianie się ostatniemu członkowi Akatsuki, postanowiłam nie wychodzić. Pomimo gromiącego wzroku rudowłosego zamknęłam drzwi i podeszłam do biurka.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałam ustalić, kiedy powinnam zacząć swój trening, żebyś i ty mógł w nim uczestniczyć.
- Jak skończę rozmawiać. Wróć tu za jakieś pół godziny.
- Jasne - skierowałam się do drzwi - Miło było poznać, Zetsu.
- Cóż za niesamowicie długa konwersacja z nowo poznanym członkiem organizacji - skomentowałam w myślach i przybiłam sobie piątkę z twarzą
- Czekaj. Nie wypadałoby się przedstawić? Chyba jesteś tu za krótko, żeby nas ignorować, co?
- No fakt, wybacz. Zapomniałam, że wy mnie nie znacie - zaśmiałam się nienaturalnie i walnęłam piąstką w głowę - Nazywam się Aisu Shinrin. Miło mi was poznać.
- I to ma być ten nowy członek Akatsuki, o którym nam tyle mówiłeś? Nie wydaje mi się, że ona tutaj pasuje - Biały Zetsu zwrócił się do Paina
Po raz kolejny przybiłam sobie piątkę z twarzą. To już chyba będzie moja mała tradycja.
- I ty trzymasz w szeregach swojej organizacji kogoś, kto ocenia umiejętności po płci i wyglądzie? Czy naprawdę nie miałeś żadnego lepszego kandydata na jego miejsce? - zapytałam sama siebie, a następnie przekazałam te myśli liderowi
Uśmiechnął się do mnie. Jakie to rozczulające.
- Daj jej spokój. Myślałem, że pofatygowałeś się wczoraj na jej test, ale jak widzę, jednak tego nie zrobiłeś.
- Gdybym miał oglądać sprawdzian umiejętności każdego chętnego, to naoglądałbym się dwa razy więcej zgonów, niż widziałem dotychczas. Nie mogę marnować na to czasu.
- Wiem to i rozumiem. Wczoraj sprawy przybrały jednak zupełnie inny obrót niż dotychczas.
- Yyy... To może ja już jednak pójdę, co? - przerwałam im i pociągnęłam za klamkę - Przyjdę za te pół godziny, liderze.
- Jasne, jasne - powiedział i machnął ręką, zapewne na to, że przerwałam im już dwukrotnie rozmowę.
Wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Stwierdziłam, że najpierw coś zjem, a później pójdę do swojego pokoju się trochę ponudzić. Dotarłam do kuchni, na szczęście nikogo w niej nie spotykając.
Zatopiłam się w myślach dotyczących sposobu mojego kolejnego treningu i przygotowałam sobie budyń. Zaczęłam robić wszystko mechanicznie nie zwracając nawet na to uwagi. Poszłam do swojego pokoju razem z gotową porcją i tam ją zjadłam. Ocknęłam się dopiero, gdy otworzyłam szafę.
- Eh, te lagi mózgu są takie problematyczne - westchnęłam i poszłam umyć naczynia, o których wcześniej oczywiście nie pomyślałam. Trochę nie wypada robić bałaganu w organizacji, do której należy się dopiero od jednego dnia.
Chciałam mieć to jak najszybciej z głowy, więc przebiegłam się z miską do kuchni i umyłam także wcześniej wykorzystane naczynia. Wróciłam ponownie do pokoju i postanowiłam już teraz przygotować się na mój trening. Aktualnie w pokoju nie miałam żadnej książki, a nie przepadam za bezczynnym siedzeniem. Sięgnęłam po mój pas z przymocowanymi do niego zwojami, który leżał na fotelu. Usiadłam na siedzeniu i, gdy odnalazłam odpowiedni rulon, odpieczętowałam go. Przede mną pojawił się stosik ubrań, które przeznaczone były do moich treningów i walk. Fakt - mogłam walczyć w moich zwykłych ciuchach, bo nie przepadam za chodzeniem w niewygodnych rzeczach, ale byłoby mi ich szkoda.
Wszystkie komplety były niemal identyczne, a ich głównym kolorem był czarny. Różniła ich tylko barwa koszulek i minimalnych dodatków. Wzięłam ze sterty czerwoną bluzkę z rękawem do połowy ramion i czarne, długie spodnie. Odłożyłam je na szafkę i zapieczętowałam resztę ubrań do treningów. Znów wszystko robiłam bezmyślnie.
- Ugh. Jak ja tego nie znoszę - oparłam się ręką o ścianę - Chcę już ten trening! Lub chociaż chcę wiedzieć, kiedy on może się odbyć!
Wyjęłam z pasa kolejny zwój, tym razem z bronią, i go odpieczętowałam. W moim pokoju pojawił się stolik, na którym leżały różne rodzaje broni.
- I po co wy mi jesteście, skoro i tak was zazwyczaj nie używam, co? - szepnęłam do siebie i przemierzyłam różnorodne narzędzia wzrokiem.
Czy tylko mi się tak wydaje, czy za dużo do siebie mówię? Chociaż nie ważne, i tak będę to robić.
Sięgnęłam po shurikieny, katanę i noże taktyczne. Te dwa ostatnie to chyba moje dotychczas ulubione bronie, lecz mam zamiar zaopatrzyć się w jakiś większy i cięższy miecz. Lubię mocno wytężać mięśnie podczas walki.
Katanę w ochraniaczu umieściłam na pasie, który przed treningiem zapnę na biodrach. Shurkieny schowałam do pustej kabury, a noże zapięłam na jednym pasku, by później przypiąć go do nogi. Podczas walki i tak pewnie pozbędę się pasa z ochraniaczem na katanę, bo nie lubię, gdy coś mi przeszkadza w ruchach.
- Przygotowania uważam za zakończone - skwitowałam i wyszłam z pokoju.
Spojrzałam na zegarek. Minęło już lekko ponad pół godziny, więc udałam się do Paina. Zapukałam w drzwi i, gdy usłyszałam "Wejdź", wkroczyłam do środka.
- Masz już czas? - zapytałam pozostając przy drzwiach.
- Teoretycznie tak, ale daj mi jeszcze chwilę. Muszę jeszcze choć trochę ogarnąć te papiery - wskazał ręką na kilka stosów kartek na jego biurku
- Chwili to chyba nie zajmie - mruknęłam i usiadłam na fotelu naprzeciwko Paina - Pomóc ci w czymś?
- Nie, chociaż... - urwał - Możesz włożyć kilka z tych teczek do szafki w kolejności chronologicznej? W prawym górym rogu masz napisane daty.
- Jasne - wzięłam wskazane pliki kartek i zaczęłam odpowiednio ustawiać.
- W jaki sposób planujesz trenować? Będziesz się wyżywać na pustej przestrzeni, czy może znajdziesz sobie jakichś ninja do treningu? - spojrzałam na niego krzywiąc się delikatnie.
- Wiesz, nie mam nic przeciwko zabijaniu shinobi, lecz robienie tego podczas treningu, to dla mnie lekka przesada. Jeszcze, gdyby chociaż mnie czymś wkurzyli...
- Rozumiem. To co masz w planach?
- Myślę, że zrobię kilka swoich klonów i będę walczyć sama ze sobą. W końcu tylko tak będę mogła się na kimś wyżyć nie mając przy tym wyrzutów sumienia.
- Dobry pomysł, jednakże wiesz, że ten sposób jest dosyć niebezpieczny?
- Oczywiście, przecież trenuję nim od siedmiu lat - skończyłam układać teczki i wróciłam na fotel przed Painem.
- W takim razie nie ma problemu. Zaczynaj kiedy chcesz. Zazwyczaj, gdy nie mam nawału pracy z tymi papierami, wyruszam na misję, więc tak czy inaczej będę musiał sobie coś darować.
- Dobrze. W takim razie proponuję dzień jutrzejszy. Mogę ci teraz pomóc z ilością pracy, którą powinieneś jutro wykonać.
- Skoro tak... - wydawał się nad czymś zastanawiać - Zajmij się tymi kartkami na biurku, a ja pójdę po kilka rzeczy do biblioteki.
- Macie tu bibliotekę? - zapytałam ze zdziwieniem
- Jasne, i to dosyć obszerną. Później będziesz mogła iść i ją zobaczyć. Jest piętro niżej.
- To tu jest jakieś niższe piętro? - tym razem wyraziłam swoje zdziwienie tylko w myślach, bo nie chciałam dłużej przetrzymywać tutaj Paina.
- Tak, jest niższe piętro - przeraziłam się - Są tam również dwie sale treningowe, z których będziesz mogła skorzystać.
- Skąd... - nie zdążyłam dokończyć, bo Pain już wyszedł z gabinetu.
Cholera, chyba mnie przechytrzył. Ale jak? Technika powinna działać. Fakt, może i trochę skłamałam z tym, że to ja ją stworzyłam, ale to ja ją ulepszyłam na tyle, by mogła przeciwstawić się Rinneganowi. Czyżby Alex specjalnie zostawił w niej jakąś lukę, o której nie wiedziałam?
- Spokojnie, przecież mógł zgadnąć, że właśnie o tym pomyślałam - mruknęłam do siebie niezadowolona.
Zaczęłam przeglądać kartki i ogarniać, co w ogóle powinnam z nimi zrobić. Oczywiście nie mogłam się wcześniej zapytać lidera, bo po co? Lepiej spróbować zrobić wszystko samemu.

Aisu w AkatsukiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz