Wracając do domu, usłyszałem znajomy dźwięk, który wydobywał się z mojej kieszeni. Sprawdziłem kto postanowił do mnie napisać. Był to Hinata. Kazał natychmiat mi wracać do szkoły. Nie chcąc wdawać się w dłuższe dyskusje z rudowłosym, zawróciłam się do sali gumnastycznej. W sumie nie odszedłem daleko.
Będąc już przed metalowymi drzwiami sali gimnastycznej, rozsunąłem je i zajrzałem do środka.
— Co jest? — spytałem, wchodząc na salę.
Byli tam tylko Hinata, Nishinoya, Yamaguchi i Tsukishima.
— Nie powiedzieliśmy ci, że dzisiaj zostajemy dłużej — odparł Hinata, tryskając radością. Jeśli chodziło o dodatkowe treningi, to on był zawsze za.
— A nauczyciele się zgodzili?
— Oczywiście — powiedział Noya, a Hinata pokiwał twierdząco głową. — Wszystko sam załatwiłem — dodał z dumą.
W sumie nie miałem nic przeciwko dodatkowemu treningowi. Lubiłem grać i coraz lepiej czułem się w drużynie. Zmieniłem, odkąd zacząłem naukę w Karasuno i nawet ja to zauważyłem. Bardziej zwracałem uwagę na innych zawodników z drużyny. To był koniec mojego "królowania". Sam przyznałem sobie, że moje zachowanie nie było najlepsze. Starałem się być mniej samolubny na boisku. Moje kontakty z innymi ludźmi może też się poprawiły, ale wiele osób w dalszym ciągu uciekało ode mnie i zupełnie nie wiedziałem dlaczego.
— Nie wierzę, że dałem się w to wciągnąć — westchnął Tsukishima. — Szybciej załatwmy to z tą dziewczyną, bo chcę do domu.
— Jaką dziewczyną? — zdziwiłem się.
— Chciałem nauczyć co nieco Chiyo i razem z Nishinoyą pomyślałem, że możemy zrobić to razem. Na początku nie chciała, ale jakoś ją namówiłem. Zaraz przyjdzie — wyjaśnił rudzielec.
— I po to mnie zawracałeś? Miałem nadzieję na jakiś normalny trening.
Cofał mnie tylko dlatego, żeby pomóc tej dziewczynie? Sam przecież dałby radę.
— Kageyama, bądź trochę... trochę bardziej... No wiesz o co chodzi! Bądź bardziej miły, pomocny... - Hinata był naprawdę zaangażowany w to wszystko.
— Tak miłym, jak ona nie da się być — fuknąłem.
Westchnąłem głośno i poszedłem się ponownie przebrać. Kiedy wyszedłem z szatni, Chiyo była już na sali. Miała na sobie szare dresy i czarny t-shirt, a na twarzy ten szeroki uśmiech.
— Zaczynamy! — oznajmił libero.
— Od czego zaczynamy? Może najpierw zaczniemy od serwów? — zaproponował Hinata.
— Okej! — okrzyknęła dziewczyna radośnie. — W sumie kiedyś grałam na lekcjach, ale wiecie jak to jest. Nikt się tak nie angażuje.
— Ale my gramy na serio! — oznajmił rudowłosy.
Ja usiadłem z boku na ławce. Skoro miał zamiar ją uczyć, to wydawało mi się, że nie jestem zbytnio potrzebny. Chwyciłem jedną z piłek i przerzucałem ją z ręki do ręki, spoglądając na resztę. Nagle obok mnie usiadł też Tsukishima.
— Nie wiem, po co tu jestem.
— Ja też — przyznałem.
Hinata i Nishinoya byli wniebowzięci, gdy tłumaczyli Chiyo wszystkie szczegóły gry.
— Kageyama powinien ci pomóc z serwami, bo z nas wszystkich tutaj, to on to najlepiej potrafi. — Shouyou wskazał palcem na mnie.
— Czemu ja? — spytałem zaskoczony.
— Nie marudź! — Nishinoya podszedł i złapał mnie zarękaw bluzy, ciągnąc za sobą. Puścił mnie dopiero, gdy znaleźliśmy się przy dziewczynie.
— Niech wam będzie — mruknąłem.
Yamaguchi przyprowadził wózek z piłkami. Chwyciłem jedną, a kolejną podałem brązowowłosej.
— A więc... Podrzucasz piłkę i uderzasz — powiedziałem.
Podrzuciłem piłkę, wyskoczyłem i uderzyłem w nią, a ta przeleciała nad siatką i uderzyła w boisko. Spojrzałem na dziewczynę, a ta patrzyła się na mnie jak na kosmitę.
— No spróbuj — pospieszyłem ją.
Ta z lekkim przerażeniem spojrzała na trójkolorową piłkę, a potem na mnie.
— Ale trzeba tak skakać? — spytała zakłopotana.
Pokiwałem twierdząco głową.
— Trzeba być profesjonalistą jeśli chodzi o siatkówkę — oznajmiłem. — Nie myślałaś chyba, że to coś prostego.
Chiyi zaśmiała się nerwowo i podrzuciła piłkę. Jednak zanim zdążyła wykonać chociaż jeden krok, ta była już w połowie drogi, aby dotknąć parkietu.
— Tłumaczyć nie umiesz — stwierdził Tsukishima z rozbawieniem.
— Nie musisz wyskakiwać — oznajmiłem.
Chwyciła kolejną piłkę, wzięła głęboki wdech i podrzuciła piłkę. Jej reakcja była jednak nie za szybka, bo nie zdążyła uderzyć piłki zanim upadła. Podniosła ją i spróbowała ponownie. Tym razem trafiła, ale piłka wylądowała jakiś metr dalej.
— Nie celuj w podłogę i użyj więcej siły. I staraj się też używać tej części dłoni. — Chwyciłem za jej dłoń i wskazałem, którą częścią dłoni powinna uderzać w piłkę.
Ta szybko zabrała rękę i uśmiechnęła się pod nosem. Nie wyglądało to tak, jak wcześniej. Ten uśmiech nie wydał mi się udawany.
Podrzuciła piłkę, ale zanim zdążyła uderzyć, zatrzymałem jej rękę.
— Unieś rękę wyżej i wyprostuj — skarciłem ją ostrym tonem. — Pamiętaj też, aby wyżej podrzucić piłkę.
Kiwnęła głową i spróbowała jeszcze raz. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie uderzyła piłki po prostu za lekko.
— Jeszcze raz tylko mocniej.
Reszta przyglądała się jej próbom, oprócz Tsukishimy i Yamaguchi'ego, którzy postanowili wspólnie poodbijać piłkę.
Wziąłem kolejną piłkę i wręczyłem ją Chiyo. Próbowała jeszcze kilka razy. Sam też ćwiczyłem serwy, co chwilę wtrąciłem jakąś uwagę.
— Było dobrze, Chiyo-chan! — krzyknął podekscytowany Yū.
Brązowowłosa radziła sobie coraz lepiej. Nie miała za dużo siły, ale nie było źle. Chociaż mogłaby choć raz przebić ją przez siatkę.
Kątem oka przyjrzałem się jej z ciekawości. Miała skupiony wzrok i przygryzała dolną wargę, a kosmyski brązowych włosów, które ,,uciekły" z jej koka, okalały jej okrągłą tarz. Po chwili spojrzała na mnie, a ja pospiesznie odwróciłem wzrok. Lekko się speszyłem, bo musiało wyglądać co najmniej dziwnie, gdy się jej przyglądałem. Musiałem przyznać jednak rację Hinacie — była naprawdę ładna, powiedziałbym nawet, że śliczna. Może niekonecznie pasowały jej te długie, wytuszowane rzęsy, ale sam kolor oczu był dosyć nietypowy dla Japończyka. Niebieskie oczy są u nas naprawdę rzadkim widokiem. Gdyby nie te osładzanie swojego wyglądu na siłę i zachowywanie się, jak typowa głupia, przesłodzona nastolatka, to byłaby naprawdę uroczą osobą. Sztuczny urok to nie to samo. Jednak co ja mogłem wiedzieć o uroku? Chyba za dużo czasu spędzałem z nią, Hinatą i Nishinoyą. Rudowłosy był nią cały czas naprawdę zafascynowany. Niekiedy dziwnie się czułem w ich towarzystwie. Dla Shouyou mogłem wtedy nie istnieć, mimo że zawsze tak nalegał, abym chodziłz nimi. Jednak ma to wszystko nieco zabawną stronę — coraz bardziej zaczynałem wierzyć w moją teorię, że Hinata podkochuje się w Chiyo, a Yachi w Hinacie. Blondynka zawsze wydawała się być zawiedziona, gdy podczas rozmowy z nią, nagle tracił zainteresowanie na rzecz rozmowy z Chiyo, która pijawiała się tak nagle. W sumie nie umiałem powiedzieć co mnie śmieszyło w takiej sytuacji. W końcu mój przyjaciel jest zakochany w jednej dziewczynie, druga dziewczyna — teoretycznie też moja przyjaciółka — jest zakochana natomiast w nim. Nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji, ani nie wiedziałem co to jest cała ta miłość. A może to wszystkosam sobie ubzdurałem? Albo naoglądałem się za dużo telenoweli, które moja mama tak namiętnie ogląda i teraz mam ochotę zgrywać przykładnego przyjaciela.— Prawie idealnie — stwierdziłem, widząc jej postępy.
Uśmiechnęła się pod nosem i pobiegła pozbierać piłki, bo te się już skończyły.
— I jak idzie? — spytał Hinata.
— Chyba dobrze! — odkrzyknęła Chiyo i spojrzała na mnie z radośnym uśmiechem, który naprawdę wyrażał radość, nie był przesadzony i wydawał się być skierowany wyłącznie do mnie.
— Bardzo dobrze — powiedziałem i uśmiechnąłem się delikatnie do dziewczyny. Ten widok zmusił mnie do tego czynu.
— Ej! — rozległ się głos libero. — Od kiedy umiesz się uśmiechać, co?! Czy to jakieś siły nieczyste?! Chiyo?! — Podbiegł do dziewczyny, łapiąc ją za ramiona i zadzierając delikatnie głowę do góry, gdyż ta była wyższa, spojrzał na nią przenikliwie.
— Ale co ja takiego zrobiłam? — spytała speszona.
— Sprawiłaś, że na ustach naszego Kageyamy pojawił się normalny uśmiech — odparł libero z powagą. — Używasz jakiejś magii? Jeśli tak, to jesteś naszą boginią.
— Dajcie już spokój. Co wy macie do mojego uśmiechu? — Podszedłem do dziewczyny i zabrałem dwie trzymane przez nią piłki. — Teraz wy się zajmijcie jej nauką, a ja się zbieram — oznajmiłem.
— Już idziesz? — spytała Chiyo, przyglądając mi się, gdy odkładałem piłki do kosza.
— Jestem zmęczony — odparłem.
— Jak tak o tym pomyślę, to i ja trochę padam z nóg — oznajmił Nishinoya, ziewając przeciągle.
— W końcu. — Kei uradowany jak nigdy, złapał piłkę i odrzucił ją w kąt. — I tak byłem tu niepotrzebny.
Wszyscy opuściliśmy salę grubo po dziewiętnastej, z wyjątkiem jednego osobnika.
— Pospiesz się, krewetko, bo cię zamknę! — krzyknął Tsukishima, machając kluczami od sali. Po chwili w końcu wybiegł z niej Hinata.
— Wielkie dzięki. Jakoś Hinata mnie do tego namówił. Nie było tak źle, jak myślałam. Było całkiem fajnie - powiedziała nagle Chiyo stojąca obok mnie. — Dziękuję.
— Spoko — odparłem, chowając dłonie do kieszeni.
— W gimnazjum też grałeś? — spytała.
— No jasne. Kojarzysz Oikawę Tooru?
— Ten z Aoba Josai? — dopytała.
— Tak. Przez pewien czas byliśmy w tej samej drużynie. Po roku jednak odszedł do liceum, a ja stałem się rozgrywającym drużyny.
— Och... On wydaje się być dobrym zawodnikiem. Do tego ma tak wiele fanek.
— Jest ode mnie lepszy, ale zamierzam stać się lepszym. Udowodniłem to podczas ostatniego meczu z Aobą. To oni wylecieli z eliminacji, nie my.
— Więc powodzenia. Ja chyba nie umiem osiągnąć swojego celu. — Spuściła głowę, a ja spojrzałem na nią. Jednak nagle podniosła głowę i uniosła kąciki ust do góry, pokazując po raz kolejny wymuszony uśmiech. Jednak widać było, że był nieco inny. Musiała być czymś zasmucona. — Do poniedziałku! — oznajmiła i odeszła.
Hinata jeszcze pomachał jej na pożegnanie.
— Idziemy jeszcze na jakieś bułki? — zaproponował libero.
— Świetny pomysł, senpai! — oznajmił entuzjastycznie Shouyou.
I tak na koniec tego męczącego grudniowego dnia znaleźliśmy się w sklepie pana Ukai'a, zajadając się bułkami z mięsem i curry.
CZYTASZ
When I see you... - Kageayama x OC
FanficJaki cel ma bycie sztucznym do granic możliwości? A jak to jest to zrozumieć? Z czasem wszystko się zmienia. Postrzegamy kogoś tak, a nagle coś sprawia, że chwilę później robimy to inaczej. Bo najważniejsze to być sobą. A najłatwiej jest to robić pr...