2.

157 18 18
                                    


***

Ichigo w dalszym ciągu nie do końca wiedział, co tak naprawdę powinien zrobić, tym bardziej że jeszcze wczoraj wszystko wydawało mu się dziecinnie proste. Obecnie był zadziwiająco spokojny, choć gdzieś głęboko w sobie czuł lekką obawę. Nie był przecież głupi, doskonale wiedział, że zgodził się na coś absolutnie lekkomyślnego – niestety. Nie miał już szansy, by jakkolwiek się ze wszystkiego wymówić. Na to nie pozwalałaby zresztą jego duma złodzieja.

Musiał więc ukraść Różę Wschodu.

Ale czym ona w zasadzie była? To najcenniejszy obecnie na rynku diament, importowany prosto z Indii do japońskiego Muzeum Narodowego na okres trzech tygodni. Błyskotka stanowiła nie lada atrakcję dla zainteresowanych, gdyż chodziły głosy, iż liczyła sobie dobrych kilka tysięcy lat, automatycznie nabierając niebotycznej wartości, która przekraczać mogła nawet osiem miejsc po przecinku. Na domiar złego specjalnie na tę okazję muzeum przeszło gruntowne ulepszenie pod względem bezpieczeństwa: odnowiono systemy alarmowe i czujniki ruchu, powiększono monitoring, a gablotkę, w której znajdowała się sama Róża Wschodu, wykonano z niezniszczalnego szkła pancernego, odpornego na wszelkie czynniki zewnętrzne. Kurosaki z poufnych źródeł dowiedział się również, że diament miał prawdopodobnie większą obstawę niż sam cesarz, co paradoksalnie nie nastrajało go zbyt optymistycznie do planowanego skoku. W zasadzie nawet nie wiedział, od czego powinien zacząć – od hordy strażników czy od rozbrojenia systemu alarmowego. Przeklął pod nosem na samą tę myśl. Niezauważalne wejście do środka, ba!, samo zbliżenie się do Róży Wschodu, było zadaniem iście niewykonalnym. Ale musiał to zrobić, podjąć całe ryzyko bez względu na cenę.

Kurosaki doskonale zdawał sobie sprawę, że poprzedniego wieczoru został sprowokowany. Abarai najzwyczajniej w świecie go podpuścił, uderzając w najczulszy element psychiki każdego mężczyzny – jego dumę. Ze swoim najbardziej jadowitym uśmiechem oświadczył, że on, Ichigo, nigdy nie będzie mu w stanie dorównać, gdyż każde, nawet najprostsze zadanie, jest w stanie go przerosnąć. W tym fachu liczyła się cierpliwość i opanowanie, a Kurosakiemu zdecydowanie brakowało obu tych cech. Podobnie jak alibi, bowiem tylko mając dobre plecy, złodziej był w stanie jakkolwiek wymówić się z popełnionego błędu.

Do którego dopuścić oczywiście nie należało.

– Ale ta rozmowa jest zupełnie bezcelowa. Nie wierzę w twoje umiejętności, Kurosaki. Nie byłbyś w stanie wynieść byle kolii z osiedlowego salonu jubilerskiego, więc tym bardziej nie będziesz w stanie ukraść Róży Wschodu. Kuchiki potrzebuje ludzi z rozwiniętymi umiejętnościami. Ty nie zaliczasz się do tego grona, bez znaczenia, jak bardzo chciałbyś mnie przekonać, że tak nie jest.

I wtedy właśnie, w tym jednym, pełnym emocji momencie, klamka zapadła, i nim Ichigo zdążył jakkolwiek się powstrzymać, oświadczył, że ukradnie Różę Wschodu. Czemu akurat ją? Ponieważ dużo słyszał o tajemniczej błyskotce, która w ostatnim tygodniu zrobiła wokół siebie tyle szumu. Do dziś nie był nawet pewien, co go podkusiło, by wybrać akurat ją na swój cel, podejrzewał jednak, że była to ilość spożytego alkoholu. Nawet jeśli nie był pijany, a jedynie lekko wstawiony. To nie przeszkodziło mu wówczas w ocenie wielu rzeczy w stopniu łatwiejszym, może nawet mniej obiektywnym, niż było to w rzeczywistości, ale to też jakby nie miało znaczenia. Najważniejszą rzeczą, która kierowała jego działaniem w owej chwili była chęć pokazania Abaraiowi, ale nie tylko jemu – przede wszystkim sobie – że był w stanie wykonać nawet coś niemożliwego.

Teraz wiedział więc, że cokolwiek by się nie stało, Róża Wschodu będzie jego.

Zmrużył oczy, na chwilę porzucając ten uporczywy temat i wracając pamięcią do pewnego momentu owego wieczoru. Kiedy opuszczał ekskluzywny lokal, wychodząc na pogrążoną w mroku ulicę, poczuł czyjś dotyk tuż na swej ręce. Nie, tego nie można było nawet nazwać dotykiem. Było to raczej muśnięcie, subtelne i przelotne, jakby jakiś zagubiony motyl przez przypadek połaskotał swoimi skrzydłami jego dłoń. To wzbudziło jego ciekawość, nie spodziewał się przecież spotykać tu nikogo, szczególnie w środku nocy, ale gdy tylko odwrócił się, mimowolny uśmiech pojawił się w kącikach jego ust.

World of liesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz