Tego dnia lekcje były lżejsze niż zazwyczaj. Do naszej klasy doszła nowa osoba, więc zrobiło się małe zamieszanie wśród uczniów, a nawet nauczycieli. Ostatnio do Karasuno przepisuje się coraz więcej osób. Zapewne ktoś nowy będzie chciał dołączyć do klubu, do którego sam jestem zapisany od paru już miesięcy. Siatkówka jest ostatnio u nas dosyć popularna. Może to przez nasze ostatnie osiągnięcia? Szybko udało nam się odzyskać reputację po upadku drużyny i zaczęto na nowo postrzegać Karasuno za mocnego przeciwnika.
Zmierzałem na trening. Wszedłem do sali, zmieniając przy progu buty na te do gry. W środku zastałem tylko mojego rudowłosego kolegę z podejrzeniem ADHD oraz libero naszej drużyny, który tylko nakręca do działamia tą rudą krewetkę. Zawzięcie o czymś dyskutowali. Obydwaj tak gestykulowali podczas swoich wypowiedzi, że słowa raczej nie były im potrzebne, aby się dogadać.
— O! W końcu jesteś Kagaeyama! —krzyknął Hinata, podbiegając do mnie. — Noya-senpai obiecał, że nauczy mnie swojego nowego triku!
— Skąd ty bierzesz tyle energii? —zapytałem, próbując nieco go uspokoić. — Stań w miejscu i sie chociaż nie ruszaj.
— Nawet nie wiesz, jak to super wygląda! Musisz na dzisiejszym treningu zobaczyć to na własne oczy! — zignorował moje słowa i dalej zachowywał się tak samo.
— Dobra, ale już się uspokój — powiedziałem.
Nagle rudzielec odbiegł, aby kontynuować z libero swoją jakże żywą konwersację.
— Hej wam! — rozległ sie po sali głos kapitana.
— Cześć! — dołączył do niego pogodny głos Sugawary.
— Hej — mruknąłem pod nosem.
— Co nas dziś tak mało? — spytał srebrnowłosy.
— Nie mam pojęcia. — Wzruszyłem ramionami.
— Sugawara-senpai! — wydarł się Hinata.
— Cześć, Shōyō. Co się stało? — Sugawara jak zawsze mówił z przyjaznym uśmiechem na ustach.
Shōyō zaczął mu wszystko dokładnie tłumaczyć o tym, co przed chwilą powiedział mi.
— To świetnie — odparł wicekapitan.
— Może niedługo przyjdzie reszta, co? Wiecie, czemu ich nie ma? — spytał Daichi.
— Nic, a nic. Tanaka jest dziś jakiś dziwny i nie zdziwię się, jeśli nie przyjdzie na trening — oznajmił Nishinoya.
— Dobra. A wy? Wiecie coś? — kapitan spojrzał na mnie i rudzielca.
— Nie — odparłem, a Hinata pokręcił przecząco głową.
— Przepraszamy za spóźnienie!
Do sali wbiegli Asahi, Tsukishima i Yamaguchi.
— Dobrze, dobrze. A gdzie macie Ryūnosuke? — Daichi podszedł do spóźnialskiej trójki.
Zamienili kilka słów i kapitan oznajmił, że zaczynamy trening. Od kilku dni trenowaliśmy bez trenera. Pan Ukai miał jakieś prywatne sprawy do załatwienia. W sumie to mogliśmy dzięki temu odpocząć trochę od jego morderczych treningów, ale z drugiej strony nie mogliśmy odpoczywać — wygrana jest najważniejsza.— Noya, teraz ty serwujesz! — krzyknął Daichi.
— Tak jest! — Libero chwycił pierwszą piłkę z kosza i wykonał polecenie — Dobrze Hinata! — krzyknął, gdy rudowłosemu udało się idealnie przyjąć piłkę.
Trening trwał w najlepsze. W wolnej chwili spojrzałem na zegar na ścianie. Było już po piętnastej.
— Daichi, jeśli można, to dziś opuszczę trening nieco wcześniej —oznajmiłem.
— Dobra, nie ma sprawy — odparł.
— Już się zbierasz? — spytał rudowłosy.
Szedłem właśnie po moją torbę i kurtkę, które leżały na ławce i miałem zamiar opuścić salę. Nie miałem czasu zmienić dresu na mundurek, więc postanowiłem iść w stroju sportowym.
— Tak, muszę dziś jechać do lekarza — odparłem, kierując się w stronę wyjścia.
— Jesteś na coś chory?! — spytał z przejęciem, podążając za mną.
— Badania kontrolne, głupku.
— Aaa... — uspokoił się — Myślałem, że coś ci się stało.
Westchnąłem głośno i otworzyłem drzwi. Do środka wpadło chłodne listopadowe powietrze.
— Do zobaczenia, Kageyama! — krzyknął ktoś z drużyny.
— Pa, Tobio! — Hinata pomachał mi.
— Ta. Nara. — Wyszedłem z pomieszczenia i zamknąłem za sobą drzwi.
Zarzuciłem kaptur na głowę. Powinienem w końcu zacząć nosić czapkę.
Ruszyłem w stronę mojego domu. Jak na złość zaczął kropić deszcz, a po chwili rozpadało się na dobre.
— Cholerna jesień — mruknąłem pod nosem.
Do domu wróciłem cały mokry. Przemokłem do suchej nitki. Przeziębienie? Gwarantowane.
— Tobio, za pół godziny jedziemy. Dobrze, że już jesteś — powiedziała mama, wchodząc do przedpokoju. — Tobio, jesteś cały mokry! Tyle razy mówiłam, abyś zapobiegawczo brał parasolkę — pouczyła mnie.
— Oj, tam, nic mi nie będzie. Idę się wysuszyć — odparłem i po zdjęciu butów i kurtki ruszyłem do łazienki.
— A potem pozmywasz mi podłogę. Aleś nasyfił! Pełno błota i wody! — moja mama jak zwykle zaczynała marudzić.
Po wysuszeniu się i przebraniu byłem gotów do drogi. Na szczęście mama się nade mną zlitowała i posprzątała bałagan, jaki zrobiłem, gdy ja byłem w łazience.Po dwóch godzinach czekania i spędzeniu tylko pięciu minut w gabinecie lekarza, wróciłem do domu, po drodze zajeżdżając z mamą do sklepu. Było coś koło dziewiętnastej.
Niechętnie zacząłem odrabiać lekcje, których do zrobienia miałem naprawdę wiele. Rada dla mnie na przyszłość? Nie odkładać wypracowań ani żadnej innej pracy na później. I tak się do tego nie zastosuję.
Po kilkunastu minutach wpatrywania się w dziwne znaczki w zadaniu z matematyki, poddałem się. I tu wcale nie chodziło o mój charakter pisma, który swoją drogą i tak pozostawiał wiele do życzenia.
Niedość, że nie wyspany, to jeszcze zakatarzony przemierzałem szkolny korytarz, zmierzając do klasy. Wszędzie było pusto, bo było już pięć minut po dzwonku. Nagle się zatrzymałem. Coś kręciło mnie w nosie i po chwili głośno kichnąłem. Złapałem dłonią za nos, a drugą zacząłem grzebać w torbie. No ładnie!, pomyślałem. Nie miałem przy sobie chusteczek.
— Chusteczkę? — usłyszałem za sobą dziewczęcy głos.
Odwróciłem się i ujrzałem tę nową dziewczynę z mojej klasy. Stała z wyciągniętą w moją stronę paczką chustek.
— Dzięki — mruknąłem i wyjąłem jedną z białych chusteczek.
Odwróciłem się, by wydmuchać nos i ponownie odwróciłem się w stronę dziewczyny, która nie wiedzieć czemu nadal stała przy mnie. Spojrzałem na nią pytająco.
— Masz, mogą się przydać — wcisnęła mi w rękę paczkę z resztą chusteczek i odeszła...........
No to lecę z nową książką... Wiem, że nudne, ale pierwsze rozdziały niestety takie u mnie są... i kilka następnych...Tym razem zaczęłam coś pisać z Haikyuu!! Szerze? Mam kilka zaczętych ff z Haikyuu!!, ale na razie pozostanę tylko przy tym, bo nie wiem jak mi to wyjdzie.
Okej, to do następnego! Mam nadzieję, że jakoś da się czytać ;)
CZYTASZ
When I see you... - Kageayama x OC
FanfictionJaki cel ma bycie sztucznym do granic możliwości? A jak to jest to zrozumieć? Z czasem wszystko się zmienia. Postrzegamy kogoś tak, a nagle coś sprawia, że chwilę później robimy to inaczej. Bo najważniejsze to być sobą. A najłatwiej jest to robić pr...