Siedziałam na jego końcu i moczyłam nogi w chłodnej wodzie. Moją błogą ciszę przerwały krzyki z strony głównego placu obozu. Nie czekając na nic ruszyłam w stronę odgłosów. Nie wiedziałam zbytnio co się stało, ale widząc prawie cały obóz przed stołówką widziałam, że coś niezbyt fajnego. Nie myliłam się, przeciskając się przez tłum zobaczyłam kilku jak nie kilkunastu mężczyzn w kominiarkach z pistoletami. Słabo uzbrojeni, stwierdziłam. Nie pytajcie skąd się znam na takich rzeczach. Wyglądali dość znajomo wodziłam po nich wzrokiem cały czas starając się przejść na początek grupy i przy okazji nie zostać zgniecionym przez roztrzęsione nastolatki. W pewnym momencie zauważyłam znajome oczy. To był Ben, mój były a zarazem wróg numer jeden. Zerwałam z nim jak tylko dowiedziałam się, że pracuje dla wroga moich rodziców. On jednak nie wiedział, tak samo jak rodzice, że wykupiłam sobie specjalne szkolenia samoobrony oraz obsługii broni po tym jak dowiedziałam się , całkiem przypadkiem, że na moją rodzinę polował pewien gang. W końcu udało mi się przebrnąć przez cały tłum i stanąć na początku , wtedy kilku z nich mnie zauważyło a w ich oczach było widać przejęcie i lekką nutkę strachu. Chwilę później zauważył mnie i Ben. Jego oczy również zdradzają wiele emocji, wciąż nie nauczył się ich maskować.
-No proszę kogo my tu mamy.-zaczęłam mówić i iść w jego kierunku na co większość obozowiczów wstrzymała oddech.
-Ciebie też miło widzieć-odezwał się z pogardą w głosie jednocześnie pokazując dyskretnie któremuś ze swoich ludzi w moim kierunku, nie było to jednak wystarczająco niezauważalne. Sekundę później znalazł się przy mnie dość wysoki chłopak, próbował mnie złapać na co po prostu złamałam mu nos. ups bywa. Ben spojrzał na mnie z wściekłością w oczach i wycelował we mnie swój pistolecik.
-Strzelaj proszę bardzo. -uśmiechnęłam się szyderczo -A wy się rozsunąć-zwróciłam się do obozowiczów. Na szczęście dość szybko wykonali moje polecenie. Dosłownie chwilkę później pocisk leciał już w moją stronę na co byłam przygotowana i zdążyłam się odsunąć. Miny wszystkich wyglądały co najmniej zabawnie, a najbardziej zdziwioną był sam Ben.
-Chyba zbyt mało o mnie wiesz mój drogi-odezwałam się przerywając piękną ciszę.- Więc radzę ci doczytać na czyiś temat a dopiero później z nim zadzierać a przy okazji WYPIERDALAĆ stąd póki mam cierpliwość! - ostatnie słowa wykrzyczałam na co wszyscy się wzdrygnęli. Chwilę później cały gang uciekał tak szybko, że aż się za nimi kurzyło.Pfffff.. to niby ma być poważny gang trzeba im zrobić szkolenie. wróciłam do domku ignorując nawoływania reszty nastolatków. znając życie potem będę miała pogadankę z organizatorem ale na razie mam to gdzieś. Po przekroczeniu drzwi mojego pokoju od razu rzuciłam się na łóżko i wszystko było by pięknie gdyby nie dwie lafiryndy które nagle postanowiły powymieniać się tonami dźwięków w swoich zabawkach dla psów.
-O Jezu widziałaś ich?! Byli boscy a ta broń i kominiarki sprawiały że wyglądali jeszcze lepiej. Szkoda że ta mała suka ich przepędziła, idiotka.
-Noooooo byli tacy so hooootttt. Jak tylko ją gdzieś zobaczę to obije jej tą pustą główkę.- powiedziała ta co w głowie ma tylko sznureczek który uszy trzyma. Chciałam się śmiać z ich głupoty. Nie patrzyły w ogóle na zagrożenie tylko na to żeby im do łóżka wskoczyć, dziwki. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wiedziałam, że był to któryś z zespołu po nagle dziewczyny zaczęły piszczeć. Serio? To już nawet nie jest fangirl toż to jest po prostu psychogirl!
-Widziałyście gdzieś Is?-spytał chłopak
-Nieee a co to za jedna? My ci nie wystarczamy?-powiedziały wielce oburzone.
-Ta co wam dupska od rozstrzelania uratowała.-No proszę czyli jednak ktoś zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.
-Ta mała sucz? Nie potrzebnie się tam pojawiała przecież byśmy sobie wszyscy razem dali radę mieliśmy przewagę liczebną.- ohohoh tu się mylisz moja droga. nie chciałam dłużej słuchać tych bajeczek więc po prosu wyszłam z pokoju i przedstawiłam mojej drogiej koleżance jak wyglądała sprawa.
-Akurat tam mieliście przewagę liczebną ale to są wyszkoleni ludzie którzy zamieniają się w maszyny do zabijania a poza tym tuż za bramą stała cała reszta ekipy przy której wyglądaliście jak grupka dzieci z przedszkola w dużym mieście.-Powiedziałam patrząc jej prosto w oczy - a poza tym oni nie lecą na pustaki. - i tutaj jej mina idealnie nadawała się do zdjęcia.
-Skąd to możesz wiedzieć skoro cię tam nawet nie-nie dane było jej dokończyć bo blondyn przerwał jej w pół słowa
-O! Is kierownik obozu cie szuka chodź pokażę ci gdzie ma gabinet. - ruszyłam za chłopakiem za plecami usłyszałam tylko:
-Jeszcze się policzymy idiotko. - Uważaj bo się przestraszę, jeszcze będą mi dziękować na kolanach za to że wtedy się zjawiłam.