Był piątek. Padał deszcz. Hermiona Jean Granger siedziała na kanapie wtulona w koc z kubkiem gorącej herbaty. Myślała nad swoim życiem. Nad tym jak mogła zmarnować tyle czasu na Rona Wesleya. Nie wiedziała, czy to co do niego czuła można było nazwać miłością. Ale było to coś więcej niż przyjaź. Czuła to do niego. Chodzili ze sobą całe 3 miesiące. Całowali się, chodzili za ręke... a on tak po prostu po 3 miesiącach powiedział, że zakochał sie w Lavender i opuścił ją. Teraz, kiedy skończyła juz naukę w Hogwarcie został jej tylko dom po rodzicach, których już nie odnalazła. Kiedy tak siedziała i rozmyślała ktoś zapukał do drzwi. Gryfonka leniwie wstała i otworzyła drzwi. To był Malfoy. Draco Malfoy. Była zdziwiona co on tu robi, dlaczego przyszedł... swoją drogą dużo zmężniał i był bardzo przystojny.
-Czemu przyszedleś ? -zapytała zdziwiona Gryfonka.
-Przyszedłem, bo chciałem się spytać jak sobie radzisz. -odpowiedział blondyn.
-Mogę wejść ? - spytał.
-Jasne - odpowiedziała.
Weszli do małego, ale przytulnego mieszkania. Zrobiła mu herbaty. Rozmawiali o tym jak im sie układa w życiu co robią... ale nagle Draco powiedział coś czego Hermiona się nie spodziewała...
-Hermiona przyszedłem do ciebie bo chciałem ci powiedzieć, że coś do ciebie czuje... - powiedział.
Ona nie odpowiedziała tylko wpiła się w jego usta i namiętnie pocałowała. On oddawał jej pocałunki. Po chwili oderwali się i powiedzieli równocześnie:
-Kocham Cię.Taki krótki rozdział. Myślę ze się spodoba.