Rozdział 8

15 0 0
                                    

W końcu wróciłam do domu. Wyszłam z samochodu i udalam się do wrót doliny zwanej moim mieszkaniem. Otworzyłam drewniane drzwi które z cichym piskiem ustąpiły. Ściągnęłam ostrożnie kurteczkę bo dostałam niestety mocnych zakwasów. Moje szpilki wysokie na 20cm wylądowały jeszcze szybciej na szafce. Poszłam do kuchni po szklanke wody, podniosłam wzrok znad kubka zyciodajnego płynu na zegar wiszący na beżowej ścianie. Będę musiała zmienić ten kolor bo jest za bardzo w stylu starej Lou. Tak wiem to bardzo dziwne ta stara Lou nowa Lou ale mówi się trudno. Jak postanowiłam tak zrobię. Wracając do tykającego przedmiotu była 3.30h. Ups trochę się zasiedzialo u Tom'a. Doszłam do wniosku że nie chce mi się rozbierać więc tylko rzuciłam się na puchowe łóżeczko które tak bardzo kocham. To był najlepszy i najbardziej emocjonujący dzień w moim całym życiu. Tak pomyślałam za nim odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Dryń! Dryń! Dryń! O kurwa, moja głowa tak mocno pulsuje jakbym wypiła z 4l piwa a później poprawiłam wódką. Dzisiaj przyrzekłam sobie że zmienie wszystko w moim dotychczasowym życiu codziennym. No oprócz zmiany płci pięknej. Tego za Chiny nie zrobię. Heh marzenia no ale wróćmy do rzeczywistości. Wstałam leniwie z mojego punktu wypoczynkowego czyli mieciutkiego łóżeczka. Przyciągnełam obolałe kości no normalnie czuję się ją 60- latka no cóż trudno. Poszłam zrobić sobie coś do przekaszenia bo zaraz padne. Po śniadaniu nie zabardzo chciało mi się ruszać tłustego tyleczka z miejsca więc nie poszłam do pracy. Pierwszym na mojej liście do zmiany życia to zmiana garderoby na bardziej wyzywająca i odkrywająca. Po około 2 godzinach nie było już niczego w szafie. Nawet nie wiedziałam że mam tego aż tyle. Wyniosłam wszystkie wory przed dom by ktoś mógł sobie je wziąć bo mi nie są już podszebne. Następnym punktem była zmiana wystroju wnętrza mieszkania. Szczerze to mi się nie chce wszystkiego malować, przestawiać i układać więc zadzwonilam po ekipę właśnie do tego stworzoną. Przyjechali po 15 min.
- Dzień dobry-odezwal się bardzo miły głos dla ucha bardzo kojący. Odwróciłam się w stronę rozmówcy. Na swojej drodze zobaczyłam czterech pieknych chłopaków i jedną dziewczynę w około moim wieku.
- Co tak oficjalnie?- zaśmiałam się- Lou jestem- przedstawiłam się i uśmiechnęłam szczerze.
- Mark- odpowiedział i podał rękę- A to Grey, Patric, Bart i Jessica.
- Miło mi- ale byłoby lepiej gdyby nie fakt że ta jedzą zabija mnie wzrokiem- to dodałam już w myslach- Dobra to ja będę się zbierać, macie tutaj plany domu i kolory ścian wymarzonego przeze mnie domu. Wrócę przed 20 to część .- rzuciłam nie czekając na odpowiedź że strony rozmówców bo mało mnie to interesuje. Byle by nie dotykali moich rzeczy. Już czuję nowa część mnie och super uczucie. Weszłam do auta i wybrałam mój cel czyli galerie w centrum miasta. Wchodzę i kieruje się do moich ulubionych sklepów i zaczynam szal zakupowy. Po dokładnych 2h 43m i 29 sekundach mam pełno toreb, pakunkow i pudeleg z butami. Następnym przystankiem jest salon fryzjerski lecz gdy sprawdzałam recenzje salonów wpadłam na kogoś ale przed upadkiem uchronily mnie czyjecz dłonie zaciskając się na mojej talii. Popatrzyłam i normalnie nie zgadniecie . Dobra powiem wam to jest ten koleś z klubu.
- Gdzie ci tak spieszno księżniczko kochana?- odparł mi z szelmowym uśmiechem. Z chęcią bym mu go zdarla z tej pięknej twarzyczka. Nie czekaj Lou co ty mówisz on ma parszywa gembe.
- Tam gdzie cię nie ma - uśmiechnęłam się niewinnie i już miałam ruszyć w dalszą podróż lecz przeszkodziła mi w tym jego ręka bolesnie zaciskając się na moim nadgarstku.
- Nie bądź taka harda krolewno.
- Po pierwsze nie krolewno po drugie posc mnie zasrancu a po trzecie masz rozwiązane sznurówki.- właśnie czekałam na ten moment gdy się schyli by poprawić nie doskonalosc. Zgial się by popatrzeć a ja szybko się wyrwałam i beglam do pierwszego lepszego sklepu. Nawet nie wiecie jakie to było śmieszne gdy widzicie biegnąca tonę toreb  która ma nogi i ucieka przed facetem. Wbieglam do salonu po nazwą "Szyk" . Każdy się na mnie jak na idiotkę ale nie zabardzo mnie to interesowało. Rzuciłam gdzie kolwiek torby i usiadłam na wolnym fotelu. Po kilku minutach podeszła do mnie dziewczyna młoda w moim wieku. Skad to wiedziałam? Było na plakietce ale csii.
- Więc co robimy..
- Lou.
- Co?
- Mam na imię Lou.
- A ja Malisa.- podalysmy sobie ręce i zaczęliśmy rozmowę.
- Ci do włosów to scieniowac lub jakoś fajnie podciąć.., a wiesz co zdam się na twoją inntujicje.
- Jak chcesz ale mam nadzieję że nie wybiegniesz stąd z płaczem.- powiedziała po cichu bym tego nie usłyszała. Uśmiechnęłam się dumnie w myślach i zaczęła cięcie. Po jakiś 1,3 godziny skończyła arcydzieło. W ogóle się nie poznałam. Miałam włosy ścięte do ramion a miałam je naprawę długie. Dawne kasztanowo-nijakie włosy stały się blado-rozowe i mocno scieniowac. Oraz zrobiła mi piękne paznokcie chociaz wcale o to ja nie prosiłam.
- Boże jest pięknie dziękuję.
- A już myślałam że mnie zabijesz.
- To ile?
- W kasie masz już rachunek przygotowany. Miłego dnia życzę.
Nie odpowiedziałam jej tylko pomachalam i ostatnie co mi zostało to studio tatuażu i piercingu. Weszłam do jakiegoś z ładnym szyldem i poprosiła chłopaka który tam był o pokazanie wzoru. Wybrałam głowę wilka który w połowie jest człowiekiem. Na chwilę wyszedł by namalować szablon rysunku. Minęła chwila i przyszedł. Kazalam zrobić go sobie na plecach. Między łopatkami. Śmialiśmy się, romawialismy a nawet popłakałam się przez jego historie miłosne i nie tylko wiecie o co mi chodzi. Nazywa się Alec ale jest super, chyba się zaprzyjaźnimy. Ma blond włosy kolczyk w uchu i wardze. Tatuaży ma bardzo dużo ale nawet mnie to nie podnieca. Wcale a wcale serio. Gdy skończył pokazał mi swoje dzieło i zanienowilam. To było piękne. Nałożył mi folie by nie wdało się zakażenie. Pocałowałam ho w policzek. Zapłaciłam i wróciłam cała obolała do domu. To co tam zobaczyłam przeszło najśmielsze oczekiwania. Było właśnie tak jak sobie to wymarzylam.
- Odwaliliscie kawał dobrej roboty- powiedziałam.
- Dzięki, nie było łatwo ale widać efekty prawda?!- spytał się bardzo poważnie lecz oboje wiedzieliśmy że długo nie wytrzyma.
- Ale ty też się zmieniłas.- zaznaczył Patric uśmiechając się.
- Mam nadzieję że na lepsze.- zaśmiałam się.
- To my już będziemy IŚĆ co nie Chłopcy?- dała naprawdę duży nacisk na słowo iść. Komuś się naprawdę spieszy by stąd wyjść. Nie każdemu dogodzisz.
- To ile płacę.
- 50.
Dałam należna kwotę z przytulasem wyszli no oczywiście oprócz Jessici.

Dziękuję za pomoc PaniMilik07.

PorzuconaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz