- Kiedyś powiedziałam, że osoba, która z biegiem czasu zakochała się w kimś innym nie mogła prawdziwie kochać tamtej, do której uczucie porzuciła. Ale to nie do końca jest w ten sposób - zaczęłam pragnąc oczyścić się z winy. Być może odrobinę sobie wmówionej, ponieważ winą nie można nazwać przeświadczenia, że z dnia na dzień przestało się o kimś myśleć.
- Więc w jaki? - zapytał odsuwając od siebie notes, w którym już z początkiem poprzedniego spotkania notował tylko niektóre drobiazgi. Widać, że wolał poświęcać mi całą swoją uwagę. Wtedy też pomyślałam, że byłby wspaniałym przyjacielem. Jego wiek nie byłby dla mnie problemem gdyby zawsze był obok i słuchał, milczał ze mną. Ale jest moim lekarzem. Oni nie mogą przyjaźnić się z pacjentami.
- Powinnam zacząć od początku.
- Proszę bardzo - odparł unosząc nieznacznie kąciki ust ku górze.
- Widziałam go już pół roku temu. Z daleka, ale udało mi się złapać jego spojrzenie. Trochę o nim myślałam, jednak teraz to wszystko nabrało intensywności. Przy przedostatnim spotkaniu obserwowałam go przez okno. Zastanawiałam się czy taka osoba jak ja mogłaby go w jakikolwiek sposób zainteresować, czy mogłaby stać się jego codziennością. Był piękny. Na swój własny sposób. Pewnie innym osobom przeszkadzałyby jego delikatnie zakola, dość piskliwy głos czy nawet odstające uszy, ale dla mnie był po prostu piękny. Przy następnym spotkaniu postanowiłam wyjść z cienia. Przywitał się i spojrzał na mnie. Przez chwilę czułam się tak jak w tych wszystkich dennych filmach. Jakby świat się zatrzymał, ponieważ jego niezwykłe oczy lśniły, pomimo panującej na zewnątrz ciemności. Tak go zapamiętałam. Kiedy odjechał i wiedziałam już, że nie wróci tak szybko wszystko się zmieniło. Czułam się okropnie, jak gdybym straciła coś ważnego i miała to odzyskać za kilka lat. Czułam się zupełnie tak jak ostatnim razem gdy widziałam Luke'a. Ale to jest znacznie bardziej intensywne - wyszeptałam spoglądając na swoje palce.
- To coś nowego, nowa fascynacja. Nowe rzeczy zawsze są bardziej fascynujące, intensywne. Może po prostu straciłaś nadzieje na to, że Luke i ty jeszcze się zobaczycie - powiedział zakładając nogę na nogę.
- To stało się niedawno. Obiecałam dziadkowi, że przestaje gonić za czymś, co nie jest mi pisane. A tymczasem znów to robię. Każdą moją myśl zapełnia ktoś nowy i mam wrażenie jakbym go krzywdziła. A przy okazji krzywdziła Ashtona - wyszeptałam biorąc głęboki wdech. - Czy miałeś kiedyś to uczucie, które mówiło ci, że ta osoba byłaby dla ciebie idealna? Czy patrzyłeś kiedyś na kogoś i myślałeś sobie "to jest moja planeta. Na niej będę szczęśliwy"? - gdy Frostner pokręcił przecząco głową kontynuowałam. - John był inny. Był coś bardziej niż piękny. Był niesamowity, mimo że go nie znałam. A może właśnie dlatego, że go nie znałam. Pomyślałam sobie wtedy dokładnie to samo, co wówczas gdy widywałam Luke'a w autobusie zmierzającym do nikąd. No w każdym razie do nieważnego miejsca. Bo przecież nic nie było ważne gdy go widziałam. Nagle żałowałam swoich poprzednich decyzji i zaczęłam się zastanawiać czy jeszcze się spotkamy. Wieczorem zaś zrozumiałam, że musiałam się oszukiwać i nie być zakochaną bezgranicznie w Luke'u. I zrobiłam to, znowu - powiedziałam cicho gdy Frostner spojrzał odruchowo na moje zakryte swetrem ręce. - Dopiero po dwóch godzinach intensywnych jak brąz tęczowek Johna rozmyślań zrozumiałam, że Luke zapewne jest pierwszą i ostatnią planetą w moim układzie solarnym. Nawet Mały Książę* by trafić na ziemię musiał odbyć podróż po innych ciałach niebieskich. Nic nie dzieje się od razu. Po drodze ze słońca, którym zawsze był Luke, na Pluton, którym także okazuje się być Luke są inne planety. Mam nadzieje, że John jest jedną z nich, ponieważ chciałabym móc go zobaczyć po raz kolejny - zakończyłam swój wywód a Frostner podrapał się po karku wciąż milcząc.
- I myślisz o nim częściej niż o Luke'u?
- Zdecydowanie. Wciąż wyobrażam sobie, że otwieram nu drzwi. Że jest wiosna, piękna pogoda a on ma plecak na ranionach i kilka rzeczy w nim, by zostać u mnie na noc. Albo, że ja jadę do jego miasta. Że zaplanował wieczór w kinie, że to ja spędzam czas w jego mieście. Lubię tak myśleć. Ostatnio nawet mój mózg uciekł się do większych rzeczy. I wtedy właśnie pojawia się Luke.
- Nie Ashton?
- Wciąż nie przyzwyczaiłam się do myśli, że on ucierpi na tym najbardziej. Choć John zapewne nie jest mi pisany i raczej nie zobaczę go szybko. Zupełnie tak samo jak Luke'a. Dlaczego zakochuje się w tak skomplikowanych osobach, dla których nie mogę być całym światem? Dlaczego nie potrafię docenić tych, dla których jakiś czas temu się nim stałam?
- Mentalność ludzka. Paradoks - powiedział sunąc palcem wzdłuż linii szczęki. - Ślepota ludzka. Widzą tych, dla których nic nie znaczą, który ich nie zauważają i nie dostrzegają tych, dla których znaczą wiele. Wciąż szukamy ideału, którego nie dostrzegamy - odparł dając mi tym samym chwilę do namysłu.
Miał rację.
Tylko jak zapomnieć i spróbować docenić to, co ma się obok skoro jest się tak beznadziejnie zakochanym.* postać z utworu Antoine'a de Saint-Exupèry'ego.
#zlazmiana. #beznadziejniezakochana.
Macie jakieś pomysły na planety? Nie bardzo chce mi się kończyć to ff, widzę że e moim życiu wciąż dzieje się cos, co chciałabym opisać.
+ mogę zaprosić was na nieco luźniejsze ff how to save a life?
CZYTASZ
planety ÷ hemmings.
أدب الهواة❝ - Tamtego dnia zrozumiałam, że jeżeli jesteśmy sobie pisani, to prędzej czy później znów się spotkamy. A jeśli jesteśmy planetami, to nigdy już się nie zobaczymy, ale zawsze będę miała tą maleńką nadzieje na to, że kiedyś cały układ słoneczny szla...