5. Zbyt sztuczny śmiech.

641 67 7
                                    

  — Hinata, mógłbyś nie zapraszać każdego na nasze treningi? - miałem wzrok wbity w Chiyo, która stała kawałek dalej.
  — Nie narzekaj, Kageyama — powiedział Nishinoya, uderzając mnie w plecy. — Ładne dziewczyny mile widziane na naszych treningach! — krzyknął i zaczął iść w stronę dziewczyny.
  — Była bardzo zainteresowana siatkówką, więc musiałem ją zaprosić na nasz trening — tłumaczył się rudzielec.
  — A rób co chcesz — odparłem i zabrałem się do rozgrzewki.
  — Noya, zostaw tę dziewczynę! — krzyknął Daichi wyraźnie zniecierpliwiony. Trening miał trwać już od godziny, ale mieliśmy trochę problemów.
  Noya dołączył do nas i zaczęliśmy rozgrzewkę. Kiyoko zajęła się Chiyo i razem z Hitoką siedziały na ławce i przyglądały się nam.

  Zaczęliśmy grę oraz ćwiczenie serwów, wystaw i ataków. Po mojej kilkudniowej nieobecności musiałem nieco nadrobić.
  — Spokojnie, Kageyama. Nie tak agresywnie — powiedział Sugawara, przyglądając się mi przez chwilę.
  — Muszę trochę nadrobić — oznajmiłem.
  — To było tylko kilka dni. Nie przemęczaj się na sam początek. — Suga powrócił do swoich ćwiczeń.
  Dochodziła godzina osiemnasta. Trener przerwał nam ćwiczenia i kazał usiąść na podłodze, naprzeciwko niego. Wytłumaczył nam kilka ważnych spraw dotyczących przyszłego meczu. Czułem wielką ekscytację na myśl, że już niedługo zmierzymy się z tak silną drużyną, ale też strach nasuwał pytanie: Czy na pewno damy radę?
  — Dobrze. Idźcie już, ale najpierw posprzątajcie salę — oznajmił trener na koniec.
  Zaczęliśmy zbierać piłki, które były porozrzucane praktycznie po całej sali, zdejmować siatkę i myć podłogę. Po skończonej pracy cała drużyna skierowała się do szatni. Szedłem z Hinatą jako ostatni. Zauważyłem Chiyo żegnającą się z Kiyoko i kierującą się w stronę wyjścia. Hinata też to zauważył i natychmiast ją zatrzymał.
  — Chiyo, zaczekaj! — Podbiegł do dziewczyny, gdy ta zatrzymała się i odwróciła w jego stronę. — Może pójdziesz z nami na jakieś bułeczki albo kakao? — zaproponował.
  — Wiesz, może innym razem — odparła uprzejmym głosem.
  — No weź. Pójdziemy my i Kageyama — prosił.
  Podszedłem do nich.
  — Ja nie mam zamiaru nigdzie się szwendać. A nie pomyślałeś, że ma ona może inne plany? Idziemy. — Złapałem rudowłosego za koszulkę i zacząłem ciągnąć w stronę szatni.
  — Nie mam innych planów, ale nie chciałabym się wtrącać w wasze wyjście — oznajmiła nagle Chiyo.
  Hinata na te słowa wyrwał się i wrócił do dziewczyny.
  — A więc idziemy! — krzyknął. — Ty tu poczekaj, a my Kageyama idziemy się szybko przebrać — oznajmił i pobiegł do szatni.
  Spojrzałem na dziewczynę. Hinata miał chyba racje — brzydka nie była. Brązowe włosy sięgały jej do ramion, miała zaplecionego wśród nich małego warkoczyka. Cerę miała dosyć bladą, a jej oczu nie mogłem już dostrzec, bo była za daleko. Jednak wydawała sie strasznie sztuczna, jeśli chodzi o charakter.
  — Następnym razem nie zgadzaj się tak łatwo na propozycje tego idioty — powiedziałem, co spowodowało, że dziewczyna na mnie spojrzała.
  Obróciłem się i poszedłem za rudowłosym. Czułem się dziwnie w towrzystwie tej dziewczyny. Do każdego z klasy podchodziła i się witała z szerokim uśmiechem na ustach. Trochę mnie to irytowało. Nie przepadałem za takimi osobami. Jednak nie mogłem powiedzieć o niej, że nie jest miła, ale mogłaby trochę zluzować z nadmierną uprzejmością.

  Po przebraniu się i pożegnaniu z całą drużyną, razem z Hinatą i Chiyo wyszliśmy ze szkoły. Hinata postanowił, że idziemy na gorącą czekoladę. Chciałem, aby ten dzień szybko się skończył, bo naprawdę byłem zmęczony.
  — Może weźmiemy na wynos i przejdziemy się gdzieś? — zaproponował Hinata.
  — Rób co chcesz — odparłem.
  — To wy tu poczekajcie. Ja zaraz wrócę z napojami.
  Shouyou podbiegł do oddalonej kilka metrów budki z gorącą czekoladą. Usiadłem na jednej z ławek. Chiyo stała kilka kroków dalej. Chyba nie czuła się komfortowo. Nie mając nic do roboty zacząłem rozmowę, bo mnie zaczynała irytować ta cisza.
  — Siadaj. — Przesunąłem się kawałek, wskazując dziewczynie miejsce.
  Bez zastanowienia usiadła.
  — Już zdrowy? — spytała nagle.
  — Ta — odparłem. — Jak podoba Ci się Karasuno? — zagadałem.
  — Dobrze — odparła radośnie. — Nie wiem jednak czy ktoś mnie polubił. Może nie jestem wystarczająco uprzejma?
  Wychodziła jej ta uprzejmość dobrze, a nawet za bardzo. To niekiedy męczyło.
  — Aha — odparłem. — Grałaś kiedyś w siatkówkę? — Trzeba było jakoś pociągnąć rozmowę dalej. Cisza była krępująca.
  — Grałam tylko na zajęciach fizycznych. Nie przepadam za uprawianiem sportu. Wolę patrzeć, gdy inni grają. Ale ty sobie świetnie radzisz z siatkówką. Musisz to bardzo lubić, prawda?
  Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią. Nie chciałem palnąć czegoś głupiego, albo żeby nie zabrzmiało to jak wypowiedź Hinaty o miłości do piłki.
  — Bardzo lubię — powiedziałem krótko.
  — Rozumiem. Masz swoje hobby, a ja chyba jeszcze czegoś takiego nie znalazłam — westchnęła głośno.
  — Na pewno znajdziesz — odezwał się nagle Hinata, który zdążył już przyjść z kubeczkami ciepłego napoju, które nam wręczył. — Kto wie, może to będzie właśnie siatkówka? — uśmiechnął się szeroko do brunetki.
  — Nie każdy musi pałać uczuciem do piłki, tak jak ty — skomentowałem.
  — Kageyama! Nie psuj chwili! — Hinata zrobił wściekłą minę.
  Na ustach dziewczyny pojawił się delikatny uśmiech i cicho się zaśmiała. Naprawę źle musiała wyglądać nasza sprzeczka.
  — Dobra, idziemy czy nie? — spytałem.
  Poszliśmy dalej. Podczas naszego spaceru Chiyo i Hinata cały czas rozmawiali. Nie powiem, że zazdroszczę nieco Shouyou jego umiejętności łatwego porozumiewania się z innymi. Moja rozmowa z brązowowłosą, mimo że dosyć szczera i otwarta, to była jakaś taka sztywna. Wychodzi na to, że nie umiem po prostu rozmawiać z ludźmi tak, jak kiedyś. W sumie aż tak mi to nie przeszkadzało na co dzień, ale w pewnych sytuacjach warto by było umieć pogadać z kimś na luzie. Nie mówię tu o drużynie, bo z niektórymi mam dobre kontakty, a zwłaszcza z Hinatą, mimo że często się kłócimy. Dobrze też się dogaduję z Sugawarą czy drugoklasistami.
  — Hinata jesteś cały brudny na twarzy! — zaśmiała się piskliwym głosem Chiyo.
  Ten śmiech brzmiał tak sztucznie, że nie miałem ochoty już go nigdy usłyszeć. Nie jestem w tym ekspertem. Z tego, co mówią inny, to mam straszny uśmiech. Jednak łatwo mi było określić, że śmiech dziewczyny jest conajmniej sztuczny.
  Chiyo wyjęła z torby husteczkę higieniczną i podała ją rudowłosemu. Ten natomiast, nieco speszony, ją przyjął.
  — Ja już muszę iść. Jeszcze trzeba się pouczyć — oznajmiła nagle dziewczyna.
  — Odprowadzić cię? — zaproponował Hianata.
  — Nie, dzięki. Poradzę sobie. Pa! — Uśmiechnęła się i odeszła w swoją stronę, machając do nas.
  Hinata pomachał jej, a ja nie zareagowałem w ogóle.
  — Miła jest — stwierdził rudzielec.
  — Ta — mruknąłem.
  — Myślisz, że mnie polubiła? — spytał.
  — Od razu pokochała, na serio — rzuciłem na odczepnego. Byłem już bardzo zmęczony, choć było parę minut po dziewiętnastej.
  — Serio?! — zrobił wielkie oczy. — Ja nawet nie wiem, jak to jest się zakochać!
  — Żartowałem, głąbie. — Przyspieszyłem kroku. — Pa — rzuciłem za siebie, skręcając w uliczkę, prowadzącą do mojego domu.
  Marzyłem o jak najszybszym położeniu się do łóżka, ale niestety czekała mnie jeszcze praca domowa i te nieszczęsne wypracowanie z japońskiego.

When I see you... - Kageayama x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz