Frazel- Czemu smutasz?

1.2K 44 20
                                    

#Frank#
Wracając z zajęć szermierczych wpadłem na pomysł, aby odwiedzić Hazel. Wstąpiłem jeszcze po gorącą czekoladę i ruszyłem w stronę domu mojej dziewczyny. Gdy byłem na miejscu usłyszałem cichy szloch dochodzący z pokoju złotookiej. Jak najszybciej podbiegłem do drzwi i zapukałem. Po wychwyceniu ledwo słyszalnego "prosze"  pewnym krokiem wszedłem do pomieszczenia. Siedziała w kącie uśmiechając sie sztucznie i subtelnie ocierając łzy. Nie widziałem jej tak smutnej chyba od czasu misji na Alasce... Zamurowało mnie. Moja kochana, wiecznie radosna Hazel płakała z jakiegoś powodu. Możliwe nawet, że przeze mnie...  Gdy to sobie uświadomiłem nie mogłem wydusić z siebie pełnego zdania.
-Czemu smutasz? Nie smutaj!- wiem, że to było głupie, ale nie umiałem powiedziec nic więcej. Słodkości podobno pomagają na smutki. Podałem jej czekoladę, której upiła łyka i po chwili odstawiła na bok. Coś zdecydowanie było nie tak... Hazel nigdy nie odstawia kubka z gorącą pysznością... Usiadłem koło mojej księżniczki i objąłem ją ramieniem. Wtuliła się we mnie i już nie próbowała powstrzymać łez. Pomyślałem wtedy, że nigdy sobie nie wybaczę jeżeli to przeze mnie.
- Co się stało?-wyszeptałem w jej włosy bojąc się odpowiedzi.
- On... On wyjeżdża... Opuszcza obóz herosów. Powiedział, że już tam nie wróci...- wychlipiała i wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
- Spokojnie...-na kim tak bardzo zależało Hazel, że wypłakiwała teraz może łez?- Ale... kto wyjeżdża?- nagle wszystko zrozumiałem.
-Nico.- powiedziałem niemal bezgłośnie, na co odpowiedziała mi skinieniem głowy. Czułem, że moja koszulka jest już cała mokra, jednak nie przeszkadzało mi to.
- To moja jedyna rodzina. Może mu się coś stać. Sam wyrusza w świat pełen potworów! Nie będzie mógł się z nami zbyt często kontaktować... To wszystko przez tego idiotę Solaca! Musiał złamać mu serce!- ostatnie zdania wykrzyczała z wyraźnym gniewem i pretensją. Jednak po chwili znów zaczęła płakać. Nie wiedziałem co zrobić. Przecierz nie mogę kazać Nico zostać... Jedyny pomysł, na który wpadłem właściwie nie miał sensu, ale chciałem zrobić coś dzięki czemu Hazel przestanie płakać.
Zamieniłem sie w dużego psa. Złotooka uwielbiała zwierzęta, jednak ze względu na jej pochodzenie tylko niektóre ją tolerowały. Miałem nadzieję, że coś to da... Podszedłem do niej i ułożyłem u jej stóp. Uśmiechnęła się. Delikatnie, ale szczerze. Po chwili uśmiech zniknął, ale nie widziałem już łez płynących po jej policzkach. W pewnym sensie udało mi się.
Siedziałem z nią jeszcze trochę czasu pod postacia kudłatego zwierzęcia. Dopiero gdy całkowicie się uspokoiła, na powrót stałem się człowiekiem. Podałem jej reke i pomogłem wstać. Oczywiście wiedziałem, że nie jest szczęśliwa z powodu Nica. Jednak ten jeden szczery uśmiech był oznaką, że jest lepiej. Pociągnąłem ją w stronę wyjścia.

-Gdzie idziemy?- wyszeptała nieśmiało.

-Porozmawiać z twoim szalonym bratem.- powiedziałem radośnie i pocałowałem ją w policzek. Na jej twarzy wykwitł piękny, choć ledwo zauważalny rumieniec. Zacząłem się się śmiać, a po chwili ona do mnie dołączyła i poczułem, że atmosfera się rozluźnia. Po paru minutach marszu Hazel chyba uznała, że mimo wszystko będzie dobrze, ponieważ była w zdecydowanie lepszym humorze. Zresztą tak samo jak ja.

Miałam pomysł na tego one-shota, ale na chwilę przerwałam pisanie i pomysł odleciał. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. Dajcie znać. Buziaki :-*

Ps: Wybaczcie zabicie Solangelo. I spokojnie to tylko na tą część!


One-shoty PJ I OHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz