- Wojtek... potrzebuję pieniędzy już teraz. - stwierdza.
- Chwila... ja Ci mówię, że Cię kocham, do cholery, a ty najpierw pierdolisz o jakiejś herbatce, a teraz o kasie? Czy z tobą na pewno jest wszystko w porządku? Kocham Cię, rozumiesz? To nie to powinno być najważniejsze?Cisza.
- Teraz nic nie powiesz? - pytam.
Cisza.
- Proszę bardzo! - krzyczę kładąc kopertę z wcześniej przygotowaną już kasą na blacie kuchennym i udaję się w stronę salonu.
Powoli zaczynam rozumieć, że Magda nigdy nic do mnie nie czuła. Ona chciała kasy. Ona przychodziła tu bo musiała, a nie bo chciała. Idiota ze mnie, przysięgam. Naiwnie wierzyłem, że ktoś mógłby mnie pokochać tak po prostu, za to kim jestem, a nie za to ile mam w portfelu. Naiwnie.
*Z perspektywy Magdy*
Nienawidzę siebie, przysięgam. Wojtek to najlepsze co mnie spotkało w całym moim życiu, ale nie mogę z nim być. Nie teraz. Nie w tej sytuacji. I nie w tym życiu. Wiem, że to może wyglądać tak, jakby interesowała mnie tylko jego kasa, ale ja po prostu nie mogę przeczekać jeszcze tych czterdziestu ośmiu godzin. Nie mogę.
- Mam przychodzić jeszcze w ciągu tych dwóch dni? - pytam.
- Masz już kasę, więc po co?
- Rozumiem.
- Gówno rozumiesz. - stwierdza, ale już nie krzyczy.
- Nie powinieneś się denerwować.
- Nie powinieneś się denerwować, kurwa? Ty jesteś pojebana. Jakby ktoś Ci zabierał wszystko co masz to byś się nie denerwowała?
- Chodzi o kasę?
- Chodzi o Ciebie, idiotko. - mówi tak, że ledwo słyszę i wychodzi trzaskając drzwiami.*Z perspektywy Wojtka*
Czemu ja się nie przejmuję moim stanem zdrowia, przerwanym, przez mój brak, najważniejszym meczem albo chociażby utratą dwudziestu pięciu tysięcy złotych? Chyba powinienem, a ja jedyne czym się przejmuję to Magdą.
Nienawidze jej tak bardzo jak ją kocham. Naprawdę jestem idiotą.
Postanawiam wrócić do domu.
Trzask.
Cicho. Pusto. Dziwnie.
W szafie nie ma jej rzeczy, nigdzie nie unosi się zapach jej perfum i tej pierdolonej herbatki, nie zostawiła nic, nawet piżamy z Myszką Mikki, nie zostawiła mi zupełnie nic, to nie fair, ale czy nie tego właśnie chciałem?
*Z perspektywy Magdy*
- Proszę, tyle na ile się umawialiśmy - podaję lekarzowi kopertę z pieniędzmi.
Moje
serce
właśnie
rozpadło
się
na
miliard
kawałków.Ale tak musi być.
*następnego dnia rano*
Już po wszystkim. Już nie czuję nikogo pod moim sercem. Już nie...
Pękłam. Ryk, nie płacz - ryk.
Co ja do cholery zrobiłam?
***
O matko. Pierwszy raz pisząc rozdział autentycznie płakałam, przysięgam.
Jutro dodam jeden z ważniejszych rozdziałów tego opowiadania.
Czekajcie! ⚽
CZYTASZ
Przed miłością się nie obronisz
FanfictionCo by było gdyby światowej sławy bramkarz, Wojciech Szczęsny, przypadkiem na meczu poznał dziewczynę? Co by było gdyby się w niej zakochał? A co jeśli to uczucie nie miałoby prawa bytu? 16.10.2016 - #184 w Fanfiction 20.10.2016 - #159 w Fanfiction