Rozdział I

26 6 0
                                    

- Będziesz na dzisiejszej imprezie? - melodyjny głos mojej współlokatorki przerwał mi czytanie książki.
Musi niesamowicie śpiewać.
- Nie przepadam za imprezami.
- No dalej, to przyjęcie roku, musisz na nim być!
- Chyba każde spotkanie więcej niż dziesięciu osób się tutaj tak nazywa.
- Serio Izzy, będzie świetnie! Muzyka, taniec, jedzenie i wspaniali ludzie! Właśnie, czy ty kogokolwiek już poznałaś? Może spotkasz więcej przyjaciół?
- Więcej?
- Noo, przecież ja jestem twoją przyjaciółką. Dalej Izzy, daj się przekonać.
To dziwne, że znamy się zaledwie od paru godzin, a ona już nazywa mnie swoją przyjaciółką.
Nadal nie wiedziałam, co myśleć o tej dziewczynie. Z jednej strony miała w sobie coś, co przyciągało innych ludzi, ale z drugiej bywała irytująca.
-Nie idę -odpowiedziałam trochę za ostrym tonem. Abigail głośno westchnęła i wyszła z pokoju. Spodziewałam się głośnego trzaśnięcia drzwiami, jednak blondynka delikatnie je zamknęła. Zauważyłam, że dziewczyna wszystko robi delikatnie i z gracją.
Niczym księżniczka.

Podeszłam do biurka i wyjęłam z jego szuflady blok rysunkowy. Chwyciłam ołówki porozrzucane po drewnianym blacie. Usiadłam po turecku na łóżku i zabrałam się do szkicowania portretu.
Narysowałam dziewczynie większe oczy i większą ilość piegów, niż miała w rzeczywistości. Jej jasne włosy były w nieładzie, jakby każdy kosmyk żył swoim własnym życiem. Przeczesywała je ręką, a w drugiej trzymała kubek z kawą. Właśnie tak wyobrażałam sobie "poranną Abigail".
To brzmi głupio.
Kiedy skończyłam portret, zastanawiałam się co z nim zrobić. Na początku zamierzałam dać go współlokatorce na zgodę.
Ale za co niby miałabym ją przepraszać?
Schowałam rysunek na dno szuflady. Spojrzałam na swoje dłonie, które były całe ubrudzone w graficie. Na szczęście w naszym internacie są łazienki w pokojach, więc nie musiałam wychodzić, żeby je umyć. Słyszałam, że w niektórych jest tylko jedna łazienka na piętro.
Masakra.

Cały wieczór patrzyłam, jak Abigail szykuje się na imprezę. Nie mogła zdecydować się, co nałożyć i zastanawiała się około dwóch godzin.
Nawet nie próbowałam jej pomagać. Wiedziałam, że w jej różowym wnętrzu szafy nie znajdę niczego, co by mi się spodobało. Pół godziny przed jej wyjściem do naszego pokoju wpadł jakiś chłopak. Brunet nie zdążył nawet zamknąć do końca drzwi i już zaczął mówić.
- Kim jesteś?
- Izzy - moja współlokatorka odpowiedziała za mnie. Chłopak najpierw nienaturalnie zamknął oczy na jakieś dwie sekundy, a potem obdarzył ją spojrzeniem spode łba mówiącym: "nie ciebie się pytałem".
Wyglądał komicznie z tą miną. Zakładałam, że byli rodzeństwem. Pomimo innego koloru włosów, mieli idealnie takie same oczy - błękitne i bardzo głebokie.
- Jestem Alex. Więc, ty jesteś współlokatorką Abi?
Nie, jestem przypadkową dziewczyną, która po prostu miała ochotę poukładać wszystkie swoje rzeczy z walizki w szafie, która zupełnie przypadkowo znajduje się w pokoju twojej siostry.
Nawet nie odpowiedziałam na te pytanie, tylko posłałam chłopakowi pełne irytacji spojrzenie.
Taka już byłam - pełna irytacji.
-Łołołoł, co tak groźnie koleżanko?
- Nie jestem groźna.
- Oh tak, ona jest groźna - wtrąciła się Abigail.
- Dlaczego mówisz o mnie w trzeciej osobie, kiedy ja przecież tu jestem?
- Wolałabyś, żebym mówiła o tobie, kiedy by cię tu nie było?
Tylko westchnęłam głośno i wróciłam do układania ubrań. Chłopak i dziewczyna nie odzywali się aż do swojego wyjścia. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi zaczęli prowadzić głośną konwersację. Na początku pomyślałam, żeby ją podsłuchać, ale jednak stwierdziłam, że mnie to nie obchodzi i wróciłam do rozpakowywania się.



I don't care, ok?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz