2. merkury.

1.1K 142 5
                                    

Drogi L.

Być może właśnie myślisz o czymś znacznie ważniejszym niż ja i to właśnie ta myśl delikatnie łamie moje serce. O ile serce można złamać delikatnie.
Jestem gotowa za to podziękować. Zanim Cię poznałam moje serce było na pół martwe, ponieważ nie znało miłości. Nie zostało złamane i nie jestem pewna czy było szczęśliwe. Ludzie wciąż mówią, że złamanie serca jest czymś okroonym, ale tak w gruncie rzeczy jest ono jedynie organem a to uczucie jest odrobinę abstrakcyjne.
Dziś chciałam Ci tylko powiedzieć, że jesteś kimś niezbędnym do życia. Zupełnie jak słońce. Bez niego nie byłoby niczego a bez Ciebie nie byłoby mnie. Czy to nie logiczne?
Tylko, że widzisz... czasem pojawia się inna część układu słonecznego. Przez chwile patrzysz na nią i myślisz sobie "hej, ta planeta mogłaby zastąpić słońce. Co wtedy by się stało?" - Odpowiem. Choć Merkury znajduje się zasadniczo blisko Ciebie to ogromnie wiele milionów lat świetlnych mu brakuje by być kimś takim jak Ty. Tak, mówię o Ashtonie.
Całkiem niedawno zrozumiałam, że nikt nie będzie w stanie złamać mojego serca w taki sam bądź zbliżony sposób do tego jak Ty to zrobiłeś. Uwielbiam Cię, ale muszę spróbować ruszyć na przód.

  *

- Co się wydarzyło? - pyta delikatnym tonem głosu a ja nieznacznie podnoszę wzrok.
- Poznałam kogoś. W zasadzie życie nie zmieniło się dlatego, że on się pojawił. Życie nabrało rozpędu, bo on się pojawił - mówię krótko. Jestem niemalże pewna, że tym samym dałam mu do zrozumienia, że Luke kompletnie mnie już nie obchodzi. Czas wyprowadzić go z błędu.
- A Luke?
- Kocham go. Bezgranicznie i bezwarunkowo. Myślę o nim przez większość dnia i mam ochotę wyrwać sobie serce by to się skończyło. Kiedy pojawił się Ashton nabrałam pewności siebie. Nie mogę powiedzieć, że częściej się uśmiecham, ponieważ byłoby to kompletnym kłamstwem. Czasem ludzie uśmiechają się tylko dlatego, że nie mają już siły aby płakać - mówię bez zastanowienia. Doktor Frostner przez dłuższą chwilę dokładnie lustruje mnie wzrokiem a ja milknę.
- Co sprawiło, że płakałaś ostatnim razem? - zadaje bezpośrednie pytanie.
Milczę.
- Luke. Był na imprezie. To nie tak, że go śledzę. Przypadkiem na to wpadłam. Poza tym nie widziałam go od pół roku. Myślę, że boli mnie to, że doskonale bawi się beze mnie. Cholernie rani mnie to, że nie mogę być obok niego, umawiać się z nim na wyjścia. Nawet na imprezy, choć nigdy za nimi nie przepadałam - mówię kiwając nieznacznie głową.
- Byłabyś gotowa się dla niego zmienić?
- Nie wyobraża sobie pan ile mogłabym dla niego zrobić. Zrobić wszystko by znów pojawił się w moim życiu. By w nim został - dodaje.
- Coś jak "gotowa by sprzedać duszę diabłu "? - marszczy czoło spoglądając tym razem prosto w moje oczy.
- Nie wierzę w piekło czy niebo.
- Ale jednak wierzysz, że Derek jest w dobrych rękach.
- Bo chcę w to wierzyć. To sprawia, że czuję się lepiej. Jego śmierć mniej boli. Wie pan, tydzień temu poprosiłam dziadka by mu się przyjrzał i powiedział mi jak się ma. To sprzeczne, ponieważ nie wierzę w życie po śmierci czy inne takie rzeczy. Po prostu nie mogłam sobie z tym poradzić. Któregoś dnia napisał, że życie ma się jedno. Uważał, że nawet jeśli życie rzuca nam kłody pod nogi i tracimy chęć do życia to i tak planujemy przyszłość. Nawet jeśli jej nie mamy. Myślę, że miał na myśli to, że zawsze tli się w nas płomyczek nadziei na to, że będzie lepiej. Pozostajemy w sferze marzeń, która często łatwo pomylić z rzeczywistością - mówię hamując łzy cisnace się do oczu na samo wspomnienie jego osoby.
- Tkwisz w tym świecie i to Cię zabija, prawda? - mruczy pod nosem.
Nie potrafię zaprzeczyć.
Ani nic powiedzieć.
Bezpiecznym wyjściem jest milczenie, wiec postanawiam wykorzystać tę opcję.
- Kiedy zasypiam myślę o tym co mogliśmy mieć. Myślę jak wyglądałyby kolejne sytuacje z mojego życia gdyby był obok mnie - mówię cicho.
- Myślisz jak przeżyłabyś śmierć Dereka gdyby był obok - podsumowuje Frostner a ja kiwam głową nieznacznie.
- Wyobrażam sobie jak jest obok mnie i mówi, że Derek był tchórzem, że ja jestem odważniejsza i że nie mogę go zostawić - szepczę pociągając nosem.
- Dlaczego nie sprobujesz odnowić kontaktu?
- Widzi pan. Jeśli ktoś jest panu pisany to prędzej czy później pan go spotka. Jeśli zaś to nie był on...
- Nigdy się nie zobaczycie - kończy za mnie a ja zaczynam bawić się palcami. - Myślisz, że nie jesteście sobie przeznaczeni?
- Nie. Myślę, że jesteśmy jedynym słusznym wyborem wszechświata. I Luke... kiedyś to zrozumie. A ja poczekam - mówię cicho.

planety ÷ hemmings.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz