Rozdział II

22 6 1
                                    

Otworzyłam oczy i od razu poczułam, że coś jest nie tak. Pomieszczenie, w którym obecnie przebywałam na pewno nie znajdywało się w moim domu. Było zbyt jasno. Usiadłam na zadziwiająco małym, lecz wygodnym łóżku. Potrzebowałam paru minut, żeby przypomnieć sobie, że znajduję się w internacie. Uświadomiłam sobie, że to była moja pierwsza noc poza domem. Mama nigdy nie pozwalała mi się nigdzie spotykać z innymi, nie licząc szkoły. Z oczywistego powodu.
Zauważyłam, że Abigail nie wróciła na noc.
Kopciuszek przecież zawsze wracał przed północą.
Skierowałam się do łazienki i wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Później przebrałam się w zwykłe czarne jeansy i szary T-shirt z miękkiego materiału. Na głowę nałożyłam granatową czapkę z daszkiem, chwyciłam torbę, która leżała na biurku, a następnie  wyszłam z pokoju. Byłam trochę zaspana i nie za bardzo wiedziałam, gdzie idę, ale na pewno chciałam opuścić budynek. Dochodziła 8, a zajęcia rozpoczynałam o 9.30. Po chwili dotarłam do parku. Szłam, żałując, że nie wzięłam bluzy. Splotłam ręce przed sobą próbując bezskutecznie osłonić się przed wiatrem. W ostatniej chwili podniosłam wzrok z butów. Jakieś 30cm ode mnie stał wysoki i umięśniony blondyn. Wygląda na to, że widział mnie wcześniej, ale nie raczył się przesunąć. Obdarzył mnie idiotycznym uśmiechem, który najwyraźniej miał sprawić, że ugną się pode mną kolana i nie będę mogła oderwać od niego wzroku. Ale ja po prostu go ominęłam i kontynuowałam szybki marsz. Ledwo się powstrzymywałam, by nie się nie odwrócić i nie zobaczyć jego zapewne zaskoczonej miny.
Niee, to by było głupie.
Po chwili marszu zauważyłam piękną starą ławkę ustawioną na niewielkim wzgórzu, która pięknie wyglądała na tle letniego nieba. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam ze sobą szkicownika.
W sumie i tak już muszę wracać. Na szczęście powrotny spacer odbył się bez zbędnych spotkań z jasnowłosymi pustakami. Na chwilę weszłam do internatu. Zauważyłam, że Abigail była w pokoju, lecz wyszła w pośpiechu, gdyż na jej łóżku widniało dużo porozrzucanych ubrań, kosmetyków, gum do żucia i innych rzeczy. Zamknęłam pomieszczenie i skietowałam się w kierunku mojego nowego liceum. Wyciągnęłam z torby swój plan lekcji i zaczęłam poszukiwania sali do angielskiego. Weszłam do sali odrobinę spóźniona. Wszystkie oczy powędrowały na moją osobę.
Nienawidzę tego.
Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam na jedynym wolnym miejscu. Obok blondyna z parku. Znowu zaczął się irytująco uśmiechać. Nie wiem ile czasu jeszcze tu wytrzymam.

I don't care, ok?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz