Jakimś cudem udało mi się wyjść po cichu z domu. Właściwie nie było to zbyt trudne zważywszy na to, że Filip był na tyle pijany iż nawet trzęsienie ziemi nie byłoby w stanie go obudzić, ale mimo wszystko uważam to za mój osobisty sukces. Czemu osoby które tak bardzo kochamy muszą tak bardzo nas ranić? Może to dziwne, że o 6 rano jadę do Szczęsnego, ale od tygodnia nie mogę przestać o nim myśleć, a po otrzymaniu tej zasyfionej bluzki jest jeszcze gorz... STOP! Mam przecież określony powód, nie mogę o tym zapominać...
Puk.
Puk.
Puk.Serce mi zaraz wyskoczy, przysięgam.
- Umm... cześć.
KOCHAM TO GŁUPIE UMM I TO GŁUPIE CZEŚĆ ponad wszystko.
*Z perspektywy Wojtka*
Okej, jest godzina szósta rano, minął ponad tydzień od naszego ostatniego (i pierwszego jednocześnie) spotkania, a Magda puka do moich drzwi i bez żadnego zaproszenia wchodzi, zdejmuje buty i siada przy kuchennym stole. Ona jest conajmniej dziwna, okej? A ja jeszcze bardziej, bo wcale mi to nie przeszkadza. CIESZĘ SIĘ do cholery.
*Z perspektywy narratora*
- Potrzebuję Cię - szepcze.
- Co? - chłopak się zdziwił. Który to już raz?
- Ugh - odchrząkuje - potrzebuję pieniędzy.
- Nie nazywam się pieniądze - stwierdza.
- Potrzebuję pracy, okej? I wiem, że gdybyś chciał to byś ją dla mnie załatwił.
- Skąd wiesz, że chcę? - pyta Szczęsny.
- Nie wiem, okej? I szczerze mówiąc mam to w dupie - zaczyna głośniej mówić - mogę być sprzątaczką, chociaż mam uczulenie na kurz, kucharką chociaż jedynę co umiem zrobić to zagotować wodę na herbatę, albo jakbyś nie miał ochoty na herbatę to mogłabym Ci zrobić kawę... do cholery, mogę być nawet panienką do towarzystwa... każdym, okej? Mogę być kim chcesz, tylko załatw mi tą jebaną pracę! Potrzebuję kasy, rozumiesz? - dziewczyna spostrzegawszy, że krzyczy skończyła i uspokoiła się.
- A możesz być wszystkim na raz?
- Ile?
- Co? - zdziwił się. Kto liczy?
- Ile zapłacisz?
- Ile potrzebujesz?
- Dwadzieścia pięć tysięcy - szepcze Magda.
- Po co Ci tyle pieniędzy?!
- Filip... - zaczyna - dwa lata temu zaczął grać na maszynach... - jej oczy są zaszklone - nałogowo... - zacina się - mamy długi, okej?
- To nie jest dla mnie dużo pieniędzy, ale nie dam Ci ich od tak... - powiedział.
- Rozumiem... - mówi Magda.
- Musisz na nie zasłużyć.
- Ustalmy warunki. - proponuje dziewczyna.
- Osiem godzin pracy codziennie przez miesiąc, pasuje?
- Całe 30 dni? - pyta.
- Całe 30 dni. - odpowiada Wojtek.
- Okej, zaczynam od jutra?
- Od jutra.Tej dwójce oczy świecą się za każdym razem, gdy ich wzroki się spotkają. Szczęsny potrzebował "gosposi" albo przynajmniej kogoś z kim mógłby porozmawiać, nawet jeżeli miałby za to płacić. Magda była idealna. Poza tym mógł jej pomóc, a chciał teg ponad to wszystko.
*Z perspektywy Magdy*
Już po. Zgodził się. Wdech - wydech. Te trzydzieści dni mnie wcale nie przerażają. Przeraża mnie jednak to, że Wojtek patrzy na mnie z tak ogromną obojętnością...
*Z perspektywy narratora*
Tymczasem wzrok Wojtka nie krył w sobie nic związanego z obojętnością. Zasady ustalone. Umowa podpisana. Wszyscy wiedzą na czym stoją. Albo... nie wiedzą? Nie ważne... zasada tej trzydziestodniowej pracy o której nasza dwójka nie rozmawiała, ale na pewno myślała jest prosta:
Nie zakochać się.
CZYTASZ
Przed miłością się nie obronisz
FanfictionCo by było gdyby światowej sławy bramkarz, Wojciech Szczęsny, przypadkiem na meczu poznał dziewczynę? Co by było gdyby się w niej zakochał? A co jeśli to uczucie nie miałoby prawa bytu? 16.10.2016 - #184 w Fanfiction 20.10.2016 - #159 w Fanfiction