7. Strach

1.4K 64 2
                                    

Niall siedział skulony na środku klatki i płakał. Zdawał sobie sprawę z tego, że jest za bardzo wrażliwy, dlatego tyle płacze, ale to nie jego wina. Taki się urodził. Tuż koło niego spadła ogromna belka zasłaniając połowę klatki. Pisnął z przerażenia na to nagłe zajście. Następnie usłyszał donośny huk. Jego ogonek zadrżał ze strachu. Nie chciał umrzeć. Nie w taki sposób. Dookoła tylko wielkie, czerwone płomienie. Miał wrażenie jakby śmiały mu się w twarz i mówiły, że go spalą. Spadła kolejna belka, uderzyła o zniszczoną ogniem podłogę, a w powietrze wzniósł się popiół. Zakaszlał czując drobinki dostające się do jego płuc razem z duszącym dymem. Rozglądał się za możliwością ucieczki, choć w środku wiedział, że nic to nie pomoże. Powiedzieć, że był przerażony to mało. Dopadała go panika, a to nie polepszało jego sytuacji. Zaczął się dusić. Czuł, jak tracił przytomność, a w oddali słyszał tylko przytłumione głosy. Po chwili nic już o niego nie docierało. Nie widział, jak belki zostają podniesione, a klatka otwarta. Nie czuł, jak zostaje podniesiony i wyniesiony z już praktycznie ruiny.

Został położony na ziemi przed Magellanem. Ten tylko uśmiechnął się nadal będąc złym za ich lekkomyślność.

- Przygotujcie go do przeniesienia. On wyjeżdża z Carterem, a reszta zostaje tu. Musimy znaleźć nowe miejsce na aukcje z dala od policji. - powiedział i zwrócił się do Cartera. - Weź kilku ludzi i ruszajcie, w Wielkiej Brytanii będzie na was czekać reszta. Macie go dowieźć całego. - pokazał na Nialla. - Tam na pewno znajdą się kupcy, którzy są w stanie dać większą sumkę.

- Tak jest szefie. Zajmę się wszystkim... chłopaki zbieramy się! Bierzcie hybrydę wyjeżdżamy od razu.

Dwie godziny później czterech ludzi siedziało w samolocie. Niall jednak nie miał tyle szczęścia. Został wsadzony z powrotem do ciasnej klatki w luku bagażowym, miał na tyle dobrze, że był nieprzytomny. Po godzinie lotu wyszli na lotnisko z samolotu, a Carter odebrał bagaż - hybrydę. Wszyscy wsiedli do czarnego wana zaparkowanego przed wejściem do budynku. Pojechali prosto na przedmieścia Londynu, gdzie zaparkowali przed wysokim dwupiętrowym blokiem. Wnieśli Nialla do środka, weszli do jednego z obskurnych sal w piwnicy, gdzie miał się nim zająć lekarz.

###

Zayn siedział za biurkiem w swojej firmie. Ostatnia akcja z przejęciem towaru poszła bezproblemowo. Jego humor jednak nie był najlepszy, a wszystko za sprawą deszczu jaki padał tego dnia. Był niewyspany i po prostu zły. Przez najbliższy miesiąc nie mógł spotkać się z przyjaciółmi w domowych warunkach. Miał teraz bardzo ważną delegacje, która potrwa mniej więcej tydzień. Potem musi przydzielić nowe zadania w gangu, zadbać, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Liczy się także kwestia handlu hybrydami, za którą również jest odpowiedzialny, musi także dopilnować, by przesyłka broni dotarła do kupca na czas. Miał na głowie wiele zadań, jednak nie przeszkadzało mu to. Przynajmniej się nie nudził siedząc w domu. Wszystko było idealnie zaplanowane.

Nie podobała mu się tylko jedna rzecz, a mianowicie pożar magazynu w Dublinie zaraz po licytacji. Zastanawiało go kto to mógł być. Miał wielu wrogów, ale podejrzewał, że nie byli by na tyle głupi,  by zrobić coś takiego. Przez to musiał zorganizować lot wraz z przesyłką. Ponoć przewozili ważny i drogi towar, którego nie mógł sobie odmówić. Chciał mieć nad wszystkim kontrolę. Jego pracownik Magellan pewnie się tym zajął. Nie wiedział tylko, że tym towarem jest niezwykle rzadka hybryda.

Można by powiedzieć, że to zwyczajna hybryda. Połączenie człowieka i kota, jednak właśnie takie hybrydy były unikalne. Na porządku dziennym były hybrydy psie, królicze i lisie, ale to kocie były najrzadziej - prawie w ogóle - spotykane i bardzo pożądane. To one były najlepszymi uległymi. Teraz niewiele ich już zostało. Większość zginęła podczas polowań i eksperymentów.

Sfrustrowany papierkową robotą Zayn wstał. Zszedł na dół do małej dobrze urządzonej kuchni i włączył automat do kawy podstawiając kubek , a następnie wybierając opcję i rodzaj kawy. Unikał dzisiaj wszystkich po kolei. Nie miał ochoty ani czasu na żadne rozmowy. Musiał sobie wszystko przygotować na wyjazd. Było dopiero popołudnie, a on już miał dość. Chciał tylko wrócić do domu, położyć się na łóżku i zasnąć. W czasie swojej pracy kilka razy dzwonił do chłopaków spytać się czy wszystko idzie dobrze. Musiał być pewien na sto procent, że na pewno się uda i wszystko jest gotowe. Wziął parującą kawę i wrócił do gabinetu. Kilka godzin później skończył pracę i zmęczony wrócił do domu. Pozbył się niewygodnego garnituru i poszedł spać, bo na nic innego po prostu nie miał siły.

*********************************
Bardzo przepraszam, że tak długo to trwało. Jest mi trochę głupio z tego powodu, ale nie miałam weny lub nie chciało mi się pisać. Do tego doszedł wybór szkoły i zanoszenie wszystkich dokumentów. Zajęłam się też oglądaniem anime i tak jakoś wyszło.

Zapraszam także na inne opowiadania na moim profilu.

Hybryda || ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz