#3 "I co... zapominamy?"

3.2K 211 14
                                    

*Z perspektywy Magdy*

Obudziłam się w ogromnym, białym pokoju na jeszcze większym brązowym łóżku. Obok mnie leżał Szczęsny. Pech chciał, że chłopak obudził się w tym samym momencie co ja nerwowo przecierając oczy. Postanowiłam, że nie wstanę jako pierwsza. W tym momencie obydwoje leżeliśmy patrząc jak zaklęci w sufit Szczęsnego. Okej, nie wiem co w nim takiego było, ale wtedy wydawał się być naprawdę interesujący... albo przynajmniej lepszy niż patrzenie w oczy Wojtka. Nie to, że są brzydkie! Tylko...
- I co... zapominamy? - usłyszałam głos bramkarza.
Byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. Od razu tego pożałowałam... Jak, do cholery, można mieć tak idealne tęczówki?!
- O czym? - zapytałam dobrze wiedząc o co mu chodzi.
Niestety, zwalenie wszystkiego na alkohol nie wchodziło w grę. Kilka lampek wina nie było w stanie doprowadzić nas do stanu w którym byśmy czegokolwiek nie pamiętali... A szkoda. Albo... nie szkoda?
- Nie rób ze mnie idioty... - powiedział szorstko odwracając wzrok.
- Wojt... - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi nagłym wybuchem śmiechu.
- Czy ty naprawdę uważasz mnie za nieczułego idiote? - mówił z wymuszonym, sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Ja... - i znowu to zrobił, przerwał mi po raz kolejny.
- Ty? Ty co? Uwierz mi, Magda, mam uczucia. Okej, mogę być draniem i powiedzieć, że to była dla mnie kolejna przypadkowa noc, ale... - mówił Szczęsny.
- Ale do cholery nie przerywaj mi i daj powiedzieć do końca! - wydarłam się zakładając ostatnią rzecz z listy, czyli bluzkę - bądź sobie tym draniem, ale najpierw odwieź mnie do domu - dokończyłam stanowczo i mogłam śmiało obserwować zdziwioną minę Szczęsnego. Nie rozumiem, co w tym było takiego dziwnego?

*Z perspektywy Wojtka*

Ta dziewczyna zaskakuje mnie z minuty na minutę. Jak można być tak zmiennym? Najpierw jest opryskliwa na tych pustych trybunach, potem przeprasza, następnie ze śmiechem udajemy się do szatni po czym zaczyna płakać, potem podczas oglądania meczu śmieje się z moich żartów, po czym znowu płaczę, całujemy się, a ona przerywa bo mówi, że nie powinna, po sekundzie stwierdzając, że jednak tego chce i jest fajnie po czym rano znowu wraca do punktu początkowego i jest opryskliwa. Nie nadążam za nią... ale to tylko sprawia, że podoba mi się jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Chodź - mówię szorstko.

*Z perspektywy Magdy*

Wojtek jest na mnie ewidentnie zły. Nie dziwię mu się, ale to była jedna jedyna noc, poza tym do niczego szczególnego między nami nie doszło, skończyliśmy na pocałunkach. Zresztą... na mnie w domu czeka mąż. Mąż, jak mąż, ale mimo wszystko mąż... O ile czeka...

Szczęsny mimo przeogromnej złości był w stanie przepuścić mnie w drzwiach wyjściowych czym, nie ukrywam, strasznie mi zaimponował. Filip chyba nigdy nie przepuścił mnie w żadnych głupich drzwiach... Wydaję mi się, że byłabym w stanie polubić to uczucie.

*Z perspektywy Wojtka*

Czemu, do cholery, jej figura musi być tak idealna? Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłem? Wczoraj chyba to cudo przykryły pełne usta... Albo nie! Te cudowne kasztanowe włosy... Do cholery, Wojtek - przestań!

Zaparkowałem przed kamienicą, która wyglądała jakby lada moment miała się rozlecieć.

- Tutaj? - spojrzałem pytająco na dziewczynę.

Magda nie odpowiedziała, po prostu wysiadła bez słowa pożegnania. Musiała się wstydzić... Natychmiast wybiegłem z auta podchodząc do kibicki wczorajszego meczu.

*Z perspektywy Magdy*

- Umm... cześć - powiedział nieśmiało.

Gdy usłyszałam ten sam głos co wczoraj, wypowiadający to samo zdanie, które sprawiło, że się poznaliśmy moje serce zmiękło. Miałam ochotę go przytulić i nie ważne, że byłby to ostatni raz, ale gdy już się do tego zbierałam zobaczyłam Filipa wychodzącego z klatki, która wyglądem wcale jej nie przypominała.

- Gdzie ty do cholery byłaś?! - krzyczał - Co to za idio... Chwila! Czy to Szczęsny?
- Umm, tak - odpowiedział Wojtek - poznaliśmy się z Magdą po meczu, poprosiła mnie o autograf i... długa historia, zresztą całkiem nieciekawa - mówił ratując mnie przed kolejnym siniakiem.
- Dobra, dzięki, ale potrafię się zająć moją żoną, nie musisz jej odwozić... - powiedział już oschlej.

*Z perspektywy Wojtka*

On umie się zająć Magdą? To gdzie do cholery był przez całą noc? Czemu nie zadzwonił, nie napisał? Gdyby nie ja to cały czas siedziałaby na naszych pustych trybunach patrząc na nasze puste boisko. Nasze, do cholery...

- Tsa... - wyszeptałem zostawiając tą dwójkę.

Widziałem tylko jak 'Filip' brutalnie ciągnie ją do mieszkania. Serce pękało mi na pół, że ta piękna kobieta musi mieszkać w miejscu tak odbiegającym od jakiegokolwiek piękna.

Byłem zły. Tylko nie wiem na kogo bardziej - na nią czy na niego? A może na mnie? Musiałem odreagować...

Przed miłością się nie obronisz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz