#18 "Chodzi o Ciebie, idiotko."

1.8K 156 42
                                    

- Wojtek... potrzebuję pieniędzy już teraz. - stwierdza.
- Chwila... ja Ci mówię, że Cię kocham, do cholery, a ty najpierw pierdolisz o jakiejś herbatce, a teraz o kasie? Czy z tobą na pewno jest wszystko w porządku? Kocham Cię, rozumiesz? To nie to powinno być najważniejsze?

Cisza.

- Teraz nic nie powiesz? - pytam.

Cisza.

- Proszę bardzo! - krzyczę kładąc kopertę z wcześniej przygotowaną już kasą na blacie kuchennym i udaję się w stronę salonu.

Powoli zaczynam rozumieć, że Magda nigdy nic do mnie nie czuła. Ona chciała kasy. Ona przychodziła tu bo musiała, a nie bo chciała. Idiota ze mnie, przysięgam. Naiwnie wierzyłem, że ktoś mógłby mnie pokochać tak po prostu, za to kim jestem, a nie za to ile mam w portfelu. Naiwnie.

*Z perspektywy Magdy*

Nienawidzę siebie, przysięgam. Wojtek to najlepsze co mnie spotkało w całym moim życiu, ale nie mogę z  nim być. Nie teraz. Nie w tej sytuacji. I nie w tym życiu. Wiem, że to może wyglądać tak, jakby interesowała mnie tylko jego kasa, ale ja po prostu nie mogę przeczekać jeszcze tych czterdziestu ośmiu godzin. Nie mogę.

- Mam przychodzić jeszcze w ciągu tych dwóch dni? - pytam.
- Masz już kasę, więc po co?
- Rozumiem.
- Gówno rozumiesz. - stwierdza, ale już nie krzyczy.
- Nie powinieneś się denerwować.
- Nie powinieneś się denerwować, kurwa? Ty jesteś pojebana. Jakby ktoś Ci zabierał wszystko co masz to byś się nie denerwowała?
- Chodzi o kasę?
- Chodzi o Ciebie, idiotko. - mówi tak, że ledwo słyszę i wychodzi trzaskając drzwiami.

*Z perspektywy Wojtka*

Czemu ja się nie przejmuję moim stanem zdrowia, przerwanym, przez mój brak, najważniejszym meczem albo chociażby utratą dwudziestu pięciu tysięcy złotych? Chyba powinienem, a ja jedyne czym się przejmuję to Magdą.

Nienawidze jej tak bardzo jak ją kocham. Naprawdę jestem idiotą.

Postanawiam wrócić do domu.

Trzask.

Cicho. Pusto. Dziwnie.

W szafie nie ma jej rzeczy, nigdzie nie unosi się zapach jej perfum i tej pierdolonej herbatki, nie zostawiła nic, nawet piżamy z Myszką Mikki, nie zostawiła mi zupełnie nic, to nie fair, ale czy nie tego właśnie chciałem?

*Z perspektywy Magdy*

- Proszę, tyle na ile się umawialiśmy - podaję lekarzowi kopertę z pieniędzmi.

Moje
serce
właśnie
rozpadło
się
na
miliard
kawałków.

Ale tak musi być.

*następnego dnia rano*

Już po wszystkim. Już nie czuję nikogo pod moim sercem. Już nie...

Pękłam. Ryk, nie płacz - ryk.

Co ja do cholery zrobiłam?

***

O matko. Pierwszy raz pisząc rozdział autentycznie płakałam, przysięgam.

Jutro dodam jeden z ważniejszych rozdziałów tego opowiadania.
Czekajcie! ⚽

Przed miłością się nie obronisz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz