- Śmiałam się z niej - mówię cicho a doktor Frostner maruży nieznacznie powieki.
- Słucham? - pyta równie delikatnie co zwykle a ja milczę. Gdy spogląda na mnie w znaczący sposób decyduję się odpowiedzieć.
- Śmiałam się z niej - powtarzam.
- Z kogo?
- Z Daphne - dodaję - chodziłyśmy razem do szkoły. W zasadzie nigdy się nie lubiłyśmy i choć próbowałam to nie potrafiłam się do niej przekonać. Jej centrum zainteresowania był Bóg a moim Luke. To dość odrębne i znajdujące się daleko od siebie planety - mówię patrząc na swój tatuaż, który przedstawia dwie z planet układu słonecznego. - Kiedy ja i Luke mieliśmy całkiem dobry kontakt ona zaczęła spotykać się z chłopakiem, któremu niczego nie brakowało. Wcześniej nie zauważałam go na korytarzach szkoły. Myślę, że nie przykuwał mojej uwagi, ponieważ już wtedy byłam beznadziejnie zakochana w Hemmingsie. Gdy zaczęli się spotykać pomyślałam sobie dlaczego ją wybrał. Nie była ładna, zabawna. Wręcz przeciwnie. Jej poczucie humoru wynosiło minus sto. Jeśli nie więcej. Zawsze poważna, cholernie mocno stąpająca po ziemi i denerwująca z samego zachowania. Brak dystansu do siebie, wiecznie niezadowolona - kontynuuje.
- Ale dla niego mogła być idealna. Nie znałaś go - odpowiada a ja kiwam głową.
- Teraz gdy się mijamy, średnio dwa razy w tygodniu patrzę na niego i zadaje sobie trzy pytania. Nie potrafię tego nie robić. Tylko nie o to tutaj chodzi - mówię cicho.
- Zatanawiasz się dlaczego nie wybrał Ciebie?
- Nie. Ja miałam Luke'a. Być może w sferze marzeń, ale zawsze był. Jeśli zaś chodzi o niego nigdy go nie poznałam, choć bawiliśmy się razem na jednej z imprez. Wie Pan jak nienawidzę imprez - wzdycham a doktor kiwa nieznacznie głową. Chce abym kontynuowała. - Teraz ograniczam się do patrzenia na niego. Ostatnim razem gdy to zrobiłam przypomniałam sobie jak Daphne mówiła o nim. Dokładniej, mówiła, że zajrzała w głąb siebie i wie, że nie jest tym jedynym. Nie zgodziła się z nim być, bo nie chciała go zranić. Śmiałam się. Nie ja jedna, ale to robiłam - mówię bawiąc się dłońmi.
- I co się zmieniło od tego czasu?
- Poznałam kogoś. Mam ogromnie dziwnie wrażenie, że chce czegoś więcej. A ja nie mogę wyzbyć się tego przekonania, że to złe, że Luke na mnie czeka - szepczę - jak Daphne, nie chce go zranić. Tylko, że ja już wiem kto jest moją miłością. Boję się kroków. Boje się powiedzieć mu któregoś dnia, że to nigdy nie zadziała - mówię.
- Myślisz o nim dokładnie tak jak Daphne o tamtym chłopaku.
- Zadaje sobie miliony pytań. Jednym z tych, które chodzi mi po głowie gdy go widzę jest to dlaczego nie mogłam być na miejscu Daphne a Luke na jego miejscu. Dlaczego nie spróbowaliśmy.
- Bałaś się - odpowiada pochylając się nieznacznie - Bałaś się - powtarza - miłości - dodaje.
- Miałam może z siedemnaście lat. Miłość nie była mi do niczego potrzebna. Poza tym moja samoocena pozostawiała wiele do życzenia - mruczę.
- Stąd blizny.
Kiwam głową.
- Widzi pan... za każdym razem gdy złamał moje serce pojawiała się nowa. To te głębokie. Ból, który towarzyszył ich tworzeniu się był i tak niczym w porównaniu do bólu psychicznego, który czułam. Pragnęłam być całym jego światem a on nawet nie starał się być w moim świecie - szepczę. - Nie ma pan pojęcia jak bardzo to bolało.
- Pomyślałaś, że to twoja wina - podsumowuje a ja kiwam głową.
- Bo to była moja wina. Kochałam go. Trochę za bardzo. Wie pan jak to jest? Czułam się jak gdybym tonęła średnio siedem tysięcy razy dziennie. Płuca się poddają, nie masz wyjścia. Oddajesz się temu uczuciu. Choć wiesz, że następstwem jest śmierć. Taka też była moja miłość do niego. Wiedziałam, że grozi spustoszeniem ale pragnęłam tego. Wszystkiego co mogłoby sprawić, że chociaż przez chwilę należałby wyłącznie do mnie - szepczę.
Doktor Frostner pierwszy raz od dłuższego czasu milczy. Tym razem nie pragnie wymusić na mnie ciągu dalszego, ale i tak mu go daję.
- Odległość pomiędzy nim a Ashtonem to jakieś trzy planety. Zupełnie jak gdyby Luke pozostał słońcem, Ashton marsem a ja wenus. Zagubioną we własnych uczuciach planetą, która kiedyś mogłaby być ideałem. Teraz jest za bardzo zniszczona przez życie, spustoszona przez miłość.
CZYTASZ
planety ÷ hemmings.
Fanfiction❝ - Tamtego dnia zrozumiałam, że jeżeli jesteśmy sobie pisani, to prędzej czy później znów się spotkamy. A jeśli jesteśmy planetami, to nigdy już się nie zobaczymy, ale zawsze będę miała tą maleńką nadzieje na to, że kiedyś cały układ słoneczny szla...