4. ziemia.

830 133 2
                                    

- Będziesz się śmiał - mówię siadając wygodniej we fotelu. Doktor Frostner postanawia odwzajemnić mój uśmiech i unosi kąciki ust ku górze doceniając zapewnie fakt, że postanowiłam obdarzyć go tego rodzaju wyróżnieniem. To nie tak, że się nie uśmiecham. Po prostu rzadko kiedy robię to szczerze a on jako jedna z nielicznych osób potrafi ten uśmiech rozpoznać.
- Obiecuję, że nie będę - mówi bez wahania i tym samym wzbudza we mnie zaufanie.
- Kiedy siedziałam w salonie fryzjerskim przeglądałam gazety. Jedna z nich przykuła mój wzrok. Szybko przejrzałam całą jej zawartość i dotarłam do horoskopu. Raczej nigdy ich nie czytałam. Nie zwracałam nawet na nie większej uwagi. Zawsze mnie bawiły. Bo co gwiazdy i planety mogą wiedzieć o tym co mnie spotka. Ale wtedy postanowiłam zajrzeć. Chociażby aby się pośmiać. Zwykle czytałam coś pokroju "wyjedź z mężem na wakacje, w pracy zbliża się awans" co mnie nie dotyczyło. Tym razem było inaczej. Zupełnie tak, jakby ktoś napisał te kilka zdań specjalnie dla mnie. Zastanawiam się jak śmiesznie musiałam wyglądać gdy skończyłam to czytać - kontynuuje a Frostner kiwa głową.
- Co było w nim zawarte?
- Nawiązane w ostatnim czasie znajomości będą się rozwijać. Nie szukaj ideału z lat młodości tylko zwróć uwagę na osobę, którą zesłał ci los - cytuje niemalże dosłownie tekst z gazety.
- Pomyślałaś, że chodzi o Ashtona?
- Musiało. Widujemy się od czasu do czasu i byłam prawie pewna, że mogłabym spróbować pójść o krok dalej. Wiesz, pomyślałam, że jeśli do końca życia będę wszystkich porównywała do Luke'a to sama sobie zaszkodzę. Prawdę mówiąc już to zrobiłam. Nie chcę być nieszczęśliwa i czegoś żałować. Jeśli ta znajomość ma szansę na to, by się rozwinąć to nie będę ich skreślać - mówię zdecydowanym głosem. Mam wrażenie, iż to sprawia, że Frostner kolejny raz się uśmiecha.
- Więc jesteś gotowa o nim zapomnieć?
- Nie - odpowiadam niemalże od razu.
- Nigdy o nim nie zapomnę. Jest kimś wyjątkowym i zawsze będzie. Nie przestaje się kogoś kochać z dnia na dzień. Poza tym gdy zasnęłam przekonana, że to już koniec obudziłam się z ... - tutaj na moment przerywam i milczę. - Ja i Ashton nie możemy się dogadać, mimo że gdy rozmawiamy potrafimy robić to przez trzy godziny zapominając o czasie i tym, że następnego dnia każde z nas musi wstać rano i wrócić do swoich zajęć. Z Luke'm było podobnie, może trochę gorzej, ale dla mnie na pewno idealnie - ciągnę dalej.
- Co uważasz za największą krzywdę, jaką mogłaby wyrządzić Ci druga osoba?
- Zdziwi Cię moja odpowiedź. To nie będzie zdrada. Nie będzie też kłamstwo.
- Więc co? - dopytuje.
- Dwulicowość. Gdy ktoś mnie mówi coś innego i innym.
- Więc wyobraź sobie, że Luke powiedział Ci, że Cię kocha. Zapewniał Cię o tym. Swoim przyjaciołom zaś powiedział, że jesteś tylko jego znajomą, zabawką. Wiesz, że opowiadał im różne historie za Twoimi plecami. Co robisz?
- Wybaczam. Takiej osobie jak on można wybaczyć wszystko.
- Nie jest Bogiem - mówi z przekonaniem.
- Bóg nie istnieje. Choć nawet gdyby istniał nie można wybaczyć mu wszystkiego - mówię patrząc na swoje dłonie. - Bo dlaczego pozbawia dzieci rodziców, rodziców dzieci? Albo mężów żon bądź na odwrót? Kiedy masz przy sobie osobę, która sprawia, że myślisz o niej tuż przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu rano nie myślisz, że ktoś może Ci ją odebrać. A jednak on to robi. Zabiera matkom dzieci,  choć mówi się, że wie jak wiele dla nich znaczą. Zabiera dzieciom rodziców. Zabiera dziadków. Kuzynów - mówię czując ogarniający mnie smutek.
- Tak jak zabrał Twojego dziadka - podsumowuje. Kiwam głową i nie kontynuuje tematu. Nie chcę nic więcej mówić. Ten temat już na zawsze pozostanie drażliwy. Gdy milczę kolejne minuty doktor Frostner odkłada na bok notes i spogląda na mnie zdecydowanie uwazniej niż zazwyczaj. - Derek.
- I pani Green. Zaledwie trzydzieści cztery lata, szczęśliwa, zamężna od sześciu lat. Sprowadziła wiele szczęścia na pana Greena. Kilka dni temu powiedzieliby, że to przejściowe, że pani Green ma grypę. Dziś tylko pan Green byłby w stanie cokolwiek powiedzieć. A może nawet i nie, ponieważ stracił najważniejszą i najbliższą mu osobę. I niech ktoś spróbuję powiedzieć mi, że Bóg tak chciał - mruczę zaciskając palce.
- A gdyby ktoś powiedział, że Bóg chciał połączyć Cię z Luke'm ponownie? Czy zaczęłabyś wierzyć?
- Ziemia to nie miejsce dla osób, które ciągle przebywają w sferze marzeń. Ziemia to miejsce, gdzie trzeba być twardym i mocno po niej stąpać. Tego mi brakowało, ponieważ wiecznie oddawałam się marzeniom. Dziś już wiem, że żadne z nich się nie spełni i jestem zmuszona brać to, co daje mi los - mówię wzdychając bardzo cicho.
Mam ochotę zniknąć.
Z miasta.
Z ziemi.
Z życia.

planety ÷ hemmings.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz