Odkąd uciekł z domu minęły dwa miesiące. Niall nie wiedział już, który jest dzień. Unikał ludzi, chodził tylko po lasach i czasami po polach szukając jedzenia. Było mu źle, ale nie mógł wrócić. Nie chciał. Nic go tam nie trzymało. Jedyne co, to tęsknota za mamą. Nadal obwiniał się za jej śmierć. Na wspomnienie tego miał ochotę usiąść i się rozpłakać. Nie chciał się jednak poddawać, choć nie wiedział gdzie się znajduje i jak przeżyje kilka następnych dni.
Tego dnia szedł po rzadkim lesie głodny i brudny. Od kilku dni nic nie jadł i nie mył się. Był przemęczony, tak naprawdę wykończony i nie miał na nic sił. Chciał się tylko położyć i zasnąć. Musiał tylko znaleźć odpowiednie miejsce. Było chłodno, a on szedł w podartych i starych ubraniach. Można by powiedzieć, że szlajał się bez sensu. Jednak on tylko próbował przeżyć. Nie miał żadnego planu uciekając z domu. To była spontaniczna decyzja. Nie mógł tak dalej żyć. Nie wziął ze sobą niczego. Ani rzeczy na zmianę, ani jedzenia.
Po dwóch godzinach znalazł małe skupisko krzaków. Postanowił się w nich skryć. Powoli podszedł do wybranego miejsca, położył się na ziemi kuląc się z zimna. Uszka płasko leżały na włosach. Ogonkiem oplótł się w talii chcąc zapewnić sobie więcej ciepła. Trząsł się niemożliwie, ale próbował zasnąć i chociaż trochę odpocząć.
Nie wiedział ile minęło gdy w pobliżu swojej kryjówki usłyszał głosy. Były one odległe, ale z każdą sekundą stawały się coraz bliższe. Podniósł uszka nasłuchując.
Powoli podniósł się do siadu i przetarł oczy. Usłyszał szczekanie psa i natychmiast się poderwał. Nie zważając na nic zaczął uciekać biegnąc na oślep przed siebie. Przez osłabienie cały czas się potykał, a odgłosy były coraz bliżej niego. Oczy zaszły mu łzami i ledwo co widział. Przewrócił się o wystający korzeń. Nie mógł się podnieść, ponieważ przygniotło go inne ciało. Był to wielki pies, który pokazywał swoje kły i groźnie warczał w stronę przerażonego Nialla. Blondyn przez chwilę zapomniał jak się oddycha. Nawet nie próbował się ruszyć, bo nie chciał ryzykować. Nie wiadomo ile tak leżał, gdy podeszło pięciu mężczyzn.
Jeden z nich odgonił zwierzę, ale Niall nadal leżał, więc dwóch innych go podniosło. Najstarszy z nich uśmiechnął się złośliwie na widok hybrydy. Bez słowa kazał im zabrać blondyna. Ten nie wiedział o co chodzi, nadal był w szoku i po prostu dał się prowadzić nie wiadomo gdzie.
Wsadzili Nialla na tyły wana i ruszyli. Jazda trwała kilka godzin, podczas których trochę się zdrzemnął. Został brutalnie wyrwany ze snu i wyciągnięty z wozu, a właściwie wyrzucony. Zabrali go i weszli do jakiegoś starego budynku. Z zewnątrz wyglądał okropnie, jednak w środku było całkiem znośnie. Wszyscy razem weszli po schodach na drugie piętro. Stanęli pod drogo wyglądającymi drzwiami, a jeden z mężczyzn zapukał. Usłyszeli donośny niski głos nakazujący im wejść.
Stanęli przed barczystym facetem siedzącym za biurkiem. Nie wyglądał przyjaźnie. Na sam jego widok przechodziły człowieka dreszcze. Po chwili ciszy wstał zza stołu i powolnym krokiem podszedł do hybrydy. Zaczął go szczegółowo oglądać, a ten pod wpływem jego spojrzenia skulił się w sobie.
- Nada się. Zabierzcie go na dół, a potem dajcie mu kilka lekcji. Mam nadzieję, że będzie współpracować. - machnął ręką, a reszta zebrała się i zabrali blondyna na niższe piętra budynku.
Zaczęli schodzić coraz niżej po schodach. Na sam dół, aż do piwnicy. Ciągnął się tam długi korytarz z mnóstwem drzwi. Oświetlenie słabe i ciężko było zobaczyć więcej szczegółów. Otworzyli jedno pomieszczenie, dopiero wtedy Niall się ocknął i zaczął wyrywać. Musieli go przytrzymać i siłą wepchnąć do ciasnej klitki. Na podłodze leżał stary materac z miską. Na materacu znajdowała się mała, stara poduszka i cienki koc. W ścianie było umieszczone malutkie, zakratowane okienko. Wpadało tam jedynie trochę światła, które padało na sam środek pomieszczenia. Niall rozglądał się zdezorientowany. Po prostu nie wiedział co robić. Bał się. Do tego nie pomagała mu klaustrofobia, na którą chorował. Usiadł na prymitywnym posłaniu, skulił się i zaczął płakać. Nie wiedział co go teraz czeka. Jego przyszłość była niepewna. Czy go zabiją? Sprzedadzą na jakiejś aukcji? Czy może będą go tu trzymać nie wiadomo ile? Starał się o tym nie myśleć. Nie chciał tu być. Chciał do mamy, żeby go przytuliła i powiedziała, że będzie dobrze. Na to wspomnienie rozpłakał się kompletnie.
Do końca dnia nikogo nie widział. Tak było dobrze. Dopiero na wieczór przyniesiono mu coś do jedzenia. Do pomieszczenia, w którym siedział wszedł dość otyły facet z mocno przerzedzonymi włosami na głowie. Na samą myśl o jedzeniu burczało mu w brzuchu. Jedyne co dostał to suchy chleb i kubek wody. Nie nadawało się to nawet dla zwierząt, a co dopiero dla hybrydy czy człowieka. Mógł tylko moczyć te dwie kromki w wodzie, aby chociaż trochę zminimalizować głód. Po skończonym posiłku, jeśli można to tak nazwać, położył się spać. Zasnął w nieświadomości płacząc cicho w poduszkę.
CZYTASZ
Hybryda || Ziall
FanfictionGdzie Zayn jest szefem gangu i właścicielem największej firmy w Londynie, a Niall to zwykła hybryda. Ale czy napewno?